n I n E

221 28 12
                                    

Jego usta nieudolnie starają się poruszyć w tym drobnym pocałunku. Jest jak zagubione dziecko. Nie. On nim jest na pewno. Kiedy szok ustępuje odsuwam się od niego szybko i ściskam dłoń na jego nadgarstku.

— Nie Baekhyun. Tak nie można— kręcę szybko głową odsuwając nastolatka od siebie na bezpieczną odległość.

— Nie mów, że tego nie chciałeś. Widziałem jak patrzysz mi się na usta.

— Patrzyłem się na nie bo masz ładny uśmiech, a nie dlatego, że chciałem cię pocałować— marszczę lekko brwi i wstaję z kanapy, na tyle ostrożnie, aby nie rozdeptać kota, który zaczął łasić się do moich kostek.— Baekhyun, jest między nami dziesięć lat różnicy. To niemoralne żebyśmy się całowali. Jesteś dla mnie zbyt młody.

— Chanyeol uspokój się. Gadasz jakby to był jakiś koniec świata.

— Bo to mógł być koniec świata. Jakby ktoś nas zobaczył. Twój tata na przykład? Co byśmy wtedy zrobili?

— Ale nikt nas nie widział— krzywi się lekko i wywraca oczyma.— Jak cię tak bardzo to rusza to już tego więcej nie zrobię. Nie wiedziałem, że jesteś taki ostrożny.

— Tutaj nie chodzi o ostrożność...

— To o co? O to, że wezmą cię za pedofila? Chanyeol— wstaje z kanapy i staje tuż przede mną.— To ja ciebie pocałowałem, a nie ty mnie. Jakbym tego nie chciał to bym tego nie robił— wzrusza ramionami. Podnosi kota z podłogi i powoli kieruje się do wyjścia.— Na razie Chanyeol— mówi i chwilę później znika za drzwiami.

Baekhyun chciał mnie pocałować, wcześniej popierając swój gest przeczuciem, że rzekomo ja miałem na to ochotę. Nie rozumiem, mam mętlik w głowie. Dlaczego to zaczęło brnąć w taką stronę? Czy to był błąd pozwalając Baekhyunowi przekroczyć moją strefę komfortu? Nie mam pojęcia. Ile ścieżek i decyzji musiałbym zmienić, aby to się nie wydarzyło? A może jednak to było już gdzieś wyżej zaplanowane i nieważne jaką drogę bym wybrał nasze usta w końcu by się spotkały. Los widać ma świetny ubaw używając mojego beznadziejnego życia, do swojej dziwnej zabawy. Nie chcę wciągać w coś w co nie musi się wydarzyć tego biednego dziecka. Przyznałem to przed sobą już nieraz, że Baekhyun jest śliczny, ale to zakazany owoc. Nie mogę go spróbować, nie mogę go dotknąć. Uschną mi od tego ręce, a przy sądzie ostatecznym zostanę potraktowany jak zbrodniarz, który odebrał niewinność temu pięknemu dziecku. Sam pocałunek już jest wielkim grzechem popełnionym na jego delikatnym ciele. Usta ciągle mnie pieką, chociaż czuję na nich słodycz. Karmelowe cukierki i truskawkową oranżadę. Baekhyun to boski diabeł, grzeszny anioł. Jego wulgarność i prowokacyjność jest jak ogień, chce mnie pochłonąć, ale muszę wiedzieć ile kroków się cofnąć aby się nie sparzyć. Jesteś przepiękny Baekhyun, ale nie możesz być mój. Chociaż kusi mnie porządnie i wabi mnie twój wdzięk jestem dla ciebie zbyt słaby, zbyt nieidealny. Dlatego musimy przestać. Ja muszę przestać.

Świat by nas nie zrozumiał.

***

Między mną, a Baekhyunem wisi ciężka atmosfera, którą sam wyhodowałem. Jest gęsta i lepka, nie umiem się przez nią przedrzeć i najmniejsze interakcje biorę z ogromnym dystansem.

— Same bzdury w tym sporcie— starszy Byun kręci głową przerzucając strony gazety.— Piłka nożna to monotonny i nudny sport...

— Bezsensowny— Baekhyun kiwa lekko głową i zbiera ze stołu brudne naczynia. Zanosi je prosto do zlewu, przy którym stoję. Odchodząc zaczepnie traca stopą moją łydkę i uśmiecha się pod nosem. Co za diabeł. Dobrze wie, że nie chcę ryzykować, a i tak będzie mnie paskudnie prowokować. Powinienem zapamiętać raz na zawsze, że obietnice Baekhyuna nigdy nie są poparte stuprocentową szczerością. Co prawda nijak się to miało do pocałunku, ale było naprawdę intensywnym bodźcem.

𝓁𝑒 𝓅𝑒𝓉𝒾𝓉 𝓅𝓇𝒾𝓃𝒸𝑒  «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now