ROZDZIAL XXI- Udręka i namiętność

153 7 0
                                    

Tunel. Czarny, długi korytarz. Otoczona zimnym murem pustka.
Draco stawiał kolejne kroki w takim właśnie tunelu, nękany świadomością, że musi uratować kogoś bliskiego jego sercu. Zamiast jednak znaleźć wyjście, coraz bardziej zagłębiał się w chłodnej ciemności, która zdawała się nigdy nie kończyć. Dobiegniecie do celu miało mu zająć całą wieczność...
Chłopak gwałtownie otworzył oczy, które zaraz połaskotało światło porannego słońca. Jego okute dziwnym odrętwieniem zmysły zarejestrowały, że leży na łóżku we własnym pokoju, a towarzyszy mu siedząca w fotelu Narcyza. Przebudzenie syna wymalowało na jej ustach uśmiech ulgi.
- I jak się czujesz, kochanie? – zapytała nadzwyczaj troskliwym tonem, dotykając delikatnie policzka chłopaka. Szybko spuściła wzrok. - Lucjusz wczoraj mocno cię poturbował, a przecież samo wypalenie znaku jest męczące...I jeszcze ta sprawa z twoją dziewczyną...
- Hermioną? – wychrypiał Draco, a wraz z imieniem ukochanej powróciły do jego umysłu wspomnienia, prawda i ból.
Wydał z siebie jęk protestu, mocno i rozpaczliwie wbijając ciało w materac łóżka. Zmieszana Narcyza otworzyła usta, by ponownie zadać pytanie o stan zdrowia chłopaka, ale ten zbył ją machnięciem dłoni. Pokój więc wypełnia chwilowa cisza, w której blondyn zmagał się z pokrywającymi jego oczy łzami. Gdy stłumił w sobie szloch, skierował spojrzenie na swoją rękę, która wczoraj została napiętnowana Mrocznym Znakiem.
Marionetka. Własność. Niewolnik.
- A więc jestem śmierciożercą – mruknął Draco, nie kryjąc obrzydzenia i smutku. Jasne brwi Narcyzy zmarszczyły się niezwykle mocno.
- Przyzwyczaisz się - szepnęła z krzepiącą nutą, która zdawała się nie docierać do blondyna. Wydał z siebie wątpiące westchnienie.
- A co z ojcem? – dla własnego dobra postanowił zmienić temat.
- Zdaje się, że już ochłonął. Wczoraj był bardzo zły, to prawda, jednak dziś na śniadaniu wyglądał na spokojnego. Godzinę temu nawet zajrzał do twojego pokoju.
- Co za sukces!
Oczy kobiety przykryło strapienie, ale wargi za chwilę się uśmiechnęły.
- Przyniosłam ci z dołu prezenty – oznajmiła wesołym tonem, jak gdyby jej syn liczył dziesięć lat, a potem schyliła się i przetransportowała ładnie ozdobione pakunki z podłogi na łóżko. - Dostałeś kilka paczek. Chcesz otworzyć?
Draco w pierwszej chwili chciał warknąć, że nie, nie ma zamiaru bawić się w Boże Narodzenie, jednak w końcu uznał, że nie zrobi mu to żadnej różnicy. Bez większego entuzjazmu zabrał się za otwieranie prezentów. Kilka pierwszych przysłali krewni i znajomi z domu węża, ale ostatni zaadresowany był pismem, charakterystycznym tylko dla jednej osoby....Chłopak rozpakował go ostrożnie i nerwowo zarazem, a zaraz jego oczom ukazał się lśniący srebrem wisiorek oraz mała karteczka.
Ten prezent kupiłam Ci już dawno i mam nadzieję, że teraz Ci się spodoba. Jeszcze raz Wesołych Świąt!
Całusy,
Hermiona
Każde jej słowo zdawało się boleśnie zaciskać palce na jego sercu. W zdziczałym odruchu miał ochotę wyrzucić tę kartkę za okno, bowiem wiedział, że nie zasługuje na takie piękne podarki od niej.
- Kto ci to przysłał? – zapytała szczerze zaciekawiona matka, patrząc z podziwem na kosztowny naszyjnik. Draco powoli zawiesił go na szyi i postanowił, że nigdy się z nim nie rozstanie. Tak samo jak jego uczucie nigdy się nie wypali.
- Hermiona - jej imię ledwie wydostało się z jego gardła. Narcyza natychmiast przybrała zdenerwowaną minę. Była żoną śmierciożercy, ale jej serce pokrywała tylko cienka warstwa lodu i nie zaliczała się do zwolenników mordowania. Jeśli w grę jednak wchodził ktoś skażony mugolstwem, stawała się nieczuła.
- Co ty w niej widzisz, Draco? Ta dziewczyna ma brudną krew i przekreśla twoją przyszłość! To przez nią wczoraj oberwałeś od ojca! – wyrzuciła z oburzonym spojrzeniem.
- Przez nią? – przez twarz chłopaka przeszła surowość, lecz zaraz tylko zaśmiał się szyderczo. - Nie! To przeze mnie! Nie powinienem obdarzać jej uczuciem...
