Maraton 1/3
- Co takiego? - Zapytała część grupy z wyczuwalną w głosie ciekawością.
- Mam chłopaka. - Powiedziałam na jednym wdechu i rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważając szeroko wpatrzone we mnie pary oczu, powodujące wrażenie jakby mówiły ,,nie gadaj".
- ŁOOO TY TAK SERIO? - Wydarła się podekscytowana Irka.
- Tak.
- W końcu! - Dodała radosna Basia.
- Kogo? - Zadał pytanie niezbyt przyjemnym głosem Rudy.
- Pewnie Bartek. - Mruknął Tadek pod nosem.
- Tak to Bartek.
- Żartujesz sobie? - Odparł cicho, tak jakby chciał aby nikt tego nie słyszał, choć coś mu nie wyszło. - Bartek? - Prychnął. - W takim razie szczęścia życzę. - Stwierdził, lecz wątpię by powiedział to z życzliwości, raczej z... w sumie nie wiem czego.
- Gratulacje! - Krzyknął Alek wraz z Grubym, Anodą, Katodą i Hubertem.
- Szczęścia! - Odezwała się Dusia.
- Dziwna jesteś. - Oznajmił Tadeusz przez co każdy w tym pokoju ucichnął.
- Co? - Zapytałam zirytowana.
- Niedawno byłaś taka mała i nienawidziłaś chłopaków i każdego wyzywałaś, a teraz masz swojego lubego.
- Interesujące. - Zaśmiały się dziewczyny prócz mnie.
- Zamknij się. - Burknęłam. - A opowiedzieć wam jak Zośka za przeproszeniem srał w gacie, gdy widział takiego jednego pana?
- Nie. Nie ma mowy. - Zaprzeczył mej propozycji Zawadzki.
- Dawaj! - Usłyszałam głośny krzyk paru uradowanych głosów.
- Więc tak... nasi Rodzice mają znajomych, taką Panią Lawendę i Pana Teofila, ten Pan jest wysoki, ubrany zawsze na czarno i sprawia lub sprawiał wrażenie groźnego, przynajmniej dla mego brata. Jak byliśmy mali przyszliśmy do tej pary. Teofil chciał wziąć Zośkę na ,,barana", ale ten zaczął uciekać. Na szczęście lub nieszczęście złapano go, co skutkowało tym, iż musiał on trafić na barki ów Pana. Tadeusz począł płakać i wydzierać się w niebogłosy, nawet wyzywał go od świń. - W tym momencie parsknęłam śmiechem. - No i później kiedy stanął na ziemi to cholernie wystraszony uciekł do ich domu, lecz nie mogło oczywiście być tak pięknie. Mój brat się zgubił. Trafił on do łazienki, w której stety lub niestety było ślisko i biedak, gdy usłyszał kroki się poślizgnął przez co wylądował w wannie, jednak nie był tam zupełnie sam. Były tam też karpie na święta. Biedaczyna zaczął się wydzierać ponownie, a kiedy go znaleziono to był cały brudny i mokry. No i kilka dni później jak byliśmy u nas w domu to ja - inteligentna sześciolatka zdecydowałam, iż przebiorę się za tego Pana. Ubrałam ciemny płaszcz, kapelusz oraz buty wojskowe. Choć byłam niska to miałam nadzieję, że uda mi się wykonać plan. No i Zośka siedział sobie na kanapie w salonie czytając książkę. Więc ja zakradłam się do niego od tyłu i krzyknęłam ,,Mam cię!" Na co biedny chłopaczyna ze strachu się popłakał i posikał. - Gdy skończyłam opowiadać każdy oprócz Bytnara i głównego bohatera mojej historyjki wybuchnął śmiechem.
- Biedna Zosieńska, z karpiami pływała. - Wysapał Alek dusząc się i turlając na podłodze wraz ze mną.
- Ogarnijcie się. - Mruknął Tadeusz w naszą stronę.
- Nie. - Odparłam, po czym zaczęłam znowu piszczeć ze śmiechu i bólu brzucha.
- Trzeba być asertywnym. - Stwierdziła cała czerwona Irka próbując nie począć znowu się dusić.
Po kilku minutach sytuacja się uspokoiła i przystąpiliśmy do dalszego jedzenia.
- A kiedy będzie alkohol? - Zapytał Rodowicz.
- Wieczorem dopiero, chcesz teraz cały wypić? Ta impreza trwa do rana! Nocujemy tu nawet! - Odparł Dawidowski.
- Co? - Zdziwiłam się. - To wy się tu zmieścicie?
- O to się nie martw. - Oznajmił Zośka. - Rodzice tu dzisiaj nie nocują, więc jest wolny ich pokój. Na łóżku śpię ja i Irka, a na materacu rozłożonym na podłodze Paweł z Anodą.
- Muszę z nim? - Wyraził swoje niezadowolenie ten drugi.
- Ty nie masz nic do gadania. - Wtrącił Jeremi.
