𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕 𝟷𝟸 𝚃𝚘𝚌𝚑𝚊 𝚌𝚣𝚢𝚗́ 𝚑𝚘𝚗𝚘𝚛𝚢

257 9 4
                                    


𝟷𝟿𝟺𝟶, 𝟷𝟽.𝟶𝟻
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟷𝟶.𝟶𝟶

Minęło już kilka dni od ostatniego pikniku, poinformowałam dowództwo o chęci dołączenia do Szarych Szeregów Bartka. Chłopak został sprawdzony, po czym szesnastego maja przyjęty.

Nie każdy był z tego powodu zadowolony, lecz nie rozumiem ich powodów, w końcu czym Lipski zawinił?

Wracając do przyjemniejszych tematów to moje urodziny zbliżają się wielkimi krokami, chciałabym je spędzić z najważniejszymi dla mnie osobami, mianowicie z przyjaciółmi i rodziną. Póki co jeszcze nic nie zaplanowałam, ale wszystko w swoim czasie.

Tak w ogóle to dzisiaj ma się odbyć jakaś zbiórka, na której koniecznie muszę się znaleźć, ale mam dosyć sporo czasu, gdyż jest ona zaplanowana na godzinę trzynastą.

Nie mam zielonego pojęcia co mogę porobić, Tadeusza nie ma w domu już od rana, Mama poszła do piekarni, a Ojciec do jakiegoś znajomego pomóc w naprawieniu czegoś, sama nie wiem czego dokładnie.

Postanowiłam, że przejdę się do mojej nowej sąsiadki, ponieważ twierdzi, że drzwi do niej stoją dla mnie otworem i bez problemu w każdej chwili mogę ją odwiedzić.

Owa Pani nazywa się Stanisława, jest to jakaś stara przyjaciółka mej Babci, więc pewnie dlatego jest taka entuzjastyczna w stosunku do mnie.

Byłam już w pełni gotowa i uszykowana, przez co mogłam ruszać do kobiety.

Opuściłam mieszkanie i je zakluczyłam, bo aktualnie ten obowiązek spadł na mnie. W podskokach ruszyłam do wyznaczonego lokum, znajdującego się piętro wyżej.

Stojąc przed ,,Gniazdkiem" Leszczyńskiej, ponieważ tak się nazywała Pani Stanisława, lekko zapukałam do drzwi, a już po chwili ujrzałam w nich promienną, uśmiechniętą od ucha do ucha staruszkę.

- Ooo Tosia, co tam u ciebie dziecko? - Wyściskała mnie jak to miała zapewne w zwyczaju.
- Wszystko w porządku, a u Pani?
- Również! Wchodź to środka, nie stój tak na tej klatce schodowej. - Ponagliła mnie dłonią, a ja posłusznie wykonałam prośbę.
- Siadaj tutaj w salonie, a ja Ci zaparzę herbatkę. - Powiedziała i odeszła tak szybko, że nawet nie mogłam wygłosić sprzeciwu.

Chwilę potem ponownie ujrzałam sąsiadkę siedzącą na fotelu obok.

- No to opowiadaj, co u ciebie?
- Nic ciekawego. - Odparłam nie wiedząc co konkretnie mogłabym jej oznajmić.
- A u Tadzia i Rodziców wszystko dobrze?
- Pewnie.
- Zapomniałabym! Co z twoją Babcią?
- Chyba też się świetnie trzyma, choć nie miałam z nią kontaktu to tak mi się wydaje.
- Tosiu, mam takie pytanie, czy jesteś Harcerką?
- Ależ oczywiście! - Oświadczyłam, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że nie do końca ją znam, ale czy naprawdę taka osoba mogłaby być szpiegiem?
- To cudownie, iż taka młodzież jeszcze walczy o naszą Ojczyznę. - Ucieszyła się. - Ale uważaj.
- Czemuż to? - Odrazu po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę jaka głupia jestem, przecież to oczywiste!
- Z tego co słyszałam Państwo Misiak są Volksdeutchami...
- Ci znajomi mojej Mamy? - Spytałam zaniepokojona.
- Owszem, oni.
- To oni nie mieszkają tutaj na najwyższym piętrze?
- Właśnie tam zamieszkują.  - Westchnęła. - Nie daj się im.
- Jasne, będę ostrożna. - Poczęłam pić gorący napój.
- Pamiętasz Kasię i Tomka?
- Hmmm? A tych Pani wnuków?
- Tak, tak. Oni niedługo przyjadą do Warszawy, może zechciałabyś się z nimi spotkać?
- Pewnie! - Krzyknęłam radośnie. - Ja już bym musiała się zbierać. - Oznajmiłam.
- Oh szkoda. - Na jej twarzy wykwitł smutek.
- Za jakiś czas ponownie wpadnę. Dowidzenia! - Pożegnałam się i opuściłam lokum, a następnie powróciłam do mojego Rodzinnego mieszkania.

Pamiętaj o mnie | Kamienie na szaniecWhere stories live. Discover now