- Z tym się zgodzę...- rozdrażnienie w jej oczach zmieniło się w smutek. Widocznie pojęła, że słowa syna są szczere, a on znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Jej ton złagodniał. - Wiesz, że musisz ją zabić? W przeciwnym razie on zamorduje i ciebie i mnie. Nie uśmiecha mi się to oczywiście, ale przede wszystkim nie chcę dopuścić, aby tobie stała się krzywda.
Usta Dracona zacisnęły się w niemym bólu. Pokręcił szybko głową.
- Nie możesz zginąć, mamo...- jego twarz zdawała się teraz znacznie starsza niż w rzeczywistości. - Ale jej też nie potrafię zgładzić...
- Musisz wybrać, kochanie – chłodna dłoń Narcyzy dotknęła jego przesiąkniętej zimnem ręki w geście otuchy.
Draco odważył się posępnie skinąć głową. Świadomość, że zagrożone są dwie kobiety, na których najbardziej mu zależało, przyprawiała go o ból serca. Nie zamierzał żadnej utracić, lecz jego zdania nie brano pod uwagę. Przeklęty los chciał postawić go przed wyborem: matka czy ukochana?
Wisiorek na szyi stał się niebezpiecznie ciężki.
Voldemort odebrał mu wszystko. Ideą zatruł duszę ojca, tym samym pozbawiając go kochającego domu. Przysięgą zniewolił i pogrążył jego serce w mroku. Groźbą zabił poczucie z lat dziecięcych, że w Hogwarcie może być szczęśliwy i wolny.
Teraz, gdy Draco wracał pociągiem z przerwy świątecznej, przeklinał każdy metr, który zbliżał go do zamku. Czuł się pchnięty w otchłań zagubienia, z której nie potrafił znaleźć żadnego wyjścia. Wiedział, że nie zostanie katem Hermiony, ale nie mógł też skazać na śmierć matki. Miał wrażenie, że każdy krok pociągnie za sobą ciemność.
Podczas pierwszych dni w domu tęsknił za Hermioną i marzył, aby móc się z nią spotkać. W obecnej sytuacji postanowił jednak stworzyć między nimi dystans – namiastkę nadziei na zapobiegnięcie tragedii. Wedle swojego planu chłopak odczekał, aż jej brązowe loki znikną w dali, a dopiero potem zajął miejsce w jednym z powozów. Podczas kolacji udał się prosto do swojego stołu i całą siłą woli skupił się na leżącym przed nim talerzu. Nie chciał nawet nawiązywać z nią kontaktu wzrokowego. To przyniosłoby zbyt dużo bólu.
- Wszystko w porządku? – zapytał Zabini, gdy Draco, blady jak otoczony ciemnością księżyc, położył się na łóżku w ich dormitorium.
- Tak – odparł chłopak obojętnie.
- Powiedz, czy jesteś już jedynym z...nich? – w ciemnych oczach Blaise'a pojawiła się mieszanka ciekawości i strachu.
Draco w odpowiedzi jedynie skinął głową. Nie obchodziła go opinia Zabini'ego. Właściwie teraz wszystko traciło na ważności.
Hermiona poczuła ukłucie smutku, gdy tego ranka Draco wszedł do Wielkiej Sali, nie posyłając jej choćby krótkiego spojrzenia, co miał w zwyczaju, odkąd stali się parą. Ze zmarszczonymi brwiami skubnęła kromki chleba i zachodziła w głowę, dlaczego ta ukochana twarz nie jest zwrócona ku niej. Choć przez chwilkę. By mogła doznać przyjemnego ciepła w sercu i rozwiać niepewność.
Czyżby Draco się na nią gniewał? Z jakiego powodu? Czy zrobiła coś nie tak?
Ron rzucił jej pogardliwe spojrzenie, gdy przez dłuży czas obserwowała stół Ślizgonów.
- Kłopoty w związku? – zapytał z nutą kpiny, która dołożyła Hermionie nowy ciężarek do dźwigania. Wiedziała i rozumiała, że odtrącenie wywoływało w nim zdenerwowanie, jednak wina leżała także i po jego stronie, więc zamiast zgrywać dupka, powinien po prostu z nią na spokojnie porozmawiać. To jedyny sposób, aby się pogodzili, choć na razie nic na to się nie zapowiadało.
- Nie twoja sprawa – warknęła tylko i w tej chwili kątem oka zarejestrowała, że Draco kieruje się do wyjścia z sali. Szybko zerwała się z miejsca i pobiegła za nim, nie zważając na zdumiony wzrok Harry'ego i paru innych Gryfonów.
- Zaczekaj! – jej wołanie potoczyło się echem po korytarzu, gdy udało jej się zrównać krok z chłopakiem. Uczucie deja vu uderzyło w nią sekundę później. Ta scena aż nadto przypominała wspomnienie z pierwszej klasy. Wtedy również podążała za nim, chcąc coś wyjaśnić. Wtedy też nie wiedziała, czego się spodziewać. Wtedy też myślała, że może mu ufać.
A jeśli on ponownie obali tę teorię?
Jej serce ze zdenerwowania przyśpieszyło rytm. Nie chciała takiego samego zakończenia.
Blondyn zareagował na jej wołanie i powoli obrócił ku niej głowę. Przez jego twarz przemknęło zaskoczenie, a potem dziwny cień.
- Draco! – niemal pisnęła Hermiona i, nie zastanawiając się wiele, skoczyła mu na szyję. Rozpaczliwa potrzeba poczucia jego ciepła przeważyła obawy i rozsądek. W tej chwili nie dbała o jego reakcję.
Chłopak na niespokojny moment zastygł. Potem jego ramiona odwzajemniły uścisk, a usta pocałowały ją w czubek głowy. Uśmiechnęła się w wyrazie radości i ulgi, w duchu udzielając sobie nagany. Może zachowanie chłopaka było spowodowane po prostu zmęczeniem? Nie powinna wykazywać się taką strachliwością i tworzyć czarnych scenariuszy...
- Tęskniłam – wyznała zaczepnie, nadal tuląc się do jego ciała. Właściwie nie miała nic przeciwko pozostaniu tak na zawsze.
- Ja też – odparł głosem czułym, choć odrobinę zachrypniętym. Dziewczyna zadarła głowę, by móc na niego spojrzeć. Jego cera była bladsza, niż zapamiętała, a w oczach kryło się znużenie.
- Wszystko w porządku? Przeziębiłeś się? Jesteś taki chłodny... - stwierdziła, gdy jej palce dotknęły jego policzka. Draco zamrugał, a potem uśmiechnął się lekko.
- Może trochę. Zima robi swoje...
- W takim razie przygotuję ci coś ciepłego. Chodź, mam u siebie torebkę herbaty i kubki – po tych słowach brązowowłosa chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę wieży Gryfonów. Blondyn początkowo mocno się opierał, bowiem bliskość ukochanej w obecnej sytuacji doprawiała jego cierpienie, ale w końcu dał się zmanipulować uroczemu uśmiechowi dziewczyny i zaprowadzić do portretu Grubej Damy. Gdy Hermiona powiedziała hasło, pulchna kobieta zmarszczyła brwi na widok Ślizgona, jednak zaraz coś pojaśniało w jej twarzy i bez słowa protestu wpuściła ich do środka. Widocznie wieść o ich związku musiała dotrzeć także do jej namalowanych farbą uszu.
Para na palcach przemknęła przez pokój wspólny, a potem dostała się do dormitorium brązowowłosej, które obecnie nie gościło żadnej Gryfonki. Draco z zaciekawieniem zlustrował spojrzeniem własności Hermiony - ozdobione czerwoną narzutą łóżko, obramowane zdjęcia rodziców, książki na stoliku nocnym oraz elegancki kufer, który brązowowłosa właśnie otwierała.
Nagle w głowie chłopaka zajarzyła się myśl, że teraz ma szansę. Dziewczyna była odwrócona do niego tyłem i zajęła się szukaniem herbaty, więc stanowiła łatwy cel.
Jego palce zacisnęły się mocno na różdżce w kieszeni. Jedno zaklęcie i ocali matkę...
Nie!
Natychmiast wyciągnął dłonie z kieszeni, przerażony swoim zachowaniem, i spojrzał na nie nieufnie, jakby były zdradliwymi wężami.
Jak mógł pomyśleć o zabiciu Hermiony?!
Dziewczyna tymczasem włożyła torebki herbaty do kubków, zalała je wodą z różdżki, podgrzała zaklęciem i z uśmiechem obróciła się do blondyna, nieświadoma tego, co chciał przed chwilą uczynić.
- Proszę – wręczyła mu kubek, który przyjął z nieco zbyt intensywną wdzięcznością. Nie zwróciła jednak na to uwagi. – Usiądźmy.
Zajęli miejsca na łóżku brązowowłosej i zatopili usta w ciepłym napoju, rozkoszując się wspólną, spokojnie płynącą w powietrzu chwilą. Blondyn starał się skupić na odprężającym smaku herbaty.
- Dobre – stwierdził z uśmiechem, a potem jego oczy przykrył ból, gdyż ujrzał bransoletkę, błyszczącą na nadgarstku dziewczyny. Hermiona również zerknęła na prezent.
- Jest naprawdę śliczna, dziękuję ci – powiedziała szczerze, a potem nagle dotknęła łańcuszka, który wisiał na szyi chłopaka. Jej czekoladowe oczy rozszerzyły się z zachwytu. – Widzę, że mój podarek też ci się podoba.
- Bardzo – Draco uniósł jej podbródek i zmusił, by ich usta się zetknęły. Cudowny dreszcz przetoczył się przez ciała obojgu. Chcieli pokazać sobie nawzajem, jak silne jest ich uczucie. Dlatego chłopak pocałował ją, tak mocno jak nigdy. Dziewczyna powitała to z zadowoleniem i wplotła palce w jego jasne włosy. Nie wiedziała jednak, że za tą namiętnością kryje się rozpacz. I że spomiędzy zaciśniętych powiek Dracona płyną łzy.
Cdn

Póki nie przyjdzie śmierćWhere stories live. Discover now