-Jeszcze trochę i będziemy na miejscu! - mówiła radośnie Indie, która nie potrafiła opanować uśmiechu, pchającego się jej na twarz.
-Przygotowałaś na mnie jakąś zasadzkę, że tak bardzo się cieszysz z mojego powrotu? - zaśmiałem się cicho, próbując utrzymać uśmiech na jej twarzy przez dłuższą chwilę.
-Oh tak! - odpowiedziała, żywo gestykulując dłońmi. - Jest ich tam cała masa! Nigdy nie wiesz czy wpadniesz w sidła czy może zaplączesz się w sieć, która nawiasem mówiąc jest niewidzialna dla wszystkich mężczyzn!
-Coś mi się wydaje, że podrzucimy Indie na osiedlę i zaczniemy szukać dla ciebie nowego mieszkania - odpowiedział dramatycznie Fabian, tłumiąc w sobie śmiech. - Tam nie będziemy już bezpieczni!
Nie mogłem poradzić nic na to, gdy na moją twarz wkradł się ogromny uśmiech. Wszystko za sprawą tej na pozór dziecinnej rozmowy, którą prowadziliśmy w trójkę, w czasie, gdy wracaliśmy ze szpitala.
Wypuścili mnie szybciej, nie chcąc nie potrzebnie przetrzymywać mnie poza domem - tak twierdził Fabian. Mnie jednak wydawało się, że Indie wpadła w oko mojego lekarza prowadzącego, który za jej namową dał mi przepustkę. Nie ukrywam, że sama myśl o tym działała mi na nerwy.
Lekarze są po to by leczyć swoich pacjentów, a nie fantazjować o dziew..opiekunkach chorych.
Cholera jasna!
Wiem, że nie mógłbym niczego poważniejszego mu zrobić za to, ale gdyby tylko nie ten pieprzony wózek mógłby pożegnać się z przednimi zębami i przegrodą nosową.
-No i jesteśmy! - oznajmił radośnie Fabian, wytrącając mnie z przemyśleń.
Zarówno on i Indie wysiedli w pośpiechu z samochodu. Dziewczyna podeszła do bagażnika, wyjmując z niego mój „codzienny środek transportu", a Fabian zjawił się przy moich drzwiach, otwierając je przy okazji.
-Dobrze Harry, teraz ze mną współpracuj, bo moje stare kości mogą długo nie wytrzymać.
-Sugerujesz, że za dużo ważę? - uniosłem, wyzywająco brew do góry, nie mając przy tym żadnych złych intencji.
-To mięśnie tyle ważą! - oburzyła się Indie, śmiejąc się przy okazji i delikatnie uderzając Fabiana w ramię. - Jak śmiałeś pomyśleć inaczej?
Po krótkiej chwili zachowania poważnych twarzy, cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Naprawdę nie rozumiałem do końca tej mojej wewnętrznej, magicznej przemiany, ale czułem się z nią fantastycznie. Każda kolejna chwila w moim życiu zdawała się być dla mnie bardziej wartościowa i kolorowa - znacznie bardziej godna uwagi i zapamiętania.
Gdy Fabian pomógł usadowić mnie na moim wózku, pojechał odstawić samochód w inne miejsce, a Indie zaczęła kierować mnie w stronę naszego domu.
-Jestem ciekawa z jaką szybkością sam dotarłbyś do mieszkania - odparła nagle.
-Nawet nie próbuj mnie tutaj zostawiać - zagroziłem, obracając twarz w prawą stronę, by móc spojrzeć na nią.
-Nie mówię, że dzisiaj, ale kiedyś moglibyśmy poćwiczyć.
-Nie dam rady, Indie - jęknąłem, wyobrażając sobie jakby miało to wyglądać. - Poza tym nie chcę się kompromitować. Sąsiedzi już wystarczająco ze mnie szydzą - mówiłem, spuszczając wzrok na moje kolana.
Chwilę później poczułem, jak zatrzymujemy się. Zdezorientowany podniosłem wzrok znad kolan, by ujrzeć klęczącą już przede mną Indie.
-Od kiedy to wielki Harry Styles przejmuje się opinią innych? - zapytała, unosząc brew.
-Od kiedy stał się bezużytecznym kaleką - ponownie opuściłem wzrok na ziemię.
Usłyszałem głośne westchnięcie Indie, a po chwili jej palce obracały moją twarz, bym spojrzał w jej w oczy.
-Kiedy w końcu skończysz się nad sobą użalać, hmm? - ponownie zadała pytanie, pozwalając drobnemu uśmiechowi zawładnąć jej twarzą. - Zrozum, że twoja niepełnosprawność nie czyni cię bezużytecznym. I tak podziwiam w tobie twoją wytrwałość i to, że mimo wszystko stopniowo zaczynasz walczyć.
Chwyciłem za jej dłoń i ścisnąłem ją mocno.
-Bo w końcu odnalazłem powód, by to robić.
***
trochę krócej niż zwykle, ale musiałam tak zrobić, by opowiadanie nie skończyło się na 17 rozdziale.
Nie ukrywam, że zbliżamy się do końca *cicho płacze*, dlatego musiałam zmienić trochę objętość rozdziałów, żeby było tego po 1) więcej i po 2) żebyście mieli więcej emocji haha :)
Piszcie co sądzicie xx
YOU ARE READING
beautifully imperfect // h.s.
Fanfiction„Znasz to miejsce pomiędzy snem, a przebudzeniem; to miejsce gdzie wciąż możesz pamiętać o czym śniłaś? To jest miejsce, gdzie zawsze będę cię kochał. To jest miejsce, gdzie będę na ciebie czekał.” ~ Piotruś Pan.