s E v E n T e E n

96 13 2
                                    

pov chanyeol

— Przepraszam!— Baekhyun szloch głośno w moje ramię, wycierając wszystkie smarki w materiał mojego polo.— Tak strasznie... strasznie cię przepraszam Chanyeol! Miałeś rację!

— Baekhyunnie uspokój się i powiedz mi na spokojnie co się stało— ujmuję jego policzki i delikatnie wachluję jego twarz dłonią.— Oddychaj głęboko aniołku. Wszystko już jest dobrze.

— Nie jest Chanyeol— pociąga głośno nosem, a mnie serce się kraje widząc go tak roztrzęsionego. Cóż nie ukrywam, iż jestem na niego nieco zdenerwowanych za ten głupkowaty pomysł, a także za wielkie zdziwienie przez ten nieszczęsny– nieznany mi jeszcze–wypadek. Mimo to moja złość nie daje się we znaki, ponieważ miłość i troska jaką czuję do Baekhyuna z przewagą oszałamiają mój umysł i nie pozwalają mi go w tym momencie skarcić. Przytulam go jedynie, delikatnie gładzę plecy, muskam spocone czoło i kołysze w rytm spokojnie szumiącego wiatru.
— Oni mieli heroinę... a ja jestem brudny. Ona zabiła moją matkę... oni mieli heroinę, ja jestem... jestem brudny— mamrocze gorączkowo powtarzając w kółko te informacje, które zaczynaja zataczać koło w mojej głowie.— On mnie dotknął— po chwili Baekhyun wycedza przez zęby kolejne gorzkie słowa, które dotykają mnie jeszcze bardziej.— A ja nie chciałem. On miał rękę... miał ją na...

— Już spokojnie kochanie— mocno przytulam jego policzek do swojego ramienia. Teraz jedyna osoba, która zasługuje na porządna karę jestem ja. Jak mogłem tak nie dopilnować Baekhyuna, że trafił w towarzystwo ćpunów i erotomanów, szukających takich pięknych nastolatków do okaleczenia ich cudownej niewinności. Teraz mam już żal tylko do siebie i jestem w stanie ponieść karę tutaj na ziemi, którą sam sobie wyznaczę, a także tą w piekle, którą przygotuje dla mnie sam szatan za bycie paskudnym człowiekiem.
— Baekhyunnie— mówię przełykając ciężko ślinę. Nie chcę zadawać mu tych pytań, ale muszę wiedzieć jak powinienem z nim teraz rozmawiać i co dokładnie się stało.— Czy on... dotykał cię gdzieś jeszcze?

— Nie...— mamrocze niewyraźnie przez łzy i kaszel.— Tylko tam...— mówi niepewnie układając dłoń na swoim pośladku po lewej stronie.— Ale jeszcze... po twarzy i za ramię.

Cóż te słowa nie niosą mi ulgi, ponieważ jakiś pijak skrzywdził mojego delikatnego chłopca. Niemniej jednak wzdycham cicho dziękując w duchu, że malutka niewinność Baekhyuna nie została pogwałcona w żaden inny sposób.

— Nie zrobili ci innej krzywdy skarbie?

— Nie... nie, ale chcieli. Oni... oni chcieli mnie zabić. Chcieli mnie zabić heroiną. Bo ona zabiła moją matkę— sapie gorączkowo opadając bezwładnie w moje ramiona. Omdlał wycieńczony natłokiem tych wszystkich negatywnych i potwornych emocji oraz wrażeń. Nie mam serca ciągnąć dalej tej ciężkiej rozmowy, więc postanawiam, iż to idealna pora, aby wrócić do hotelu.

Baekhyun mimo braku całkowitej świadomości trzyma się na własnych nogach i z moją małą pomocą wsiada do taksówki stojącej nieopodal klubu. Wsadzam go do środka jako pierwszego i porządnie usadzam na siedzeniu, aby podczas podróży nic mu się nie stało. Sam siadam blisko, najbliżej jak tylko mogę, aby uspokoić go gdyby odzyskał świadomość i zaczął panikować.

— Oho! Widzę, że impreza się udała— taksówkarz śmieje się spoglądając na nas w tylnym lusterku, ale nie udziela mi się jego dobry humor.

— Wręcz przeciwnie. Proszę jechać— mówię surowo zaciskając zęby i podaje adres dopiero wtedy, kiedy mężczyzna przekręca kluczyk w stacyjce, a auto rusza z cichym warkotem silnika.

***

Baekhyun nie budzi się już kilkanaście dobrych minut. Jego młode serce bije w piersi jak oszalałe, z pewnością starając się zniwelować jakoś razem z mózgiem obraz tych okropnych wspomnień. Ale już niczego nie musi się bać, teraz jest bezpieczny. Przyrzekam, że przy mnie nic ci się nie stanie mój przepiękny kwiecie moreli.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 25, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

𝓁𝑒 𝓅𝑒𝓉𝒾𝓉 𝓅𝓇𝒾𝓃𝒸𝑒  «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now