E i G h T

191 30 8
                                    

— Zobacz jakiego znalazłem ślicznego kotka na przystanku, przygarniemy go?

Bywają dni, w których żałuję, że Baekhyun posiada swój klucz do tego domu. Dziś jest upalnie. Mam wrażenie, że wszystko się topi, a na rozgrzanym asfalcie można smażyć jak na patelni. Wiatrak raczej zawodzi niż dodaje ulgi. Obraca się powoli, jak zegarki na wystawie u jubilera, zamontowane na specjalnym, automatycznym podeście. W scenerii brylantów i wielkiego miasta wygląda to zjawiskowo, ale kiedy mam na myśli wiatrak, to już nie jest to niczym przyjemnym. Urządzenie owiewa mi leniwie nogi, tułów i twarz, a i tak czuję się jakbym gotował się od środka. Od upały chce mi się spać, a z drugiej strony nie czuję się zmęczony. Dzisiaj nie mam ochoty wystawiać chociażby nosa poza teren domu, a jednak obecność Baekhyuna z przykrością informuje mnie o tym, że tego dni raczej nie spędzę na kanapie.

— Zabieraj mi tego sierściucha sprzed twarzy Baekhyun— krzywię się otwierając jedno oko. Spoglądam na brudnego kota i kręcę głową. Jest jeszcze mały. Pewnie jakaś kotka niedawno się okociła, a właściciel nie miał co zrobić z gromadką kociąt i bestialsko wsadził je do pudełka zostawiajac gdzieś na uboczu drogi. Tyle dobrego, że jeden z nich trafił na Baekhyuna.

— Jest śliczny, prawda?

— Przepiękny. Brudny i śmierdzący. Ja go na pewno nie będę trzymał w domu.

— Ale jesteś świnka— krzywi się rozgoryczony i kładzie kotka na moim brzuchu.— Idę podlać róże, a wy w tym czasie macie się polubić.

— Jeszcze czego— wywracam oczyma i odstawiam kota na podłogę. Spoglądam na niego, a zwierzak unosi na mnie duże, zielone oczy. Wpatruje się tak chwilę w moją twarz. Jestem wręcz pewien, że ma w sobie coś z Baekhyuna. Takie duże, niewinne oczy, które pewnie skrywają za sobą dusze rozkapryszonego diabła. I chociaż po mnie tego nie widać, to serce mi mięknie kiedy kocię zaczyna ocierać się o moje kostki. Baekhyun chyba już się zorientował co jest moim słabym punktem i teraz bezkarnie żeruje na moim braku asertywności. Przez ostatnie kilka dni nie odmówiłem mu ani jednego słodycza, na który miał ochotę, ani ulubionej transmisji w radio, ani nie powiedziałem nie kiedy wyciągnął mnie na jakiś wyjazd do lasu tylko po to, żeby pobujać się na huśtawce na polu kempingowym.
— Jadłeś ty coś?— trącam kota delikatnie noga, a on z naturalnych przyczyn – głównie dlatego, że jest mały– przewraca się na bok i miałczy piskliwie.

— Baekhyun— wychodzę na taras, a kot za mną.— A ty masz jakieś pojęcie o zwierzętach?

— Noo... nie bardzo. Kiedyś zbierałem biedronki do pudełka po butach, ale wszystkie wyszły przez dziurkę i pochowały w moim pokoju.

— Aha biedronki...— mamroczę pod nosem i znowu spoglądam na kota.— Trzeba będzie tego sierściucha umyć. Pójdę po miskę i mydło.

Baekhyun jedynie kiwa mi głową i ciągnie za sobą wąż ogrodowy. Ja znikam znowu w środku domu, a mój nowy czworonożny kolega nie odstępuje mnie ani na krok.

— Co ty tak za mną łazisz? Ja nawet nie jestem miły— wywracam oczyma i wchodzę na schody. Okazuje się, że z tą przeszkodą kociak ma największy problem. Zaczyna piszczeć kiedy pokonanie drugiego stopnie staje się niewiarygonie uciążliwym wyzwaniem. I chociaż mamroczę do niego, że zaraz wrócę to on i tak ciągle płacze. Czego ja się w ogóle spodziewałem, to mały kotek, on sam pewnie jeszcze ledwo rozumie co miałczy, a co dopiero ludzką mowę. Podnoszę go na ręce i odbywam z nim trzydziestosekundową wyprawę na górę do łazienki i z powrotem na dół.

***

— Myślałem jak go nazwać— Baekhyun siedzi na murku majtając nogami. Piętami uderza o kamienie. Ja zaś w pełnym słońcu klęczę obok miski z wodą, starając się umyć małego kotka, który cały w mydle wyślizguje mi się z rąk jeszcze bardziej.— I wiesz co wymyśliłem?

𝓁𝑒 𝓅𝑒𝓉𝒾𝓉 𝓅𝓇𝒾𝓃𝒸𝑒  «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now