-2-

1.9K 141 95
                                    

Chłopak, po zjedzeniu obiadu, poszedł pobiegać do pobliskiego parku, w którym spędził część swojego dzieciństwa, na placu zabaw. Wcisnął słuchawki w uszy i pobiegł na owy plac zabaw, zobaczyć czy ktoś jeszcze się na nim bawi. Usiadł na ławce i przypatrywał się bawiącym się dzieciom, przypominając sobie, jak to on kiedyś był takim małym bąblem. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem na wspomnienie tego, lecz widząc zmierzającego w jego kierunku dość wysokiego blondyna, trochę zmarkotniał.
Nie wiedział czego chce, ale chyba nie chciał się dowiadywać.
Wstał z zamiarem kontynuowania treningu ale nadchodzący chłopak zastąpił mu drogę.

-Oi, Deku. -Zielonowłosy usłyszał głos czerwonookiego.

Katsuki Bakugo był jego przyjacielem z dzieciństwa, aktualnym rywalem, który na każdym kroku próbował udowodnić swoją wyższość nad każdym. Miał przydatny dar, dobrze walczył oraz był inteligenty i wbrew pozorom, potrafił współpracować z rówieśnikami. Był też dumny i dość agresywny, lecz w ostatnim czasie trochę mniej.

-Kacchan. -Westchnął Izuku, stając, bo wiedział, że i tak już nigdzie nie ucieknie. Lepiej było zaczekać i dowiedzieć się, czego chce. -Potrzebujesz czegoś?

-Tak, chodź. -Wyższy złapał go za nadgarstek i pociągnął za sobą, Izuku wyciągnął jedną słuchawkę z ucha.

Blondyn ciągnął go za sobą przez krzaki jakiś czas, w końcu zatrzymując się na małej polance między drzewami. Puścił rękę chłopaka.

-Więc? -Deku przerwał ciszę po chwili ciszy, zaczynając masować, trzymany wcześniej przez chłopaka nadgarstek.

-Mógłbyś mi coś poprawić w stroju. -Bardziej stwierdził niż zapytał blondyn, patrząc na niego swoimi karmazynowymi oczami.

-Mógłbym, zależy co.

-Chodzi o granaty. Te na ręce. -Dodał, upewniając się, że Izuku rozumie o czym mówi. -Chyba coś się w nich trochę psuje, zbierają mój pot ale wybuchy są dużo mniejsze niż powinny.

-Może z nimi jest wszystko okej, tylko twój pot wydziela mniej tej substancji. -Zielonooki wzruszył lekko ramionami, jednak zainteresował się tematem.

-Sugerujesz, że to ze mną coś nie tak? -Na czole chłopaka pojawiła się już mała żyłka ale postarał się opanować, wciskając ręce do kieszeni dresów. -Nieważne, mógłbym ci to przynieść?

-Jasne, przynieś w poniedziałek, w południe idę do pracowni i będę tam pewnie do wieczora.

-Dobra. To... To tyle.

-Okej, to ja lecę, cześć. -Chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł w całkiem innym kierunku niż przyszli i włożył słuchawkę do ucha.

Ponownie zaczął biegać, robiąc jeszcze parę okrążeń wokół parku i w końcu pobiegł w stronę domu.

•••

W poniedziałek, po kilku lekcjach oraz treningu, jak zawsze, Izuku skierował się od razu do pracowni. Musiał popracować nad swoim wynalazkiem oraz naprawić błąd w stroju Katsukiego.
Wszedł do sporego pomieszczenia oraz przebrał się w strój roboczy, założył gogle na głowę i zasiadł do pracy.
Po około godzinie usłyszał ciche puknięcie do drzwi parę razy i do pokoju ktoś wszedł. Zerknął w stronę drzwi, a widząc blondwłosego chłopaka wrócił wzrokiem do dokręcania śrubki.

-Hej. -Przywitał się z nim i wystawił język. Zwykle tak robił gdy się skupiał.

-Cześć. Gdzie mam ci to położyć? -Chłopak wszedł.

-Tam gdzieś walnij. -Izuku wykonał nieokreślony ruch ręką, który miał być chyba pokazaniem, gdzie ma położyć swój sprzęt.

Katsuki położył granaty na stół obok chłopaka i podszedł trochę bliżej, zaczął się przyglądać co chłopak robi.

-Kiedy mi je naprawisz? -Próbował jakoś zacząć rozmowę. Prawie nie rozmawiali od całego incydentu z pierwszej klasy. Zamienili może parę słów. -Potrzebowałbym to na poniedziałek, najpóźniej.

-Postaram się ogarnąć, jeśli nie do poniedziałku to w środę lub czwartek powinno być skończone, pasuje? -Oderwał na chwilę wzrok od narzędzi i popatrzył na chłopaka, odwracając się na obrotowym krześle i zdejmując na chwilę gogle.