- Natomiast w gościnnym śpi Katoda, Morro, Hubert i Heniek. Są tam materace i łóżko. Co do mojej sypialni to śpię w niej z Alkiem, Rudym i Jeremim. A dziewczyny śpią u Tosi.
- Co za mózg z tego Zawadzkiego. - Odezwał się Hubert.
- Dosłownie, widzisz jaki mądry ten chłopaczyna?
***- Tango Notturno?
- Oczywiście! - Wrzasnęła podekscytowana Dusia, a Paweł ułożył swoje palce na klawiszach fortepianu i począł klikać, a z instrumentu zaczęła wydobywać się piękna i cudowna melodia.
Stanęłam z boku, gdyż nie miałam towarzysza do tańca, ale i tak narazie wolałam pooglądać osoby poruszające się na parkiecie. Zośkę i Irkę, Dusię i Anodę, Alka i Basia oraz kilku chłopaków tańczących dla żartów śmiejąc się przy tym. Tylko nie było jednego osobnika płci męskiej... Rudego.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale na marne, gdyż Janka nigdzie tu nie było. Poszłam popatrzeć po innych pokojach, lecz nadal skutki były daremne. Wróciłam więc do salonu i zajrzałam na balkon. On tam stał. Patrzył się w zachód słońca przybierający czerwoną, wręcz krwistą barwę. Nie widziałam jego wyrazu twarzy, bo w końcu stał do mnie tyłem. Trochę Bałam się do niego podejść. Nie wiedziałam kompletnie co zrobić, ale muszę być odważna.
Niepewnym krokiem podeszłam do Bytnara, wcześniej zamykając drzwi.
- Janek? - Odezwałam się, lecz mój przyjaciel nie odpowiadał. - Janek! - Nadal brak odpowiedzi. - Janek halo tu ziemia żyjesz?!
- A mhm tak, przepraszam zamyśliłem się.
- Coś się stało?
- Naprawdę z nim jesteś?
- Tak, a to jakiś problem?
- Nie, nie, to żaden problem. - Posłał mi lekki uśmiech, który niemalże odrazu odwzajemniłam.
- Ładnie tu.
- Prawda.
- Tęsknie za tym co było kiedyś. Chcę do tego wrócić, wiesz?
- Nie ty jedyna. Choć przeszłości nie da się przywrócić, musimy żyć tym co jest tu i teraz. - Odparł spoglądając znowu w dal.
- Jesteś dla mnie ważny, wiesz? - Wypaliłam.
- Ty dla mnie też Tocha. - Potargał moje włosy przywołując tym gestem uśmiech na moją twarz.
Chłopak ten zawsze wiele dla mnie znaczył, pomimo tego, że kiedyś go nienawidziłam. Jest dla mnie cholernie ważnym przyjacielem, któremu jestem w stanie powiedzieć wszystko. Strasznie mu ufam. Myślę, że ja bez niego to nie to samo co ja z nim. Nie ma mnie bez niego. Płakałam? Przyszedł mnie pocieszyć. Miałam doła? Próbował mnie wyciągnąć z niego. Nie czułam się szczęśliwa? Pragnął zrobić wszystko tylko po to bym znowu odczuwała to uczucie. To on mnie wspiera bez względu na to jaką drogę wybiorę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego przyjaciela...
- Prezentów jeszcze nie otworzyłaś. - Przypomniał.
- Oh, fakt.
- To co, idziemy?
- Jasne.
Wyszliśmy przez drzwi balkonowe i znaleźliśmy się w pokoju dziennym, gdzie tańce trwały w najlepsze. Przeszliśmy więc do mojego Azylu. Po drodze Rudy wziął kilka pakunków.
______________________________________
Hej!
Słowa : 1000

KAMU SEDANG MEMBACA
Pamiętaj o mnie | Kamienie na szaniec
Fiksi Sejarah𝗦́𝘄𝗶𝗮𝘁 𝗼𝗱 𝘇𝗮𝘄𝘀𝘇𝗲 𝗻𝗶𝗲 𝗯𝘆𝗹 𝘀𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶𝗲𝗱𝗹𝗶𝘄𝘆. 𝗝𝗲𝗱𝗻𝗶 𝗺𝗮𝗷𝗮̨ 𝗹𝗲𝗽𝗶𝗲𝗷, 𝗮 𝗱𝗿𝘂𝗱𝘇𝘆 𝗴𝗼𝗿𝘇𝗲𝗷. 𝗡𝗶𝗲𝘀𝘁𝗲𝘁𝘆 𝗴𝗹𝗼́𝘄𝗻𝗶 𝗯𝗼𝗵𝗮𝘁𝗲𝗿𝘇𝘆 𝘁𝗲𝗷 𝗸𝘀𝗶𝗮̨𝘇̇𝗸𝗶 𝘇𝗮𝗹𝗶𝗰𝘇𝗮𝗷𝗮̨ 𝘀𝗶𝗲̨ 𝗱𝗼 𝘁𝗲𝗷...