ROZDZIAL VIII- Szept wspomnień

271 15 1
                                    


Draco od dawna miał koszmary. Widział w nich Voldemorta, jego trupio bladą twarz i oczy demona, wpatrzone w niego z gniewem. Bał się, chciał uciekać, ale nogi jakby wrosły mu w ziemię. Gdy Czarny Pan już unosił różdżkę, chłopak budził się, cały zalany zimnym potem. Wpierw te sny go przerażały i pognębiały niepokój, ale z czasem się do nich przyzwyczaił. Przypominały mu tylko o podjęciu nieuchronnej decyzji.
Ta noc nie różniła się od innych. Znów był okrutny śmiech i szkarłatne ślepia, jednak po chwili te oczy zmieniły barwę na czekoladową, a łysą głowę zastąpiły gęste, brązowe włosy. Dziesięcioletnia Hermiona siedziała naprzeciw niego i popijała herbatę, którą przygotowała babcia Druella. On sam był małym chłopcem, a filiżanka w jego dłoni drżała. Przyjaciółka posłała mu zachęcające spojrzenie.
- Ja...miałem dziś zły sen- wyznał- Otaczała mnie ciemność i słyszałem zimny śmiech.
- Mi też czasem przydarzają się koszmary. Mama mówi, że najlepiej myśleć wtedy o radosnych chwilach, które przegonią strach. Zresztą, to tylko wytwór naszej wyobraźni- położyła ciepłą dłoń na jego chłodnej ręce z krzepiącym uśmiechem- To się nie dzieje naprawdę, jesteś bezpieczny, Draco...
Chłopak otworzył gwałtownie oczy i zagryzł wargę. Po raz pierwszy od wielu dni nie był mokry od potu, a jego serce łaskotało przyjemne ciepło.
Śniła mi się Hermiona- przypomniał sobie- Wspomnienie Hermiony...Co ta Granger robiła w mojej głowie?! Jedna lekcja eliksirów i teraz będzie mnie nawiedzać w snach? To już wolę koszmary!
Ale oczywiście to nie była prawda. Sto razy wolał słyszeć ten melodyjny, łagodny głos niż okrutny śmiech, wbijający się w jego umysł jak szpileczki lodu. Zadrżał.
To się nie dzieje naprawdę, jesteś bezpieczny, Draco...
Uderzył się ręką w czoło. Niech ona już się zamknie!
Wstał i postanowił zacząć poranną toaletę, skupiając myśli wyłącznie na tym.
Drugi dzień szkoły minął lepiej niż pierwszy. Hermiona i Draco nie mieli okazji wejść sobie w drogę i za wszelką cenę starali się o sobie nie myśleć, więc zapanował pozorny spokój. Za to dziewczynę zaczęło denerwować zachowanie Rona. Lubiła go, był jej przyjacielem i przeżyli ze sobą wiele przygód, ale czy to powód, by teraz z nią...flirtować? Taka była prawda. Na lekcjach posyłał jej niczym nieuzasadnione uśmiechy, przytrzymał jej drzwi do Wielkiej Sali i usiadł stanowczo za blisko w pokoju wspólnym. Hermiona rzucała pytające spojrzenia w stronę Harry'ego, ale on wzruszał ramionami, mówiąc ,,mnie się nie pytaj, nie wiem, co mu strzeliło do głowy''.
Wieczorem brązowowłosa położyła się do łóżka i spoglądając na srebrzysty księżyc za oknem, pomyślała o Ronie. Czy coś do niego czuła? Był jej przyjacielem i zawsze go jako takiego postrzegała, a nigdy nie zastanawiała się, czy jest atrakcyjny. Bo dla niej nie był. Nie takich cech szukała u chłopaków, wolała kogoś dojrzałego, rozsądnego i troskliwego. A on? Był leniwy, zabawny i mało wrażliwy. A więc czy mogłaby kogoś takiego pokochać?
Przymknęła z żalem powieki.
Odpowiedź brzmi nie.
Następnego dnia, chcąc uniknąć towarzystwa Rona z podręcznikami udała się na błonia. Pogoda była ładna, słońce przyjemnie dotykało skóry, a ciepły wiatr targał włosami.
Usiadła pod drzewem, wyjęła potrzebne rzeczy z torby i zaczęła pisać kolejny esej. Stworzyła kilka zdań na swoim pergaminie i uśmiechnęła się do siebie. Wielu nie rozumiało, jak mogła tak dobrze się uczyć, w czym tkwiła tajemnica. A ona, prócz tego, że czytała dużo i słuchała uważnie na lekcji, wielkie plusy dostawała za właśnie takie wypracowania. Kochała pisać. Po prostu przykładała pióro do kartki i dawała się ponieść swojej pasji.