-Ta, dzięki. -Chłopak stał z rękami w kieszeniach i nadal patrzył na chłopaka, jakby myślał, co powiedzieć.

-Jak chcesz to zostań. -Zaproponował niższy i ponownie odwrócił się do swojej roboty, przykręcił jedną śrubkę i sięgnął po miarkę i wstał. -Rozłóż ręce, proszę.

Od razu wykonał polecenie, rozkładając ramiona na boki. Izuku kucnął lekko i zawinął miarkę wokół talii chłopaka, zaznaczył ołówkiem, który wyjął zza ucha, na miarce numerek i wyprostował się.

-Już możesz opuścić, dzięki. -Usiadł na krześle i wyjął kartce, zaczął coś na niej notować, zakładając rękawiczkę, którą wcześniej na chwilę zdjął.

Ponownie zapanowała cisza, którą jednak po chwili przerwał Katsuki.

-Deku?

-Hm? -Mruknął tylko w odpowiedzi i wstał, podszedł do jednej z szafek i wyjął z szuflady jakieś papiery.

Wiedział, że to nie miło pracować podczas wizyty kolegi ale musiał skończyć wynalazek, aby zabrać się za zlecenie Bakugo. Dawniej mama wyczuliła go na punkcie uprzejmości.

-Na prawdę nic z tym nie robisz? -Nastolatek spytał nadzwyczaj spokojnie, jak na niego. W jego głosie nie było słychać ani krzty pogardy czy złości. -Serio zamierzasz to tak zostawić? To już trzecia klasa. Rozmawiałem z nauczycielami, gdybyś teraz wrócił na nasz profil, z twoim darem udałoby ci się zostać profesjonalistą. Zauważyłem, że już panujesz nad nim na tyle dobrze, że się nie łamiesz, może nie w stu procentach ale widzę postępy.

-Widzisz? -Izuku wstał z przykucku i przestał szperać w szufladzie z narzędziami. -Czemu mi to mówisz? -Starał się nie okazać, że się cieszy, że chłopak go pochwalił.

-Widzę, myślisz, że tylko ty obserwujesz rywali? -Blondyn prychnął cicho i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Midoriya westchnął.

-Wiem, że jesteśmy rywalami. Wiem, że obserwujesz mnie tylko z tego powodu, ale powinieneś się cieszyć, że twój rywal wyleciał z profilu bohaterskiego i teraz będzie robił coś dla ciebie, a konkretnie naprawiał sprzęt. -Podkreślił dobitnie ostatnią część zdania i przetarł oczy palcami. Nastolatek, który nadal stał przed nim już chciał coś powiedzieć, lecz Izuku był szybszy. -Myślisz, że odpuściłem sobie bohaterstwo? Coś o czym marzyłem od zawsze? -Oparł się ręką o stół i zabrał dłoń z twarzy, patrzył na chłopaka twardo. Katsuki trochę zdziwił się na widok takiego spojrzenia jednak nic nie mówił. -Nie odpuściłem i nie zamierzam, choć pogodziłem się już z tym wszystkim. -Skłamał.

-Deku, znam cię trochę. Wiem, że nie się z tym nie pogodziłeś.

-Nie znasz mnie.

-Każdy wie, że nie. Sonic wie, Kosmitka, ta twoja przyjaciółka Różowa Landryna. Cała klasa wie, wszyscy cię lubili.

-Po co mi to wszystko mówisz? -Izuku nie do końca rozumiał. Jego rywal mówił mu właśnie rzeczy, o których nie chciał myśleć. Przeczesał palcami włosy, odgarniając tym grzywkę z czoła i pokazując małego siniaka na czole.

-Co się stało? -Kacchan wskazał ślad na czole.

-Uderzyłem się o stół gdy podnosiłem coś z ziemi. Nie zmieniaj tematu. Po co mi to mówisz? -Drążył temat zielonowłosy.

-Wszyscy za tobą tęsknią.

Obaj nie odzywali się dłuższą chwilę. Katsuki patrzył na Izuku, natomiast on wlepiał wzrok w podłogę i porozwalane na niej papiery i dokumenty.

-Idź już, napiszę kiedy będziesz mógł odebrać granaty, cześć. -Rzucił przez ramię i poszedł przebrać się w codzienne ubrania. 

Zdjął bluzkę i założył koszulę, przebrał się do końca, zawiązał sznurowadła butów i wszedł do pracowni. Chłopaka już nie było, więc zgarnął swoją torbę i wyszedł. Skierował się od razu do swojego domu.

Profil Wsparcia [BakuDeku] ✓Where stories live. Discover now