T w E l V e

207 30 5
                                    

W końcu nadszedł czas, że z każdym dniem coraz śmielej całowałem usta Baekhyuna i łapałem jego dłoń. Nie mogłem oprzeć się pokusie ujrzenia jego słodkiego, rumianego uśmiechu i posmakowania ust z pozostałościami kwaśnego cukru z żelek. Nienawidziłem tego co słodkie, ale przy Baekhyunie ten smak zaczął powoli mi odpowiadać. Było w tym coś niezwykle pięknego. Baekhyun otwierał mnie na nowe doznania, uczył, że w tych starych też jest coś godnego uwagi. Dzięki niemu częściej zacząłem jeść prawdziwe francuskie śniadania i nareszcie poczułem się jakbym w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi. Miejsce, które było odgórnie przeznaczone specjalnie dla mnie.

***

Baekhyun jest piękny. Chyba w taki sposób od dzisiaj zacznę każdą swoją myśl o nim.

Ogrodowy zraszacz oblewa nasze półnagie ciała przyjemnie chłodną wodą. Leżymy brzuchami do góry, słuchając piosenki Eltona Johna Rocketman, którą puścili w radio. Baekhyun naprawdę bardzo upodobał sobie audycje ze starymi piosenkami. Pasuje do nich. Ma w sobie coś tak niewinnego jak dźwięki dawnych lat. Nuci pod nosem sunąc po smukłym brzuchu źdźbłem trawy.

— Smutna ta piosenka— mruczy wycierając szkła okularów przeciwsłonecznych z kropel wody. Nie czekając na moje pytanie od razu zaczyna rozwijać swój wywód.— Ja chyba nie byłbym w stanie zostawić tego co kocham i wylecieć stąd w zupełnie nieznane. W takim kosmosie musi być się naprawdę samotnym.

— No... i na marsie jest strasznie zimno i nie da się tam wychować dzieci— uśmiecham się nieznacznie pod nosem.

— Ale ty głupi jesteś— Baekhyun chichocze odwracając się na bok, przodem do mnie.

— Ale to nie ja to powiedziałem, tylko Elton— ze śmiechem kręcę lekko głową i również układam się na boku, podpierając głowę na dłoni.

— Chodź bliżej— Baekhyun wsuwa okulary na głowę, podwijając opadające na czoło włosy, zupełnie jak opaską. Ujmuje delikatnie dłonią mój policzek, a ja lekko przysuwam się bliżej niego i wtedy nasze usta łącza się w leniwym pocałunku.

Baekhyun zaczepnie wsuwa język między moje wargi i trąca ten mój licząc na jakąś odpowiedź. Szybko reaguję i z cichym śmiechem również zaczynam błądzić językiem po tym nastolatka. Szybko daje mi zdominować ten pocałunek. Delikatnie przewracam Baekhyuna na plecy nachylając się nad nim lekko. Układam dłoń na jego policzku i gładzę go kciukiem, niemal czując jak na skórę chłopca wkrada się obfity rumieniec. Po chwili czynność staje się coraz bardziej sensualna, przez co Baekhyun cicho stęka w moje usta i zaciska drobne dłonie na moich ramionach. Sunie nimi na moje łopatki, aby finalnie zatrzymać je na moim karku i delikatnie przyciągnąć mnie jeszcze bliżej siebie.

Całą romantyczność tej sytuacji jednak psuje piosenka Madonny. Baekhyun odsuwa się ode mnie i zaczyna coś jęczeć o jakimś plakacie i magazynie, który zostawił na murku od trasu. A że zraszacz ma szeroki zasięg, to pisemko pewnie jest już całe mokre. Odpycha mnie lekko od siebie i zrywa się z mokrej trawy pędem rzucając się przez cały ogród, aż do tarasu. Ślizga się na wilgotnym podłożu prawie upadając, w końcu jednak zatrzymuje się w odpowiednim miejscu. Bezlitośnie ściąga śpiącego kota z gazety i wzdycha z ulgą widząc, że na szczęście nic się z nią nie stało.

— Co masz Baekhyun?— unoszę się na łokciach i spoglądam na chłopaka, który podchodzi do mnie bliżej, ówcześnie wyłączając zraszacz, aby jego gazetka przypadkiem nie ucierpiała.

— Bravo. Zobacz!— siada z impetem obok mnie o mało nie miażdżąc mojej dłoni swoimi pośladkami.— W tym numerze jest plakat Madonny... ona jest naprawdę piękna. Super ma włosy na tym zdjęciu.

𝓁𝑒 𝓅𝑒𝓉𝒾𝓉 𝓅𝓇𝒾𝓃𝒸𝑒  «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now