4. Ród Gauntów

2.7K 92 71
                                    




- Tom, dlaczego wyglądasz na tak zaskoczonego? - Seraphina zmarszczyła brwi, patrząc, jak z uwagą czyta notatki, które napisała o jego rodzinie. - Wiedziałeś już, że to nie twój ojciec władał magią - rozejrzała się po Wielkiej Sali, z ulgą stwierdzając, że są prawie sami.

- Podejrzewałem to - poprawił ją, patrząc na kartkę. - Więc znalazłaś kogoś o imieniu Marvolo i jest on moim dziadkiem. Czy on żyje?

Seraphina wzruszyła ramionami, patrząc na nazwiska, które wypisała tego ranka na pergaminie.

- Nie jestem pewna, ale twoja matka miała brata i wszyscy oni należeli do bardzo starej czarodziejskiej rodziny, Gauntów.

Oczy Toma zabłysły, nie na myśl o możliwości posiadania rodziny, ale na myśl o potężnym pochodzeniu.

- Trudno uwierzyć, że moja matka była czarownicą. Dlaczego więc miałaby umrzeć, rodząc mnie? - Kiedy zmarszczył brwi, Seraphina chciała się uśmiechnąć na widok tego, jak bardzo ludzko wyglądał w tej chwili. To była rzadkość widzieć go okazującego szczery wyraz twarzy. - To zbyt słabe jak na czarownicę, nie sądzisz?

- Racja, nie jestem pewna szczegółów, Tom. Ale jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć - uniósł brwi, patrząc na jej przerażoną twarz.

- Co?

Seraphina wiedziała, że informacje, które zaraz mu przekaże, mogą zmienić wszystko, ale miał prawo wiedzieć.

- Dziedzictwo twojej matki i linia krwi Gauntów są powiązane z kimś naprawdę ważnym - zniecierpliwienie wypisane było na całej jego twarzy, gdy słuchał tego, co miała mu do powiedzenia. - Salazar Slytherin.

Tom wstał od stołu z rozszerzonymi oczami. Po raz kolejny rzadko zdarzało mu się okazywać jakiekolwiek emocje, ale informacja, którą właśnie usłyszał sprawiła, że stracił zmysły. Seraphina patrzyła, jak w pośpiechu opuszcza Wielką Salę, przez co zakopała głowę w dłoniach i jęknęła. Czuła to. Złe rzeczy się zbliżały.

***

Tom opuścił resztę zajęć tego dnia, nie zjadł obiadu ani kolacji, a Seraphina nie mogła się o niego nie martwić. W momencie, gdy wychodził z Wielkiej Sali, Seraphina dostrzegła coś w jego oczach. Coś, co sprawiło, że bała się tego, co Tom miał na myśli.

Ale nie była pewna, o czym on myślał i czuła, że jej obowiązkiem jest dowiedzieć się tego i pomóc mu.

Seraphina nigdy tak naprawdę nie rozumiała, dlaczego zawsze była u boku Toma, nawet gdy zdawała sobie sprawę, że on tylko ją wykorzystuje. Ale czuła, że tak trzeba było zrobić. Pomimo wszystkiego, co robił, kiedy była przy nim, czuła się kompletna. W przeciwieństwie do wszystkich innych, on zawsze ją rozumiał, nawet jeśli rzadko okazywał jakiekolwiek emocje, ale słuchał.

Wiele zawdzięczała temu chłopakowi, pomyślała. Każdy mógłby uznać jej oddanie do niego za głupie, ale ona nie dbała o to.

Wychodząc w końcu z klasy zaklęć, nie tracąc czasu udała się w stronę Pokoju Wspólnego, gdzie miała nadzieję znaleźć Toma. W drodze do lochów natrafiła na Avery'ego i Rosiera.

- Och, księżniczko, czyżbyś się spieszyła? - Rosier przechylił głowę na bok, gdy ruszyła między dwóch arystokratycznych chłopców, tak, że szła między nimi.

- Widzieliście Toma? – zapytała.

Pokręcili głowami.

- Jeśli Riddle się ukrywa, jedyną osobą, która może wiedzieć gdzie jest, jesteś ty.

kneel | Tom Riddle (TŁUMACZENIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz