F o U r T e E n

141 27 8
                                    

Nim jednak nastał piątek musieliśmy jeszcze przeżyć całe cztery dni tygodnia. W tym czasie Baekhyun zdążył spakować się z miliona razy, dwa razy tyle zmienić zdanie co do sklepów i atrakcji, które chciałby odwiedzić, oraz zgubić kota.

— Na pewno jest pod poduszkami!— krzyczy rzucając się na kanape i zaczyna zgarniać z niej wszystko. Pierwszy raz jestem w domu Byuna w Étretat. Szczerze mówiąc niewiele różni się tym, w którym ja mieszkam. Chociaż może to niewiele to tak naprawdę milion zupełnie różniących te dwa domy niuansów.

Z zewnątrz jest całkiem podobny. Okna trochę przydymione, dach chyba starszy niż nasza trójka razem wzięta. Nie jest żółty, tylko ceglany. Obrośnięty bluszczem od strony o wiele bardziej skąpego ogrodu niż tego, który ma willa. W środku zdecydowanie bardziej nowoczesny. Wydaje mi się, że układ pomieszczeń jest nieco inny, a sufit o wiele niżej. W schludnym salonie, na samym środku stoi komoda, a na niej telewizor marki Neptun. Obok trochę kiczowata matrioszka, za nią smukły wazon ze sztuczną różą. Latające poduszki i koce o mało nie strącają z półki kryształowego wazonu z masą lukrecjowych cukierków w środku. Rozumiem już jakie kary stosuje Byun na swoim dziecku.

— Czemu go nigdzie nie ma?!— Baekhyun piszczy przejęty i chowa twarz w kocu opadając brzuchem na kanape.

— Może uciekł...— siadam obok i zerkam niepewnie na nastolatka.

— Nawet tak nie mów!— podrywa się do siadu.— Może jest u ciebie? Musi być u ciebie! Na pewno jest u ciebie, idziemy!

— Baekhyun, chwilę. Najpierw się uspokój— kręcę lekko głową.— To dziki kot, mógł uciec z wielu różnych powodów.

— Nie wiem czy jest dziki— burczy krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Tym bardziej... Może wrócił do swoich właścicieli— obejmuję chłopaka lekko ramieniem i przyciągam go bliżej siebie.

— Nie mów tak. Ja nie chcę żeby on ode mnie odchodził— podciąga nogi pod brodę i pociąga smutno nosem. Wiem ile ten kocur znaczy dla Baekhyuna, nawet mimo to, że nie ma żadnego konkretnego imienia i nie jest z nim nawet miesiąc.

— Posłuchaj Baekhyun— delikatnie ściskam jego dłoń w tej swojej.— Pójdziemy teraz do mnie i zaczekamy do końca dnia. Jeśli kot się nie znajdzie do jutrzejszego popołudnia, to wtedy wywiesimy ogłoszenie. Dobrze?

— Ale ja chcę żeby on już wrócił.

— Ja wiem, że ty chcesz już teraz, ale zobacz... niektóre rzeczy wymagają czasu, aby mogły się wydarzyć, rozumiesz, prawada? Może musiał gdzieś iść, na trochę, a może na krócej niż na kilka godzin. Może zaraz wróci, nie wiesz o tym.

— Nie podoba mi się to, że on w ogóle sobie poszedł... tak jakby było mu ze mną źle— krzywi się smutno i po chwili zaczyna cicho płakać.— Dlaczego wszyscy mnie zostawiają?

— Nie mów tak skarbie, to nieprawda— wzdycham smutno muskając delikatnie czubek jego głowy.— Ja cię nie zostawię, tata też cię nigdy nie zostawi.

— Mama już zostawiła i co?— mamrocze rozżalony i po chwili wyrywa się z moich objęć. Rzuca się biegiem w stronę schodów płacząc głośno. Po chwili trzask drzwi i tyle go widziałem.

Jego matka go zostawiła.

***

— Nie chce być wścibski— razem ze starszym Byunem wieczorową porą przy szklance whiskey i partii pokera rozmawiamy tak właściwie o niczym ważnym. Sesję skończył jakiś czas temu, wystawiając kolejny pozytywny wynik i uznał, że nie będzie jeszcze wracać do domu, bo Baekhyun jest nieznośny mówiąc ciągle o kocie, który uciekł.— Ale rano, kiedy szukałem z Baekhyunem kota on powiedział mi coś... o jego matce.

𝓁𝑒 𝓅𝑒𝓉𝒾𝓉 𝓅𝓇𝒾𝓃𝒸𝑒  «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now