22

3.2K 279 18
                                    

Pomimo tego, że pogoda dzisiejszego poranka była piękna, wcale nie odzwierciedlała mojego samopoczucia. Dopadło mnie niesamowite uczucie żalu i rozpaczy. Nawet żarty Harry'ego nie potrafiły mnie pocieszyć. Nie mogłam otrząsnąć się z szoku po wypadku u Florence. Uświadomiłam to sobie dopiero w chwili, gdy jej rodzina zawiadomiła mnie o jej pogrzebie, załamałam się. Gdybym tylko przybyła parę chwil wcześniej, może udałoby mi się ją wyciągnąć i znów robiłabym jej zakupy w pobliskim markecie. Zdałam sobie sprawę z tego, że straciłam jedną z osób, którym mogłam bezgranicznie ufać i wiele razy zwracałam się do niej o porady. Teraz to miało się skończyć. Mieszkanie obok było puste, wystawione na sprzedaż w internecie, opisane jako niezwykle urocze i przytulne mieszkanko. Rodzina Florence chciała jak najszybciej je sprzedać i pozbyć się kłopotu. Jednak oferta z sieci zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Podobno znaleziono testament, w którym moja sąsiadka zażądała podziału majątku, w tym mieszkania, między wnuczęta. Do czasu zakończenia spraw z pogrzebem, nie było mowy o jakiejkolwiek sprzedaży. Uszczęśliwiło mnie to, gdyż w najbliższym czasie nikt nie mógł niczego zabrać, czy czegoś przestawić i mogłam po raz ostatni poczuć się, jakby wciąż tu była. Jakby wydarzenie z wyciekiem gazu nigdy nie miało miejsca. Wspomnienia, które siedziały w mojej głowie atakowały mnie, gdy przechadzałam się od kuchni do sypialni starszej pani. Churchill plątał się obok moich nóg i cicho mruczał. Podrapałam go po głowie i wzięłam na ręce. Rękawem bluzy otarłam spływające łzy i wyszłam z mieszkania, wcześniej je zamykając. Musiałam przygotować się do pogrzebu. Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie czarną, dopasowaną sukienkę do kolan. Zminimalizowałam ilość makijażu, gdy zorientowałam się, że na pewno rozpłynął by się po moich policzkach. Serce krajało mi się na myśl, że za chwilę miałam po raz ostatni pożegnać się z Florence. Zacisnęłam oczy i uspokoiłam oddech. Musiałam być twarda lub chociaż sprawiać takie pozory.

Starałam się uspokoić drżące dłonie, wsadzając kluczyk do stacyjki. W pół godziny dotarłam do domu Harry'ego, próbując nie myśleć o mojej przyjaciółce-sąsiadce, chociażby po to, aby nie spowodować wypadku. Mimo, że w jakimś stopniu ogarniała mnie wina za jej śmierć, poczułam się bezpiecznie lądując w ramionach bruneta. Mocne ręce ciasno zaciskały się na moich plecach, głaskał mnie po głowie dodając otuchy. To było to, czego potrzebowałam. On był tym, czego potrzebowałam. Teraz i zawsze. Ogarnęła mnie panika, że kiedykolwiek mogłabym go stracić. Szeptał mi do uszu słowa pocieszenia. Chciałam upewnić się, że nigdy się nie rozstaniemy. Chciałam go chronić, przed wszystkim i wszystkimi. Nie mogłam pozwolić, aby ktoś go skrzywdził. 

- Zostań ze mną. - Szepnęłam i zagryzłam wargę. Odsunął mnie delikatnie, tak jakby chciał na mnie spojrzeć i zmarszczył czoło. Nie puścił mnie, ale teraz pocierał moje ramiona kciukami. 

- Przecież tutaj jestem. - Uśmiechnął się delikatnie. 

- Zostań ze mną na zawsze. 

- Czy ty mi się oświadczasz? - Obrócił moje słowa w mały żart, nie powstrzymałam uśmiechu na mojej twarzy. Pierwszy raz tego dnia śmiałam się. 

- Chcę być twoja. Chcę, żebyś był mój. - Moja intuicja podpowiadała mi, że dobrze zrobiłam, pytając o to, czy możemy być parą. Wziął głęboki wdech i wyszczerzył się bardziej. Dotknął mojego policzka i potarł go. Wiedziałam, że coś do mnie czuje. Jego zachowanie wciąż mi to podpowiadało, a ja zaślepiona niczego nie zauważałam. 

