- Czy mogę do niego wejść? - drżącym głosem pytam pielęgniarkę, która wyszła z pokoju Luke'a. Kobieta marszczy brwi i spogląda na chłopaków za moimi plecami.
- Tylko na chwilę. Pan Hemmings powinien odpoczywać.
Kiwam głową, a pielęgniarka odchodzi.
- Jesteś pewna, że chcesz tam wejść? - Pyta Ashton.
- Chyba tak. - Uśmiecham się słabo i przekraczam próg pokoju. Siadam na łóżku i ze łzami w oczach przyglądam się twarzy Luke'a. Ma rozciętą brew i wargę, ciemnego sińca na policzku i zdartą brodę. Jego lewa ręka usztywniona jest gipsem, podobnie jak prawa noga.
- Luke. - Dotykam jego dłoni, ale on chowie ją pod pościel. Jego utkwione w ścianę oczy zachodzą łzami. - Luke, co chciałeś zrobić? Słyszysz mnie?
Odpowiada mi jedynie cisza i lekkie westchnięcie. Pierwsza łza spłynęła po jego policzku.
- Co chciałeś udowodnić?
- To, że potrafię sobie bez ciebie radzić. Myliłem się.
- Luke...
- Nie. Posłuchaj mnie. Przeżyliśmy tyle razem, może się kłóciliśmy, ale zawsze się godziliśmy. Byłem chamem, dupkiem i najgorszym człowiekiem na świecie, ale teraz już nie jestem. Zrozumiałem, nie powinienem cię zdradzać, okłamywać i ranić, powinienem zawsze cię bronić, sprawić, żebyś czuła się bezpieczna i kochana. Nie potrafiłem docenić tego, co miałem. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Ja wciąż cię kocham.
Chłopak dotyka mojego policzka, przenosi swoją dłoń na mój kark i niespodziewanie przykłada swoje usta do moich. Zamieram, nie potrafię odpowiedzieć na jego pocałunek. Dostrzega to i odsuwa się ode mnie, patrząc smutno w moje oczy.
- Tyle, że ty już mnie nie kochasz. Kochasz Harry'ego.
- Mylisz się.
***
Harry
Siadam na brzegu łóżka i przecieram oczy, głowa boli mnie niemiłosiernie. Wstaję i staram się podejść do drzwi. Prawą dłonią odnajduję zimą powłokę i wychodzę z pokoju, by zaraz znaleźć się w łazience na przeciwko. Zaczynam ściągać z siebie ubrania. Próbuję nie potknąć się o coś, więc wolnym krokiem podchodzę do brodzika. Wchodzę do środka i przekręcam kurek z wodą. Zimna woda uderza w moje ciało. Z jękiem zaciągam się powietrzem.
- Cholera.
Reguluję wodę i wcieram we włosy szampon. Zamykam oczy i na chwilę zapominam o tym, że nie widzę. Staram się nie myśleć o Valerie i Luke'u i zająć umysł czymś innym. Muszę zadzwonić do Zayn'a i umówić się na bieżnię. Oczywiście, jak wyzdrowieję. Muszę się czymś zająć. Cały już czysty wychodzę z pod prysznica, starając się nie przewrócić. Muszę uważać, bo każdy mój krok jest niepewny. W każdej chwili mogę się wywrócić, złamać sobie coś lub nawet nie chcę o tym myśleć. Oplatam ręcznikiem swoje biodra i powoli wracam do pokoju. Po omacku odnajduję szufladę i wyciągam z niej bokserki, z drugiej biorę koszulkę i jakieś dresy. Wkładam wszystko na siebie i z powrotem chowam się pod pierzynę. Próbuję zasnąć, ale przerywa mi pukanie do drzwi.
- Cześć malutki. - Na łóżko wskakuje Gemma. - Jak tam wasze sprawy? - Śmieje się.
- Odwal się Gem.
- Co się stało? Harold się obraził?
- Spadaj i daj mi spać.
- Oh, przepraszam. - Dźga mnie w bok i kładzie się obok. - Powiedziałeś jej? - Pyta spokojnie.
- Nie.
- Dlaczego?
- Jakoś nie było okazji.
- Ale... - Przerywa jej kolejne pukanie do drzwi.
- Przepraszam, czy panna Valerie już poszła? - Do moich uszu dobiegł głos Dorothy.
- Tak. - Odzywa się Gemma.
- Oh, przyniosłam jej spodnie. - Jej głos jest coraz bliżej. - Bardzo przepraszam za Margaret.
- O co chodzi?
- Panienka wam nie powiedziała?
- O czym? - Mruczę i wtulam się bardziej w poduszkę.
- Margaret wylała na panienkę zupę. - Zmarszczyłem brwi. Valerie mówiła, że się oblała, ale nie wspomniała nic o Margaret. Dlaczego?
- To nic. - Materac poruszył się, co oznacza, że Gemma musiała wstać. - Myślę, że Val się nie obraziła. Harry? Zadzwonić do niej?
- Raczej nie będzie takiej potrzeby. - Obróciłem się i westchnąłem.
- Jak chcesz. - Trzaska za sobą drzwiami. To będzie długa noc.
YOU ARE READING
Dotyk || h.s.
FanfictionOpowiadanie było w trakcie poprawiania, czy poprawię je do końca? Nie wiem, zbyt mało czasu, za dużo do zrobienia, jednak nie chcę zabierać wam zakończenia historii, więc publikuję tak, jak jest. Nie bądźcie zdziwieni m, że wszystko zmieniło się z r...