26

1.5K 184 17
                                    

W końcu nadszedł dzień, na który czekała cała rodzina Styles i Collins. Przygotowania trwały już od samego rana, w ogrodzie rozstawiono ogromny namiot, gdzie dekoratorzy ustawili krzesła i stoły, by po chwili zająć się ich strojeniem. Gemma od siódmej rano załatwiała swoje sprawy i chodziła zdenerwowana z telefonem w ręku. Harry'ego gdzieś wcięło i od dziewiątej go nie widziałam. Wyszedł zanim zdążyłam wstać, a musiałam jeszcze pojechać po suknie dla mnie i Gem. Ostatecznie zadzwoniłam do Perrie, która przywiozła kreacje, ponieważ ja nie mogłam jeszcze prowadzić. Wieczór panieński był wspaniały, pomimo że nie pamiętałam jak dostałam się do domu Harry'ego. Przyszła pani Collins prawie nie odczuwała skutków imprezy i opowiedziała mi wszystko. Słuchałam jej prawie płacząc ze śmiechu i bólu głowy, podczas gdy fryzjerka zajmowała się włosami brunetki. Czekałam na swoją kolej z butelką zimnej wody w dłoni i kostkami lodu zawiniętymi w ręcznik. Anne biegała między kosmetyczką a kwiaciarkami, które źle ustawiały kwiaty i starała się nie krzyczeć. Koło południa czułam się lepiej, więc poszłam poszukać mojego chłopaka. Niestety nigdzie go nie znalazłam. Zaczęłam się martwić, tak jakby zapadł się pod ziemię. Ostatecznie koło drugiej ktoś krzyknął, że w końcu się pojawił. Nie miałam czasu, żeby z nim porozmawiać i zajęłam się ubieraniem panny młodej. Byłyśmy same w pokoju, więc mogłyśmy rozmawiać o wszystkim. Podczas, gdy ja wiązałam jej gorset, Gem opowiadała jak bardzo się stresuje. Bała się, że gościom nie będzie podobało się wesele, a ona sknoci coś przy przysiędze. 

— Jesteś gotowa? — zapytałam ją, gdy zrobiłam ostatni supeł z tasiemki na plecach dziewczyny.

 — Bardzo się stresuję, ale tak — Uśmiechnęła się promiennie. Poprawiłam jeszcze jej suknie i zadowolona stwierdziłam, że wybrałyśmy najpiękniejszą z najpiękniejszych. Podałam jej ramie, które chwyciła. Wzięła głęboki wdech i przymknęła na chwilę oczy. — Idziemy.

*

Gemma wyglądała cudownie w białej sukni wśród kolorowych i pachnących kwiatów. Jej twarz promieniała, a makijaż nie spłynął, nawet kiedy popłakała się na przysiędze. Wszyscy gratulowali nowemu małżeństwu. Sama wzruszyłam się i uświadomiłam sobie, że chciałabym w niedalekiej przyszłości wyjść za mąż. Miałam 23 lata, cudownego chłopaka, robiłam to co kochałam. Do szczęścia brakowali mi tylko rodzice. Mama była bardzo kochana, ale kiedy powiedziałam jej, że nie chcę iść na studia medyczne wręcz obraziła się na mnie. Chciała żebym została lekarzem, miała wysokie zarobki i wyszła za mąż za bogatego biznesmena. Pewnie żałowała, że zapisała mnie na zajęcia taneczne, bo sprzeciwiłam jej się jej. Tata też tego nie popierał, ale w końcu pogodził się z tym. Chciał żebym była szczęśliwa i byłam. Gdy tańczyłam czułam się wolna. Moje ciało zgrywało się z rytmem muzyki, byłam piosenką, którą mi zagrano. Czułam, że wyrastały mi skrzydła, na których się unosiłam.

Gemma rozpoczęła uroczystość od tańca z tatą zaraz po ciepłym obiedzie, który został podany. Nie poznałam go wcześniej i miałam nadzieję, że to zmieni się w przeciągu najbliższych godzin. Edward był wysoki, ciemne włosy przeplatały pasma siwych włosów, a wokół oczu tworzyły się zmarszczki. Nie mogłam powiedzieć, że był brzydki, bo okłamałabym samą siebie. Gdy się uśmiechał w policzkach robiły mu się dołeczki. Miał troszkę więcej ciała, ale wyglądał wspaniale w garniturze. Harry był do niego bardzo podobny. Wyglądał na wesołego człowieka, z którym można pożartować.

Spojrzałam na Harry'ego, który siedział obok mnie z zamkniętymi oczami. W tej chwili myślałam tylko o szczęściu jakie mnie spotkało. Harry był moim księciem z bajki. Żadna jego wada nie przeszkadzała mi, nawet to, że nie widział nie sprawiło, że przestałam go kochać. Chciałam by był szczęśliwy.

Zatrzepotał rzęsami i uśmiechnął się delikatnie. Poczułam jego ciepłą rękę na kolanie. Przesunął dłoń wyżej wzdłuż uda, a na jego usta wkradł się zadziorny uśmieszek. Odnalazł moją dłoń na oparciu krzesła i splątał nasze palce.

— Gapisz się na mnie — mruknął cicho i zaśmiał się delikatnie. Zadrżałam lekko, gdy jego oddech zderzył się z moim nagim ramieniem. Nachylał się tuż przy moim uchu i bawił się moim serdecznym palcem.

— Nawet nie wiesz, co chciałbym teraz z tobą robić - cicho szepnął tak, by nikt nie słyszał. Uszczypnął moje udo i dotknął ustami mojego już rumianego policzka. Podobała mi się wersja niegrzecznego Harry'ego i jego myśli.

Cieszyłam się, że w tym momencie każdy przyglądał się tańczącej parze i nie zwracał na nas uwagi, bo gdyby ktoś zauważył moją minę w tamtej chwili, domyśliłby się od razu co się między nami działo. Czułam przyjemne napięcie i nie myślałam o niczym innym, jak o ustach bruneta. Te parę sekund było tylko chwilą, ale wartą zapamiętania.

Na sali rozbrzmiały oklaski. Ręce chłopaka odłączyły się od moich. Harry klaskał wraz z gośćmi, nie dając poznać po sobie, że coś intymnego wydarzyło się między nami. Muzyka zmieniła się na bardziej żywą, dobiegała do nas z prawie każdego zakątka namiotu. Harry wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Uśmiechnął się szeroko i delikatnie ukłonił.

— Czy chciałaby pani ze mną zatańczyć, panno Crow?

— Z przyjemnością, panie Styles.

Brunet podciągnął mnie lekko w górę, gdy ujęłam jego dłoń. Zaprowadziłam nas na środek parkietu. Przycisnął nasze ciała do sobie, jedną dłonią chwytając moją, a drugą położył nisko na plecach. Kołysał nasze ciała w rytm piosenki. Nie musieliśmy rozmawiać, cisza między nami była przyjemna.

Muzyka zmieniała się co chwilę, a my wciąż pozostaliśmy w tej samej parze. Delikatne dłonie Harry'ego gładziły moje plecy, gdy spokojna piosenka rozbrzmiała w namiocie. Bawiłam się krótkimi lokami chłopaka tuż przy skórze jego szyi, sprawiając że co jakiś czas cicho mruczał.

— Kochasz mnie? — zapytał Harry w pewnym momencie. Zdziwiona prawie zapomniałam jak się chodzi i potknęłam się o własnego buta. Bardzo chciałam odpowiedzieć mu, że tak, ale żadne słowa nie wypływały z moich ust.

— S-skąd to pytanie? — zająkałam się.

— Chciałem się upewnić, czy ty też mnie kochasz, tak jak ja ciebie.

— Oczywiście, że tak. Chciałam ci to powiedzieć już dawno, ale nie wiedziałam jak.

— Właściwie to już to wyznałaś dzisiaj w nocy, ale i tak chciałem to usłyszeć, gdy będziesz świadoma.

— Jezu, mogłam wybrać jakąś lepszą okazję. Przepraszam, jeśli czegoś jeszcze ci nagadałam. Sama nie wiem, co mówiłam.

— To było słodkie, Val. Cieszę się, że wtedy to zrobiłaś. Nie wiem czy odważyłbym się ci to dzisiaj powiedzieć.

Nawet nie wiem, kiedy moje usta zetknęły się z jego. Cała muzyka ucichła, ludzie wyparowali. Zostaliśmy tylko my, całujący się na środku parkietu. Nigdy nie przeżyłam czegoś tak niesamowitego. Pasowaliśmy do siebie jak dwa identyczne elementy układanki. Pragnęłam go, a on pragnął mnie.

— Mam małą niespodziankę, ale to później.

Nie mogłam uspokoić oddechu, gdy przestał mnie całować. Czułam, że coś dobrego miało się wydarzyć.

Kto czekał? Podoba się? :)

Dotyk || h.s.Onde histórias criam vida. Descubra agora