- Też tego pragnę. - Przycisnął swoje usta do moich. Oddałam pocałunek, bo właśnie tego chciałam. Chciałam go tak bardzo, jak to możliwe. On był moim promykiem tego dnia. Przeszywające fale ciepła przepływały przez moje ciało. Oddałam się temu uczuciu, całkowicie zapominając o innych rzeczach tego świata. Oderwał się ode mnie, zostawiając delikatne mrowienie na moich wargach. Był cudowny. 

*

Dzień był słoneczny i zdecydowanie nie pasował do nastrojów żałobników. Grupka ubranych na czarno ludzi cicho opłakiwała śmierć Florence. Ja również nie kryłam łez, pomimo tego, że wcześniej obiecałam sobie być twardą. Człowiek nie panuje nad swoimi uczuciami w takich momentach. Nikt nie mógł pogodzić się ze śmiercią staruszki i gdy tylko trumna wraz z jej ciałem zniknęła w ziemi, gwałtownie wtuliłam się w ciało Harry'ego. Kawałek mojego serca został pochowany wraz z nią. Zawsze powtarzała, że jestem jej przybraną wnuczką i właśnie tak się czułam. Traktowałam ją jak własną babcię, jej strata była dla mnie bolesna. Myśl, że już nigdy więcej nie wypiję z nią herbaty i nie porozmawiam była jak bomba. Dosłownie wybuchłam płaczem w objęciach Harry'ego. Moje ciało trzęsło się z rozpaczy i bólu. Mimo, że nie okazywałam tego, że byłam z nią bardzo związana, teraz czułam, że zrobiłabym wszystko za jedno spojrzenie jej błękitnych, bystrych oczu i ciepłego uśmiechu. 

Gdy ceremonia dobiegła końca ludzie zaczęli się rozchodzić. Zamierzali pojechać do domu najstarszej córki Florence, by wspominać i opłakiwać zmarłą. Zaproszenie dotarło również do mnie, ale nie mogłam tam pójść. Czułabym się nieswojo widząc smutne twarze jej rodziny, którzy opowiadali by przeróżne historie z jej udziałem. Wolałam poradzić sobie z tym  sama. 

Wysoki mężczyzna podszedł do nas i delikatnie skinął głową. Wiedział kim byłam i ja również go znałam. Był najstarszym synem staruszki i od czasu do czasu widziałam go na klatce. Miał twardy wyraz twarzy, ale jego zaczerwienione oczy zdradzały go, cierpiał, ale nie okazywał tego publicznie. Wręczył mi do ręki białą kopertę i nie kryjąc smutku, uśmiechnął się. 

- Matka chciałaby, żebyś to przeczytała. - Skinęłam głową i cicho podziękowałam. Papier był nie naruszony, jednak coś podpowiadało mi, że mężczyzna wiedział, co znajdowało się w kopercie. Odwrócił się, postał mi ostatnie spojrzenie i wrócił do reszty swojej rodziny. Harry splótł nasze palce i pocałował mnie w czoło.

- Wracajmy do domu. - Szepnął i poluźnił trochę krawat. Słońce świeciło wysoko na niebie, powodując, że wszyscy gotowali się w ciemnych ubraniach. 

- Tak. - Przeszliśmy do samochodu, żadne z nas nie odzywało się przez drogę powrotną do mojego domu. Harry postanowił, że nie opuści mnie w tej chwili i zostanie ze mną na noc. Poczułam przedostające się na zewnątrz szczęście, którego nie mógł stłamsić nawet smutek.

Harry był mój. Wreszcie mój i tylko mój.

Witam was kochani po dłuższej przerwie. Przejdę może od razu do tego, że niezmiernie cieszę się tym, że Dotyk osiągnął 1k gwiazdek. Jest to dla mnie niezwykłe wydarzenie. W dniu, w którym opublikowałam prolog z wielkim wahaniem, nie pomyślałabym, że uda mi się to osiągnąć. A dzisiejszy dzień jest również szczególny, bowiem minął dokładnie rok od prologu. Chcę wam podziękować, bo to tylko dzięki wam. 

Oczywiście, nie jest to powód, że dopiero teraz pojawił się rozdział. Przez ten okres czasu, gdy mnie nie było, szukałam natchnienia i zastanawiałam się nad dalszymi losami naszych bohaterów oraz jak powinno się zakończyć. Bardzo przepraszam, jeśli ktoś z was poczuł się zaniedbany moją nieobecnością. Szczerze przepraszam i postanawiam poprawę, jednak nie zawsze zależy to ode mnie kiedy pojawi się rozdział.

All the love. 

Dotyk || h.s.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon