33. Święta Bożego Narodzenia

1.3K 70 4
                                    

Drogi George'u,
Kto by pomyślał, że już po tygodniu będę do Ciebie pisać, bo tęsknię za Tobą? Muszę Ci bardzo podziękować, bo to Ty zapoznałeś mnie z tymi wszystkimi nowymi ludźmi, dzięki którym zmieniłam poglądy i dorosłam. Zawsze będę Ci wdzięczna za tę noc, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy i zostaliśmy wielkimi przyjaciółmi. Jesteś wspaniałym człowiekiem i chciałabym być przy Tobie, aby Cię uściskać.
Do tego listu dołączone jest coś naprawdę szczególnego specjalnie dla Ciebie, a przynajmniej mam taką nadzieję. Jest to znicz z Mistrzostw Świata w Quidditchu z 1864 roku.
Czekam z niecierpliwością na spotkanie z Tobą w Hogwarcie. Wesołych Świąt dla Ciebie i Twojej rodziny!
Z wyrazami miłości,
Seraphina Vevrain

Seraphina uśmiechnęła się, gdy skończyła pisać list i wręczyła go Miguelowi, podobnie jak list i prezent dla Leo.

- Przykro mi, Miguelu - Seraphina poklepała ptaka po głowie. - Dzisiaj mamy ciężką pocztę.

Ptak wydał z siebie mały, radosny odgłos, po czym skubnął czule jej palec i odleciał przez otwarte okno. Pisząc ten list, była szczera, bo George nigdy jej nie zawiódł, mimo dzielących ich różnic. Był pierwszym, który przyjął ją do swojej grupy, a ona była mu dozgonnie wdzięczna za możliwość, jaką jej dał.

Był świąteczny poranek i nie miała ochoty iść na wielkie przyjęcie, ale nie miała wielkiego wyboru. Czasami chciała po prostu spędzić ten typowy dzień Bożego Narodzenia, kiedy rodziny z radością spotykają się wokół choinki, w prosty, ale uroczy sposób. Nigdy tego nie doświadczyła, ponieważ od dziecka rodzice zawsze zabierali ją na wielkie, ważne przyjęcia, co bardzo jej się nie podobało. Jedyną rzeczą, którą lubiła w tych imprezach, był fakt, że mogła bawić się z przyjaciółmi. Mimo tego nie znosiła snobistycznych dorosłych i ich sposobu mówienia, jakby byli lepsi od innych.

Usłyszała, że drzwi od jej sypialni otwierają się i nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, kto to był.

- Wesołych Świąt, Tom! - wykrzyknęła z szerokim uśmiechem, a on nie odpowiedział, tylko zamknął drzwi i podszedł do białego biurka, przy którym wciąż siedziała. - A może powinnam powiedzieć: dzień dobry, Lordzie Voldemorcie?

Tom nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, bo tylko ona potrafiła sprawić, że czuł się szczęśliwy w ten głupi świąteczny poranek.

- Wolałbym, żebyś nazywała mnie po prostu mój panie.

Seraphina odwróciła się na swoim krześle, czyszcząc pióro.

- Nie, wolę nazywać cię Darwinem - Tom nic nie powiedział i usiadł na jej łóżku, trzymając w rękach granatowe, aksamitne pudełko. - Co to jest? - zapytała z ciekawością.

- To prezent dla ciebie, który zdobyłem w Little Hangleton - odezwał się, a ona zmarszczyła brwi, wstała z krzesła i podeszła do niego. Tom nie wyglądał ani na dumnego, ani na szczęśliwego. Wręcz przeciwnie, wyglądał trochę nieswojo. - Chciałem dać ci go dziś wieczorem, ale może zechcesz go założyć.

- Założyć? - uśmiechnęła się, gdy ostrożnie podał jej pudełko. Seraphina była przyzwyczajona do otrzymywania wielu prezentów, ale żaden nie znaczył tyle, co prezent od Toma. Świadomość, że istnieje szansa, nawet jeśli jest mało prawdopodobna, która sprawiała, że była najszczęśliwsza, jaka mogła być. - Zanim go otworzę, czy jest coś, co powinnam wiedzieć o sposobie, w jaki go dostałeś?

Tom uśmiechnął się.

- Założę się, że już wiesz.

Natychmiast zrozumiała, o co mu chodziło, bo znała go aż za dobrze, a stare nawyki ciężko wykorzenić. Nie było szans, żeby mógł to kupić, a nawet gdyby miał na to pieniądze, Tom zawsze wybierał inną metodę, żeby zdobyć to, czego pragnął. Najprawdopodobniej więc ukradł go lub użył klątwy Imperius, aby zdobyć prezent.

kneel | Tom Riddle (TŁUMACZENIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz