15

3.2K 245 18
                                    

Przekraczam próg windy, od razu witają mnie okropne białe ściany i odgłosy respiratorów. Nieprzyjemny szpitalny zapach dociera do moich nozdrzy, powodując mdłości. Mam ochotę jak najszybciej zniknąć z tego miejsca i przenieść się, gdzieś gdzie nie będę musiała się o wszystko martwić. Idę powolnym krokiem, starając się nie patrzeć przez okna sal, staram się zniknąć. Z oddali widzę pochyloną sylwetkę jednego z przyjaciół Luke'a i mam ochotę uciekać. Staję tuż przy jego krześle, wciąż nie patrząc w okno. Chłopak spogląda na mnie, a na jego twarz wpływa smutny, ledwo widoczny uśmiech. Jego warga jest rozcięta i podpuchnięta, podobnie jest z łukiem brwiowym. Jedną z rąk opatuloną ma bieluśkim gipsem, a cały podbródek zdarty. Klękam przy nim i patrzę w przestraszone oczy Ashton'a. Spuszcza głowę w dół, dwoma palcami, wskazującym i kciukiem, unoszę ją do góry, tak, aby mógł na mnie spojrzeć.

- Przepraszam. - Szepcze i zamyka oczy. - To moja wina.

- Opowiedz mi o wszystkim. - Marszczy brwi i bierze głęboki wdech. Mija dobra chwila, zanim odwraca się w moją stronę i zaczyna mówić.

- Tego dnia, co pokłóciłaś się z Luke'iem, przyszedł do mnie. Musiałabyś go widzieć. Był wściekły i załamany. Wrzeszczał, że... że nie chce cię znać, że go odrzuciłaś, że wolisz jakiegoś tam Harry'ego, że cię kocha, że nie da rady.

Zamurowało mnie, spoglądam na niego zdziwiona i przerywam mu.

-Luke mnie kocha? - Kiwa głową, zamykam swoje oczy, słuchając dalej.

- Prosił mnie, żebym mu pomógł o tobie zapomnieć. Koniecznie chciał się czegoś napić i to w dużych ilościach, powtarzał, że mu na tobie zależy. Miałem go dość, więc zaproponowałem mu, że zabiorę go na wyścigi. Odbywały się każdego dnia, więc nie było najmniejszego problemu się tam dostać, tym bardziej, że sam się ściągałem. Tam jest wszystko. Alkohol, muzyka, dziewczyny, pieniądze. Luke łatwo dał się wplątać i już tego samego dnia chciał spróbować, więc pożyczyłem mu swój motor. Za pierwszym razem był drugi, ale od razu przyciągnął uwagę. Nie każdy nowy zajmuje taką pozycję. Naprawdę bardzo szybko udało mu się wybić, chciał być najlepszy, więc bywał tam codziennie, przez cały wieczór aż do rana, gdy kończyła się każda impreza. Wydawało się, że zapomniał o tobie, ale wystarczyło, że wypił troszkę więcej i zaczynał o tobie mówić. Dzisiaj, gdy tam byliśmy, Luke miał się ścigać z najlepszym, przegrał. Był wściekły, nawet nie zauważyłem kiedy zniknął. Pytałem wszystkich, ale każdy mówił mi co innego. Jedni, że poszedł się napić, inni, że znalazł jakąś dziewczynę, a jeszcze inni, że poszedł gdzieś z Drake'iem. Byłem wściekły, dlatego zamierzałem wrócić do domu, ale ni stąd, ni zowąd pojawiły się gliny. Musiałem jak najszybciej dostać się do motora, gdy do niego podbiegłem, stał przy nim Luke i z kimś rozmawiał. Wreszczałem, że jak najszybciej musimy uciekać, więc nawet mu się nie zwracając uwagi na to, że jest pijany, zatargałem go na siedzenie. Jechaliśmy bardzo szybko, niby nie ścigał nas żaden radiowóz, ale musiałem rozładować emocje. Po chwili Luke zaczał mnie puszczać i powoli zsuwał się z siedzenia. Chciałem go przytrzymać, ale... ale wpadliśmy w poślizg. Nie dałem rady go przytrzymać. Kiedy się ocknąłem Luke leżał w rowie, był cały we krwi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego co narobiłem, aż do momentu przyjazdu karetki. Rozumiesz? - Po jego policzkach spływają łzy. - Ja mogłem go zabić. Wyrządziłem mu krzywdę, przeze mnie mógł zginąć.

Chwytam jego twarz w dłonie i kciukami ścieram ciecz. Uśmiecham się smutno, pozwalając na swobodne spadanie kilu łzom.

- To nie twoja wina. - Mówię, gdy chwyta moje nadgarstki i ściska je, zamykając oczy. - Nie wiedziałeś, że tak się stanie.

- Mogłem go zabić. - Szepcze, a jego policzki stają się coraz bardziej mokre. Ashton czuje się winny, ale nie mógł przewidzieć tego, że Luke się napije i będą uciekać. Nie wiedział, że alkohol podziałał na niego tak, że będzie zsuwał się z motoru.

- Posłuchaj mnie. Nie jesteś winny, nie mogłeś tego przewidzieć. Rozumiesz? Życie jest pełne niespodzianek, nawet takich, których nie chcemy i przed którymi chcemy się ochronić.

Chłopak gwałtownie wtula się w moje ciało, a ja powalam mu na płakanie w moją bluzę. Głaszczę go po włosach, do czasu, gdy jego ciało bezwładnie zaczyna opadać. Jego głowę kładę na swoich nogach, oboje mieliśmy ciężki dzień, jednak to Ashton z naszej dwójki, jest bardziej załamany. Myśl o tym, że mógł zabić Hemmings'a zjadała go od środka. Pozostaje w tej pozycji, aż do przyjazdu jego pozostałej paczki przyjaciół. Chłopak otwiera oczy na głos swoich przyjaciół, którzy patrzą na niego wymownie. Calum wypytuje go o szczegóły wypadku, jednak ten nie odpowiada na żadne pytanie. Siedzi z opuszczoną głową, nie ruszając się i słuchając kazań Calum'a na temat tego jaki jest nieodpowiedzialny i głupi. Nie wytrzymuję i wstaję gwałtownie, przerywając mu.

- To nie jego wina! - Wrzeszczę, a on spogląda na mnie wrogo. Nigdy go nie lubiłam i on również za mną nie przepadał. Staraliśmy się unikać, gdy tylko gdzieś się spotykaliśmy. - Gdzie byłeś panie idealny, gdy to się stało? Dlaczego nie przewidziałeś, że do tego dojdzie? Przecież zawsze jesteś najmądrzejszy. Dlaczego nie odciągnąłeś go od pomysłu ścigania się?! Wiedziałeś o tym bardzo dobrze!

- Może i go nie odciągnąłem, ale to nie przeze mnie zaczął się ścigać. To nie przeze mnie cierpi i to nie ja wskakuję jakiemuś innemu fiutowi do łóżka.

Moja dłoń prawie spoczęła na jego policzku, gdyby nie Ashton, który odciąga mnie od bruneta.

- Gówno wiesz. - Mruczę i poddaję się blondynowi, który stanowczo ściska moje ciało. - Bo nie jesteś idealny!

- Ty też nie. - Uśmiecha się wrednie. Chcę mu odpyskować, jednak powstrzymuje mnie głos nawołujący moje imię. Wyrywam się i podbiegam do okna, w którym widzę zdezorientowanego chłopaka. Jego oczy napotykają moje i w tym samym momencie wybucham płaczem.

Luke mnie potrzebuje, czego nie mogę powiedzieć o Harry'm.


Dotyk || h.s.Where stories live. Discover now