-31-

1.1K 109 10
                                    

-Myślę, że nie będzie zadowolony, że to ja odbieram go z lotniska. -Katsuki próbował się wymigać od, na pewno, niezręcznego spotkania.

Inko stwierdziła, że musi wszystko przygotować, obiad i inne, bo na pewno jej syn będzie głodny, a nie ma nikogo innego kogo mogłaby poprosić o tę przysługę.

-Oh, Katsuki, przesadzasz. Z innymi waszymi znajomymi nie mam kontaktu.

Bohater westchnął głośno, widząc, że nic nie zdziała.

-Dobrze. O której ma przylecieć?

-Możesz się już szykować. Powinien być za około godzinę, a wiesz, że do Tokio kawał drogi. Mam nadzieję, że nie będzie opóźniony, bo sam widzisz jaka śnieżyca dzisiaj. -Kobieta zaniepokojona wyjrzała za okno, myśląc, czy to jednak na pewno dobry pomysł, żeby wysyłać mężczyznę po syna.

Wprawdzie nie padało bardzo mocno, ale w Tokio było znacznie gorzej.

-Spokojnie. Dam radę. W takim razie idę się przyszykować. -Powiedział blondyn, wychodząc z domu Midoriyi.

•••

Samolot z Waszyngtonu miał pół godziny opóźnienia, a więc tragedii nie było, ale to zdążyło zdenerwować Bakugo.
Tupał nogą podenerwowany i jednocześnie zestresowany. Nie widział się z Deku ponad cztery lata i nadal nie mógł uwierzyć, że naprawdę siedzi na lotnisku, czekając aż jego samolot wyląduje.
Bał się jak Izuku zareaguje na jego widok. Zdecydowanie bardziej wolałby widzieć Ochako, bądź Mei, niż jego.

Nagle z głośników rozległ się głos mówiący, że samolot z Waszyngtonu nareszcie wylądował.

•••

Izuku zszedł po schodkach prowadzących z dużego białego samolotu na asfalt, którym następnie skierował się w stronę budynku lotniska.
Był wykończony długą podróżą, a jeszcze czekało na niego odbieranie bagażu, co miało trwać około kolejne pół godziny, jak nie więcej.
Wszystkie mięśnie mu zdrętwiały. Nienawidził tego uczucia, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy wysiadał z samolotu czy samochodu po długiej podróży.

Po długiej odprawie i odzyskaniu swoich bagaży, na szczęście żaden nie zginął, skierował się w stronę wyjścia z lotniska. Wzrokiem poszukiwał swojej mamy, bądź kogoś znajomego.

Nagle zatrzymał się, przez co wpadło na niego parę osób.
Dostrzegł zmierzającą w jego stronę blondyn czuprynę roztrzepanych włosów. Po chwili zza tłumu ludzi wyłoniły się także czerwone tęczówki oraz reszta ciała mężczyzny.
Nie było wątpliwości, kim jest.

Ubrany był w jasnobrązowy sweter, ciemnobrązowe spodnie, a na to miał zarzucony szary zimowy płaszcz.

Bakugo bez problemu odszukał wzrokiem zielone włosy i tęczówki. Poczuł dziwne ciepło na widok oczu młodszego mężczyzny, za którymi tak tęsknił. Zaraz jednak to przyjemne uczucie rozlewające się w klatce piersiowej oraz motylki w brzuchu zniknęły, widząc wzrok, jakim patrzył na niego Izuku. Był to szok pomieszany z niedowierzaniem i jakby złością, smutkiem, ale i trochę... Radości.
Brwi miał lekko zmarszczone.
W dalszym ciągu stał w miejscu, czekając aż wyższy do niego podejdzie. Nie mógł ruszyć się z miejsca.

-Hej, Deku. -Przywitał się Katsuki, gdy wreszcie dotarł do chłopaka.

-Hej... Czemu ty tu jesteś? -Zapytał od razu.

-Twoja mama poprosiła mnie, żebym cię odebrał, bo była zajęta. -Wyjaśnił, biorąc walizkę drugiego, przez co ten pozostał tylko z podręczną torbą. Izuku nie zwrócił na to większej uwagi, co trochę zdziwiło Katsukiego. -Chodź. -Rzucił jeszcze przez ramię, kierując się już w stronę wyjścia.

Midoriya bez gadania poszedł za nim. Wyszli z budynku, a następnie skierowali się do drogiego samochodu jednego z bohaterów.
Starszy otworzył bagażnik i schował do niego torbę piegowatego. Pokazał mu, gdzie ma usiąść i wsiedli.

Gdy tylko obaj zapięli pasy, Katsuki wyjechał z zatłoczonego parkingu. Dużo osób przyleciało z Ameryki na święta do rodziny czy znajomych.

Bakugo nie wiedział o czym rozmawiać z kolegą, który wlepił wzrok za szybę i patrzył na uspokajającą się powoli burzę śnieżną oraz na japońskie widoki.
Jedyną rzeczą jaką wiedział o nowym życiu Izuku było to, że udało mu się wspiąć na szczyt i był na pierwszym miejscu w rankingu amerykańskich bohaterów. Niestety, na pierwsze miejsce na świecie jeszcze nie udało mu się wspiąć, lecz był blisko upragnionego tytułu.

-Jak tam praca? -Odezwał się, gdy cisza między nimi zaczynała się robić wyjątkowo niezręczna i nieprzyjemna.

-Dobrze. -Odparł krótko, nie odwracając wzroku od szyby.

Katsuki popukał zakłopotany palcem o kierownicę, zatrzymując się na światłach. Izuku wyglądał na zamyślonego, a Katsuki próbowała wymyślić temat do rozmowy z dawnym przyjacielem.

Nie tylko ta cisza między nimi go denerwowało, a fakt, że Deku ewidentnie nie miał zamiaru się do niego odzywać. Co się dziwić?

Bakugo w czasie tych czterech lat wydoroślał, zmężniał i jeszcze bardziej wyprzystojniał, z resztą nie tylko on, co tylko bardziej onieśmielało Midoriyę.
Obaj nie wiedzieli, co powiedzieć, jak się odezwać.

-Masz kogoś? -Westchnął ciężko czerwooki, ruszając, mówiąc wreszcie to, co cisnęło mu się na usta od dłuższego czasu.

Piegowaty nareszcie oderwał wzrok od szyby, co ucieszyło drugiego.

-Chodzi ci o związek?

-Taa...

-Nie, nie mam nikogo. -Wzruszył ramionami i spojrzał na zakorkowaną drogę przed nimi.

Ta wiadomość ucieszyła blondyna, który walczył z tym, by się nie uśmiechnąć.

-Mieszkasz sam?

-Tak, chyba że liczyć moją menadżerkę, która czuje się u mnie jak u siebie.

Bakugo uśmiechnął się delikatnie, co zdołał zauważyć młodszy. On się jednak nie uśmiechnął.

-A ty? -Spytał jeszcze cicho Izuku.

-Ja też mieszkam sam.

Izuku nie odpowiedział i między nimi znowu zapanowała cisza, która jednak została po chwili przerwana.

-Twoja mama ci mówiła, jak będzie wyglądać wigilia, czy nie?

-Nie.

-Przychodzicie do moich rodziców. -Odpowiedział i po krótkiej chwili dodał. -Ja też przyjdę.

-Dobrze wiedzieć... -Wymruczał pod nosem Izuku.

To będą ciężkie święta, przeszło przez myśl Bakugo, gdy parkował pod domem Midoriyi.

Profil Wsparcia [BakuDeku] ✓Where stories live. Discover now