ROZDZIAL XVI- Szczęście i odppwiedzialność

201 10 0
                                    

Zasypiasz, otulona miłymi wspomnieniami.
Śpisz, dryfując po morzu słodyczy i spokoju.
Budzisz się, pełna energii i radości , w przekonaniu, że ten dzień będzie piękny.
Czy tak wygląda ta szczęśliwa strona zakochania?
Hermiona miała okazję się o tym przekonać, przeciągając się na łóżku, obudzona przez delikatne promienie słońca. Jej usta formowały się w uśmiech, a w oczach coś migotało. Płomień uczucia, który wczoraj niespodziewanie odwiedził jej serce, jeszcze się nie wypalił. Wciąż ogrzewał jej ciało, a umysłowi dodawał nadziei.
W stanie błogiej półprzytomności podniosła się z łóżka i na palcach zbliżyła się do szafy, żałując, że jedyne co mogła z niej wyjąć, to szkolne szaty. Pospolite, szare, przyćmiewające urodę. Jakie miała szanse w takim stroju olśnić Dracona?
Dziewczyna szybko zganiła się za tę powierzchowną myśl. Nigdy nie należała do próżnego wianuszka dziewcząt, które skupiały uwagę chłopców za pomocą kuszącego ubrania, podczas gdy ich głowy były pustynią niemądrości. Hermiona zawsze uważała, że to charakter czyni człowieka wyjątkowym i teraz musiała być wierna wyznawanym wartościom. Draco lubił ją za osobowość, bo to właśnie nią wyróżniała się wśród roju dziewcząt. Ona przecież także nie zakochała się jedynie w jego aksamitnych włosach i stalowych oczach. To swoim humorem, spokojem i uprzejmością rozpalał jej serce.
Hermiona skinęła głową w geście przyznania sobie racji, wzięła ubrania w ręce i skierowała się do łazienki. Pomieszczenie nie było w najlepszym stanie, wszędzie walały się kosmetyki, szczotki do włosów, a nawet złoty brokat. Widocznie jej współlokatorki wczoraj musiały różnymi sposobami doprowadzić się do porządku po balu i ze zmęczenia nie sprzątnęły bałaganu.
Dziewczyna machnęła od niechcenia różdżką, chowając przybory do szafki i sprzątając brokat z podłogi, a potem włożyła na siebie szkolne szaty. Fryzurą postanowiła jednak przebić się przez schemat codzienności, układając brązowe włosy w kuszącym stylu. Gdy już była gotowa, wymknęła się na palach z dormitorium, nim Lavender i Parvati zdążyły się obudzić i zadać jej nowe pytania. Przeszła przez Pokój Wspólny, w którym siedziały zaledwie trzy osoby – reszta pewnie jeszcze smacznie chrapała po wczorajszej zabawie - i wyszła na korytarz. Tutaj również panowała cisza.
To właściwie korzystny obrót spraw. Grono osób, które może ją wytykać palcami i zarzucać, że tańczyła z wrogiem, zawęziło się.
Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech, a jej wzrok powędrował w stronę okna, na ośnieżone szczyty gór, błyszczące w porannym słońcu. Nagle naszło ją wrażenie, że wszystko układa się pomyślnie i że wreszcie odzyskała porządek świata, o który walczyła, odkąd została wypchnięta z domu Malfoy'ów. Nie mogło być lepiej. Przeżyła wspaniały wieczór, Draco odwzajemniał jej uczucie, a jutro zaczynała się przerwa świąteczna...
- Hermiona! - omal nie podskoczyła na dźwięk swojego imienia, który zaraz odciął ją od rozmyślań. Obróciła się powoli i ujrzała doganiających ją Rona oraz Harry'ego. Ich twarze były paletami różnych emocji. Wiedziała, że to nie wróży niczego dobrego.
- Cześć - przywitała się miłym głosem. Zielonooki już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale przerwał mu rudzielec, w którego niebieskich tęczówkach dominowała złość.
- Jak mogłaś?! – Hermiona tylko zamrugała, więc kontynuował ze zmieszaniem i gniewem zarazem - Myślałem, że uda mi się jakoś tolerować twojego wybranka, ale Malfoy?! Jak mogłaś się umówić z tą gnidą?!
- Ron, uspokój się! - warknęła dziewczyna, zirytowana jego wybuchem, a potem dodała łagodniej. Nie chciała się kłócić – To tylko wygląda tak źle...Pewnie myślicie, że Malfoy to dupek, ale on – mimowolnie się uśmiechnęła -...naprawdę się zmienił. Chciałam mu dać szansę, przecież każdy na nią zasługuje. No i wykorzystał ją. Nie żałuję, że z nim tańczyłam. On...nie jest taki zły.
- Wiesz co? Hańbisz nasz dom z tym śmieciem!- wykrzyknął rudzielec, którego słowa dziewczyny jeszcze bardziej rozgniewały. W oczach brązowowłosej pojawiły się iskierki irytacji.
- Przestań robić z tego jakąś wielką aferę, po prostu poszłam z nim na bal! I od kiedy to Gryfonom nie można tańczyć ze Ślizgonami? To jest właśnie ta zgoda domów, o której mówił Dumbledore!
