16

3.6K 401 21
                                    

Nie pamiętam już, kiedy ostatnio płakałem. To było tak dawno temu, że słowo płacz powoli wychodziło z mojego słownika. Nigdy nie byłem osobą emocjonalną — przecież to jasne, gdy długą część życia spędziło się na obijaniu kogoś pięściami, nawet za to nie przepraszając. Nigdy nie zdarzyło mi się też, żeby płakać nad przegraną walką — wiedziałem, że nie ma to sensu i że wkrótce znów będę miał okazję się wykazać.

Więc dlaczego teraz płakałem?

Może, dlatego, że miałem świadomość tego, iż stopniowo przegrywam moją najważniejszą bitwę, czyli moje życie.

Życie, w którym nareszcie odnalazłem ten pieprzony sens.

-Boże kochany — ponownie usłyszałem głos Indie. — Harry co się dzieje?

Stała przy mnie, kładąc dłoń na moje ramię i delikatnie masując je swoim kciukiem.

-Boli cię coś? — słychać było, że była zmartwiona. Nie dziwię się jej, bo w końcu obudził ją mój krzyk.

Nic nie odpowiedziałem, wciąż płacząc i nie potrafiąc tego powstrzymać. Chwilę później poczułem, jak kładzie dłoń na moim wilgotnym czole i odgarnia z niego moje włosy.

-Powiedz mi co się dzieje — wyszeptała, kładąc drugą dłoń na mój policzek i odwracając moją twarz w jej stronę.

-J-ja umieram  - mój głos się łamał i w tamtej chwili czułem się jako cholerny mięczak. Nie tego uczył mnie Joe.

-Oh Harry — westchnęła i usiadła na skraju łóżka, przytulając mnie do siebie.

Wtuliłem się w nią, nie powstrzymując się od łez, które były pochłaniane przez materiał jej koszulki, podczas, gdy ona delikatnie gładziła mnie swoimi dłońmi po plecach i po głowie, próbując chociaż trochę mnie uspokoić.

-Ja nie chcę u-umrzeć — szlochałem.

-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

-Nic nie będzie dobrze, Indie — odsunąłem się od niej, by móc spojrzeć w jej oczy, które także były zaszklone. — Teraz, gdy w końcu uświadomiłem sobie, że mam po co żyć, ja umieram i nie ma od tego odwrotu.

-Harry... - położyła dłoń na moim policzku, gładząc go i ocierając przy tym moje łzy. Chwyciłem za jej nadgarstek, nie pozwalając na to, by odsunęła się ode mnie

-Nie chcę cię stracić — wyszeptałem, przymykając powieki i przygryzając wargę, gdy poczułem, że ponownie zbiera mi się na płacz.

-Proszę zostań dzisiaj ze mną — powiedziałem, nadal nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy. Nie wiedziałem, jak zareagowała na moje wyznanie. Milczała cały czas.

-Oczywiście — odparła od razu, odchodząc ode mnie i okrążając łóżko, tak by po chwili położyć zaraz obok mnie. Ja także opuściłem swoją głowę na miękkie poduszki i przez chwilę wpatrywałem się w sufit, tłumiąc w sobie łzy. Bałem się, że wszystko zepsułem swoimi słowami. Nic nie mówiła, więc zaczynałem myśleć, że przestraszyłem ją swoim wyznaniem.

Nie minęło pięć minut ciszy, a ja usłyszałem szelest kołdry. Zamknąłem oczy, nie chcąc mierzyć się z rzeczywistością, że jednak zmieniła zdanie i odchodzi do swojego pokoju. Byłem na to za słaby.

Nagle poczułem jej ciepłą dłoń na mojej klatce piersiowej, zaraz potem także umiejscowiła tam swoją głowę. Jej ciało leżało bardzo blisko mojego — czułem bijące od niej ciepło.

-Ja też nie chcę ciebie stracić, Harry — wyszeptała nagle, przyprawiając moje serce o szybsze bicie.

***

Piszcie co sądzicie o tym rozdziale :)

Miłej niedzieli x

beautifully imperfect // h.s.Where stories live. Discover now