06

4.6K 397 20
                                    

Jego sen był bardzo niespokojny. Szybki oddech, gęsia skórka i spływający po czole pot. Co to mogło oznaczać? Bał się? Ale czego? Przecież to on był największym postrachem. To on wszczynał bójki i to przed nim uciekali. Co było aż tak okropne, że sam Harry Styles drżał podczas swojego snu i mamrotał słowa nie łatwe do zrozumienia?

Jego psychika żartowała sobie z niego. Kpiła i bawiła się do rozpuku. Rozum oszalał, zaczął analizować wszystkie fakty – składał je w logiczne całości, wytrwale próbując dojść do jakiegoś sensownego wniosku. Jednak to nie było takie łatwe, gdy pozbawiony wszelkich skrupułów były bokser walczył sam ze swoim uczuciami.

-Panie Styles! – usłyszałem głos, który zaczął nawoływać moje imię. Zignorowałem to, myśląc, że to może mi się śnić.

-Harry! – tym razem owa osoba zaczęła gwałtownie trącać moje ramię. Otworzyłem leniwie oczy nie wiedząc za bardzo czego się spodziewać.

Gdy tylko mój wzrok wylądował na Fabianie zmarszczyłem brwi. Dlaczego zasnąłem, siedząc na tym cholernym fotelu? Mój kark jest w fatalnym stanie i naprawdę oddałbym wszystko za dobry masaż.

-Martwiłem się, że coś się stało. Bełkotał pan coś i miał pan drgawki. – westchnął. – Myślałem, że to kolejny atak.

Rozejrzałem się dookoła, by przekonać się, że śniadanie wciąż stoi na stole. Wszystko było na dokładnie tym samym miejscu co wcześniej. Spojrzałem na podłogę, by zobaczyć rozdrobnione kawałki plastiku. Moje oczy momentalnie rozszerzyły się na ten widok, przypominając sobie co działo się wcześniej.

Dobry Boże! Gdzie jest Indie?

Jak na zawołanie, drzwi do mini gabinetu otworzyły się, a dziewczyna wyszła do salonu ze słuchawką telefonu przy uchu, okularach na nosie i plikiem papierów w dłoni. Słodko wyglądała.

Zaraz. Co?!

Wyminęła nas i od razu podeszła do komody, pociągając za jedną z szuflad. Odłożyła stosik kartek i zamiast nich wyciągnęła ogromny notes, który tak na dobrą sprawę widziałem po raz pierwszy.

Otwierając na odznaczonej stronie, powiedziała do słuchawki telefonu:

-Tak, dokładnie. Chciałam poprosić, żeby dopisał pan na listę te witaminy na wzmocnienie, które pan Styles powinien zacząć przyjmować. – mówiła, poprawiając okulary, które zsunęły się z jej zgrabnego nosa.

-To niesamowite ile ta dziewczyna ma werwy w sobie. – stwierdzenie Fabian wytrąciło mnie z przemyśleń. – Nie wiem czy na jej miejscu byłbym w stanie znieść tą całą presję.

Gdy mówił ja tylko kiwałem. Tak naprawdę nie przywiązywałem do tego jakiejś większej wagi.

-Niech się pan nie obrazi, ale gdybym miał tu pracować za darmo i jeszcze godzić to z moją własną edukacją, spasował bym. – jego szept zwrócił moją uwagę. Spojrzałem na niego, widząc delikatny uśmiech na twarzy.

-Jak to za darmo?  - zapytałem  zdezorientowany.

-Wolontariusze pomagają z własnej nieprzymuszonej woli. – odpowiedział od razu.

I właśnie wtedy we mnie wszystko uderzyło z niebywałą siłą. Wtedy zrozumiałem, dlaczego Indie była tak zasmucona, gdy uniosłem się i powiedziałem, że nie płacę jej za gadanie.

Pomagała mi nieodpłatnie i z własnej woli, a ja ją potraktowałem jak śmiecia.

-Ja już pójdę panie Styles. – oznajmił Fabian. Pokiwałem jedynie głową i dałem mu znak, że doskonale rozumiem co do mnie powiedział.

Zabrakło mi słów, żeby cokolwiek powiedzieć, żeby jakoś sobie to wytłumaczyć lub by móc siebie usprawiedliwić. Jednak prawda była taka, że nic mnie nie usprawiedliwiało w tamtym momencie. Fatalnie się czułem.

-Jeszcze raz bardzo dziękuję, do usłyszenia. – głos Indie po raz kolejny rozdźwięczał w moich uszach. Rozłączając się, odłożyła telefon na statyw i zamknęła wszystkie szuflady, wcześniej chowając wszystko co wyciągnęła.

Odwróciła się w stronę kuchni, wzdychając. Nawet na mnie nie spojrzała.

-Indie. – powiedziałem łagodnym głosem, zwracając jej uwagę. Chwilę później podeszła do mnie, przyglądając mi się i przykładając dłoń do mojego czoła.

-Masz gorączkę. Dobrze się czujesz? – zapytała głosem pełnym troski. Wybaczyła mi mimo wszystkiego co się wydarzyło. Myśl o tym napełniała moje oczy łzami. Nie chciałem płakać, ale nie byłem na tyle silny, by to powstrzymać.

-I-indie. – powiedziałem po raz kolejny, tym razem drżącym głosem. Dziewczyna stanęła krok bliżej, przyglądając mi się z ciekawością. Jej okulary wciąż miała na nosie, który marszczyła w zadumie.

-Co się dzieje, Harry? – zapytała, sięgając po chusteczkę i po chwilę ocierając moje spocone czoło.

Był to nagły impuls, który nagle zmusił mnie do wtulenia się w jej brzuch. Nie myślałem zbyt wiele, gdy owinąłem ramiona dookoła jej talii i wtuliłem się w jej koszulkę.

-Tak bardzo cię przepraszam. – dlaczego byłem taki emocjonalny? Nie wiem, ale w tamtej chwili czułem się z tym dobrze.

-Ale za co? – zadała pytanie, a ja poczułem jak jej palce przejeżdżają przez moje włosy.

-Z-za to co zrobiłem wcześniej. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. Nie chciałem cię popchnąć. – łkałem w jej koszulkę.

-Nic takiego się nie wydarzyło. – powiedziała nagle. Oderwałem się od niej i spojrzałem w jej oczy. – Odkąd wyszła z twojej sypialni byłam w gabinecie i załatwiałam sprawy związane z rehabilitacją.

-R-rehabilitacją? – zapytałem, patrząc prosto na nią. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech, który uwydatniał jej dołeczki. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że jest naprawdę piękna.

-No tak. Myślałam, że Mary ci o tym wspominała.

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Gdy jednak jakieś słowa skleciły się w mojej głowie i chciałem już coś powiedzieć oboje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

-Zaraz wrócę. – oznajmiła, odchodząc ode mnie i zostawiając mnie samego z wszystkimi nurtującymi mnie pytaniami.

***

Nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo chce mi się spać. Przepraszam za jakiekolwiek błedy, ale padam na twarz i podczas pisania oczy mi się same zamykały :(

Piszcie co myślicie. Proszę. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna i bardzo mnie to cieszy, gdy chcecie się nią ze mną podzielić . x

beautifully imperfect // h.s.Where stories live. Discover now