29

736 124 27
                                    

Przytomność wróciła mi w chwili, gdy ktoś wyciągnął mnie z samochodu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i chyba miałam coś z ręką, bo nie mogłam zgiąć palców. Jęczałam z bólu, gdy ktoś położył mnie na ulicy i natarczywie zaczął świecić latarką po moich oczach. Zakaszlałam, ciężko mi się oddychało i nie wiedziałam co się dzieje. Jakieś pasy zacisnęły się na moim ciele i uniosłam się w górę.

Wzrok powoli mi powracał i widziałam coraz wyraźniej całe zdarzenie. Dwóch ratowników medycznych niosło mnie na noszach. Chciałam przekręcić głową, ale coś blokowało moje ruchy i tylko ukradkiem widziałam otoczenie. Masa ludzi przyglądała się całemu zdarzeniu. Ktoś głośno krzyczał i mogłam przysiąc, że była to Laura, która kłóciła się z kimś. 

Kiedy mężczyźni zmienili kierunek, zauważyłam mój samochód. Był zmasakrowany. W bocznych drzwiach było widoczne wgniecenie i nigdzie nie zauważyłam mojego chłopaka. Oddech mi przyspieszył, a serce waliło ze strachu o niego. Nie mogłam go stracić. 

Gdzie był Harry? Co się z nim stało? 

Laura pojawiła się obok mnie ze łzami w oczach. Coś mówiła, ale nie słuchałam jej. Szukałam wzrokiem bruneta i nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że coś poważnego mogło mu się stać. Chciałam wstać, ale pasy uniemożliwiały mi to i zmuszona byłam leżeć.

— Co z Harrym? Gdzie on jest? — wychrypiałam. Chciałam krzyczeć, ale głos miałam tak słaby, że jedyne na co mogłam się zmusić, to szept.

Po policzkach dziewczyny płynęły łzy. Chwyciła mnie za dłoń, która mnie nie bolała i pogładziła mnie po głowie.

— Nie — mruknęłam, czując że usta mi drżą, a ja sama zaczęłam płakać. Miałam ochotę wrzeszczeć i uciec z tego miejsca, odnaleźć Harry'ego całego i zdrowego i wrócić do domu. — To niemożliwe. On żyje. Musi. Dla mnie, dla nas.

— Nic nie mów. Wszystko będzie dobrze — powiedziała, wchodząc do karetki razem ze mną. Drzwi zamknęły się z trzaskiem, oddzielając mnie od chaosu na zewnątrz. Słyszałam tylko dźwięk syreny karetki, pikanie jakiejś maszyny i własny szloch. Już nic się dla mnie nie liczyło. Bez Harry'ego czułabym się jakbym straciła część siebie, tę lepszą część.

— Valerie? —usłyszałam zdławiony głos brunetki, ale moje oczy powoli zaczęły się zamykać. Widziałam już tylko ciemność i chciałam w niej pozostać. Bez mężczyzny mojego życia nie chciałam istnieć.


*

Obudziłam się parę godzin później, przebrana w szpitalną koszulę i z wenflonem wbitym w dłoń. Laura siedziała przy moim łóżku i gdy zauważyła, że otworzyłam oczy, wrzasnęła cicho i wybiegła z pomieszczenia. Rozejrzałam się w koło, szybko analizując moją sytuację. Całe ciało mnie bolało, ale poza gipsem na ręce nie miałam uszkodzonego chyba niczego innego.

Skorzystałam z okazji i wyrwałam wbitą igłę z mojej skóry. Czułam zmęczenie i ledwo utrzymywałam się na nogach, ale zeszłam z łóżka i ruszyłam do wyjścia.

Musiałam poszukać Harry'ego, ponieważ wierzyłam, że nie zginął. Po prostu bym to czuła. Wiedziałam, że żyje.

Wyszłam z pokoju w samej białej koszuli i bez butów. Nie chciałam tracić czasu na szukanie balerinek, które miałam wcześniej na nogach. Przeszłam przez cały korytarz, skręcając w lewo. Miałam przeczucie, że idę w dobrą stronę. 

Westchnęłam z ulgą, kiedy zauważyłam znajome mi twarze. To oznaczało, że Harry był tutaj. Jego rodzice stali pod ścianą i obejmowali się, mama płakała, a ojciec głaskał ją pocieszająco po plecach.

Dotyk || h.s.Where stories live. Discover now