Może kiedyś napiszę jakąś książkę o życiu skrzatów albo o tolerancji wobec mugoli?- pomyślała- Kto wie.
I nagle zobaczyła, że jakaś postać siada nad jeziorem, całkiem niedaleko niej. Po jasnych włosach i sylwetce poznała Malfoya. Chciała go zignorować i pisać dalej, ale ciekawość wzięła górę. Obserwowała chłopaka jakiś czas i stwierdziła, że jest przygnębiony. Brodę opierał na kolanach i patrzył w dal z nieobecnym wyrazem twarzy.
Wtem uniósł na nią wzrok, a Hermiona poczuła, że pali ją twarz, jednak nadal patrzyła się w jego stalowe oczy.
Huśtawki skrzypiały, gdy kołysała się na nich dwójka dzieci. Z ich ust wydobywał się śmiech, który zaraz ucichł. Chłopiec westchnął.
- Co się tak smuci?- zapytała dziewczynka.
- Jutro muszę już wracać do domu.
- I to cię martwi? Przecież kochasz rodziców.
- Tak, ale...-spojrzał na nią i chciał coś powiedzieć, ale w końcu zmienił zdanie- Wolałbym zostać tu z tobą.
- Byłoby świetnie.
Hermiona natychmiast spojrzała w swój pergamin, a Draco szybko odwrócił wzrok. Znów w ich głowach pojawiło się niechciane wspomnienie i mieli wrażenie, że drugie też rozpamiętuję to samo.
Dlaczego Malfoy jest smutny?- zastanawiała się Hermiona, marszcząc lekko brwi.
Nic mnie to nie obchodzi!- warknął głos rozsądku.
Kolejne lekcje eliksirów nie były lepsze od pierwszej. Hermiona miała dosyć tego, że pracuje z osobą, która guzik wie o warzeniu wywarów, lekceważy jej polecenia i na każdym kroku irytuje. Dracona też denerwowała praca z dziewczyną, która co chwilę się wymądrza i traktuje go jak idiotę. Tak więc po kilku kłótniach, które skończyły się wylaniem połowy napoju i gniewnymi spojrzeniami Slughorna, zaczęli pracować w chłodnej obojętności. Draco bez zbędnych słów przynosił i przygotowywał składniki, a Hermiona w milczeniu poprawiała je i wkładała do kociołka. Ta cisza była w pewnym sensie zmianą na lepsze. Nie tracili czasu na głupie kłótnie i z wymuszoną uprzejmością podawali sobie potrzebne rzeczy. Jednak nie mogli pozbyć się delikatnego dreszczu gdy ich dłonie przypadkowo się spotykały i ukradkowych spojrzeń na siebie nawzajem. Draco był pod wrażeniem precyzji, a przy tym lekkości z jaką brązowowłosa sporządzała eliksiry, a ten wyraz skupienia na jej twarzy porównywał do anielskiego. Ona też zrozumiała, że chłopak naprawdę chce pokazać się od jak najlepszej strony. Zwinnymi ruchami kroił składniki, z każdym dniem robiąc to coraz lepiej i z uwagą czytał podręcznik. Nie chciała się do tego przyznać, ale lubiła jego obecność obok siebie. Czuła się dziwnie spokojna, gdy ich ciała dzielił zaledwie cal, a do jej nosa dochodził zapach szamponu Dracona. Chwilami nawet uśmiechała się ciepło, gdy chłopak nieuważnym gestem zrzucał korzonki na ziemię. Schylał się wtedy lekko zmieszany, a ona nie mogła się nie uśmiechać. Jednak gdy ich spojrzenia się spotykały, przybierała chłodną maskę i dalej mieszała wywar, a on piorunował ją wzrokiem. Draco nie lubił tak myśleć, ale w głębi duszy chciał, by jej piękne oczy patrzyły na niego bez gniewu czy pogardy. Chciał w nich zobaczyć ciepło i życzliwość tak jak kiedyś...
Wspomnienia nadal pojawiały się niechciane i uciążliwe. Draco najczęściej je widział we śnie, ale właściwie cieszył się z tego. Wolał oglądać wesołą twarz przyjaciółki niż okropną Voldemorta. Hermionę za to dawne chwile dopadały podczas nauki. Wpatrywała się w książkę i nagle jej myśli uciekały gdzieś do przeszłości, pokazując jej różne obrazy. Czuła się tym przytłoczona, bo sama już nie wiedziała, co myśleć o jasnowłosym. Nie lubiła rozdrapywać zabliźnionych ran, otwierać zamkniętych już na zawsze ksiąg i zatracać się w sentymentach. Draco myślał tak samo.
I może właśnie to ich coraz bardziej pchało ku sobie.
Cdn

Póki nie przyjdzie śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz