𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕 𝟷𝟼 𝙲𝚘 𝚛𝚘𝚋𝚒𝚖𝚢 𝚌𝚑𝚕𝚘𝚙𝚊𝚔𝚒?

242 12 15
                                    



Pov. Antonina

Usłyszałam pukanie do drzwi i popędziłam w tamtym kierunku niczym wiatr. Gdy otworzyłam wejście zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Bartka trzymającego bukiet czerwonych róż.

- Serwus! - Przytuliłam się do niego.

- Serwus ponownie! - Odparł i podał mi kwiaty. - To dla ciebie.

- Jejuuu dziękuję, nie trzeba było. - Powiedziałam optymistycznie. - Wejdź. - Dodałam machając zachęcającą dłonią i o mało nie uderzając... przyjaciela.

- A ogółem co u ciebie?

- Wszystko git, narazie. - Zachichotałam. - A ty? Jak się trzymasz?

- W porządku. - Wzruszył ramionami.

- Chciałabyś pograć ze mną na fortepianie? Ostatnio jakaś wena mnie naszła by zagrać z kimś.

- Jasne!

Podeszliśmy do potężnego instrumentu i usiedliśmy obydwoje na tym samym taborecie ledwo się mieszcząc. Położyłam palce na klawiszach, co Lipski zawtórował i poczęliśmy grać.

Muzyka wydobywająca się z pianina wypełniła cały pokój tworząc bardzo przyjemny i radosny klimat, wszystkie problemy zdawały się znikać w oka mgnieniu.

Po kilkunastu minutach zdecydowaliśmy się zaprzestać tejże czynności, gdyż bolały nas już dłonie, jednak pomimo tego wspólnie postanowiliśmy aby zatańczyć.

Włączyłam muzykę w gramofonie i posłałam promienny uśmiech Bartku, a następnie chłopak podał mi dłoń zapraszając mnie do tańca, którą niemalże odrazu przyjęłam. Przybliżyłam się do niego i spojrzałam w jego piękne tęczówki.

- Ich liebe dich. - Mruknął.

- Wiesz, że nie umiem Niemieckiego...

- Kiedyś się dowiesz co to znaczy.

Poruszaliśmy się w wolnym rytmie przytulając się do siebie. Towarzysz obejmował mnie w talii co przyprawiało mnie o uczucie motylków w brzuchu. Cały czas czułam się niezmiernie szczęśliwa.

Może ja coś do niego czuję? Nie, nie ma mowy.

Kłamstwa

A co jeśli... się zakochałam?

Wow, Amerykę odkryłaś

Nie...

Pfff tak

Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak się do mnie zbliżył i musnął moje wargi. Stanęłam jak oniemiała.

- A teraz muszę się zbierać. - Tymi słowami wyrwał mnie z transu.

- Nie, zostań jeszcze.

- Nie mam innego wyjścia?

- Owszem, nie masz. - Zaśmiałam się delikatnie.

- No to w takim razie ulegnę. - Uśmiechnął się już nie wiem, który raz.

- Zmęczona jestem tymi tańcami, może zjemy coś i pogramy w karty?

- Pewnie, chodźmy do kuchni. - Odparł z entuzjazmem i w podskokach udaliśmy się do kuchni.

- Na co masz ochotę?

- Szarlotka... Dawaj, zróbmy ją!

- Ohooo oczywiście! - Rzuciłam się do szafek jak dzik na szyszki i wyjęłam z nich w oka mgnieniu potrzebne mi produkty.

Pamiętaj o mnie | Kamienie na szaniecWhere stories live. Discover now