- Ale to Malfoy, a ty już zgłupiałaś!
- No wielkie dzięki! On przynajmniej ma w sobie więcej męskości niż ty!
Ron się zatrzymał, wybałuszając oczy ze zdumieniem. Hermiona poczuła, że trochę przegięła, bo na policzkach chłopaka pojawiły się rumieńce, a w spojrzeniu przemknął smutek.
- Świetnie - mruknął i wyminął ich szybkim krokiem. Dziewczyna zacisnęła usta, nie mając pomysłu na zatrzymanie go. Czuła przez to wyrzuty sumienia, które wkradły się do jej beztroski. Uświadomiła sobie, że ten bal przyniósł jej nie tylko radość i uczucie, ale także odpowiedzialność za swoje czyny. Musiała teraz w oczach Gryfonów wyglądać jak zdrajczyni.
Jednak przecież Draco też musiał się borykać z tym problemem.
Harry nic nie mówił przez chwilę, obydwoje wpatrywali się w czubki swoich butów, aż w końcu zatrzymali się przed drzwiami do Wielkiej Sali. Hermiona spojrzała na niego.
- Czy ty też jesteś na mnie zły?- spytała cicho.
- Wiesz...nie podoba mi się to, że umieściłaś swoje uczucia w Malfoy'u. Martwię się, że może cię skrzywdzić – jego mina wyrażała szczerość i niepokój. A potem kąciki ust chłopaka uniosły się do góry – Ale zawsze byłaś od nas mądrzejsza i ufam twoim decyzjom. Chcę tylko, żebyś uważała, dobrze?
- Dobrze - uśmiechnęła się z ulgą, a on to odwzajemnił. Dzięki jego słowom poczuła się trochę lepiej, lecz nadal gnębiła ją smutna mina Rona...Nie chciała go zranić, jednak było to nieuniknione w układzie zdarzeń, który sama stworzyła.
Razem weszli do Wielkiej Sali, która była już sprzątnięta, przywrócona do pierwotnego stanu i obfitująca w pustki, tylko parę osób grzebało w talerzach z rozespanymi minami. Draco był jednym z tych osobników. Leniwie pił sok, ale rzucił wzorkiem na wchodzącą Hermionę. Żadne z nich nie skinęło sobie głowami, by nie spowodować nieprzychylnych szeptów, lecz to chwilowe skrzyżowanie spojrzeń wystarczyło na przywitanie.
Hermiona, powstrzymując uśmiech, usiadła przy stole Gryfonów. Rudzielec na jej widok prychnął, wbił wzrok w talerz i zaczął brutalnie dziobać bekon widelcem. Dziewczyna westchnęła w duchu, ale nie podejmowała próby rozpoczęcia rozmowy. Musiała dać mu nieco czasu na ostudzenie zazdrości.
Zaczęła więc w milczeniu przegryzać kanapkę, czując na sobie spojrzenia kilku osób –wszystkich Gryfonów, których oczy przypominały lasery. Skanowały jej każdy ruch, jakby szukając czegoś niepokojącego w dziewczynie, czegoś zdradzieckiego...
Spodziewała się, że tak to właśnie będzie wyglądać. Gryfoni przez jakiś czas potraktują ją z nieufnością i urazą...Miała nadzieję, że to godna cena za niebezpieczne uczucie.
Mniej więcej w połowie śniadania, Hermiona znów zerknęła na stół Ślizgonów. Draco widać był w innej sytuacji niż ona, bo rozmawiał i śmiał się z kolegami. Powinna czuć ulgę, ale nawiedzał ją również niepokój. Jak to możliwe, że Ślizgoni nie mają mu za złe tego balu?
Chłopak podczas kolejnego wybuchu śmiechu skierował swój wzrok na brązowowłosą. Uniosła kąciki ust w ciepłym uśmiechu. Skinął jej ledwo zauważalnie głową, co utwierdziło ją w przekonaniu, że dla niego warto znosić niezadowolenie Gryfonów.
Słońce powoli chowało się za horyzontem, przynosząc światu mrok i chłód.
Hermiona spacerowała po ośnieżonych błoniach, a z jej ust wydobywały się obłoki pary. W taki mróz lepiej było zostać w zamku, ale ona miała już serdecznie dość obrażonego Rona, ciekawskich spojrzeń Lavender i naglącej miny Ginny. Jak jeden wieczór może wpłynąć na całe najbliższe dni?
Pocieszała się faktem, że jutro pojedzie do domu na Święta i odpocznie od tego szaleństwa. Szaleństwa, którego sama chciała.
I wtem czyjaś dłoń przykryła jej oczy, zasłaniając pole widzenia. Z gardła dziewczyny wydarł się krzyk zaskoczenia. Nieznajomy przyciągnął ją do siebie i trzymał w uścisku. Automatycznie zaczęła się szarpać i zatrzymał ją dopiero rozbawiony głos przy uchu :
- Przestań mi się wyrywać.
- Draco?! – dziewczyna obróciła ku niemu twarz i oblała się rumieńcem, widząc znajome szare, błyszczące oczy. Chłopak uśmiechał się uwodzicielsko, nadal trzymając ją przy sobie. Dopiero teraz dotarł do niej charakterystyczny zapach jego perfum.
- Miło, że zauważyłaś.
- Ty idioto! - delikatnie uderzyła go pięścią w ramię - Omal nie dostałam zawału!
- Uspokój się, to był tylko żart - to mówiąc, pocałował ją. Przez chwilę dotykali się wzajemnie ustami z rozkoszą, a potem Hermiona oderwała się od niego i zapytała:
- Co ty tu robisz?
- Chcę spędzić z tobą trochę czasu, a błonia to świetne miejsce.
- W takim razie przespacerujmy się - powiedziała z uśmiechem, ciesząc się jego obecnością.
Zaczęli iść powolnym krokiem wokół jeziora, jarzącego się ostatnimi błyskami słońca. Zimny wiatr muskał ich twarze, zabarwiając je szkarłatem, a ciszę przerywały jedynie ich oddechy. Jednak to milczenie nie było krępujące. Nie potrzebowali słów, wystarczyła bliskość i dotykające się raz po raz ciała.
Nagle z pamięci Hermiony wypłynęła kwestia, która dręczyła ją podczas śniadania. Zmarszczyła brwi, obracając twarz ku chłopakowi.
- Wiesz, przez ciebie Gryfoni są na mnie źli. Zwłaszcza Ron - odezwała się z wyrzutem, ale jej głos zawierał żartobliwą nutę. Spojrzał na nią z pocieszającym cieniem w oczach.
- Przejdzie im. Przecież nie robimy nic złego.
Uśmiechnęła się. No właśnie. Ich postępowanie odbiegało od definicji czegoś negatywnego.
- A jak tam u ciebie? Obyło się bez bójek? – zażartowała.
- Też są trochę wkurzeni, szczególne Pansy, jednak mam to gdzieś – wyznał, wzruszając ramionami.
- Ale...nie masz jakiś poważniejszych kłopotów?
- Raczej nie.
- Hm, dziwne. Wychodzi na to, że Ślizgoni są bardziej tolerancyjni niż Gryfoni.
- O czym ty mówisz? - coś w jego głosie zdradziło niepokój.
- Widziałam jak się śmiejecie do siebie i zastanawiam się...- jej wzrok padł prosto na jego oczy i wydawał się bardziej intensywny - jaką bajeczkę im powiedziałeś.
Draco westchnął, czując palące poczucie winy. Mógł przewidzieć, że Hermiona jest zbyt spostrzegawcza i mądra, by nie skojarzyć faktów.
- Oszukałem ich, żeby zostawili nas w spokoju - wyjaśnił po chwili ciszy.
- Co im powiedziałeś? - westchnęła zniecierpliwiona - Draco, ja się nie gniewam, tylko chcę wiedzieć.
- No, że...- spuścił wzrok - to jest zabawa, gra, zemsta. Że tak naprawdę nic do ciebie nie czuję.
- Z pewnością uwierzyli - mruknęła chłodniej niż poprzednio, gdyż mimo wszystko prawda trochę ją zraniła.
Chłopak niespodziewanie chwycił ją za rękę, powodując u ich obojgu falę ciepła.
- Ale to są kłamstwa - powiedział cicho, a na jego twarzy malowała się szczerość. Chciał ją zapewnić o swoim uczuciu. Nie wiedział, na ile będzie ono mocne, ale był pewien, że nie może stracić dziewczyny. Od zawsze zajmowała w jego sercu ważne miejsce. Przy niej miał wrażenie, że świat jest o wiele lepszy.
Hermiona skinęła głową, uśmiechając się z czułością. Nie podobało jej się to kłamstwo, ale wiedziała, że Draco chciał dobrze dla ich obojgu. Miała w nosie, że Ślizgoni teraz się z niej naśmiewają. To żadna nowość. Ważne, że Dracona nie ma wśród nich.
Na znak zgody przytuliła go, tak jak kiedyś, gdy byli jeszcze dziećmi. W obecnym czasie te wszystkie chwile nabrały nowego znaczenia. To już nie była przyjaźń, tylko coś znacznie mocniejszego.
Draco również ją objął i pogładził jej kręcone włosy, pragnąc by ten moment nigdy się nie skończył. To niesamowite uczucie dawało o sobie znać. Chłopak zdał sobie sprawę, że od dawna go nie doznawał. Czyżby to była miłość, jakiej zabrakło mu w domu?
Jego rozmyślania przerwała jednak Hermiona, która z uśmiechem pchnęła go na zimny śnieg.
- Hej! - zawołał, pokonując zaskoczenie i szybko chwytając ją za kostkę z mściwą miną. Pociągnął mocno i brązowowłosa straciła równowagę, również upadając na ziemię, tuż obok niego. Z udawaną złością wzięła do ręki garstkę białego puchu i rzuciła nim w stronę chłopaka. Wybuchnął śmiechem, podniósł się na kolana i przygwoździł ją do podłoża, nachylając się na dziewczyną z wesołymi ognikami w oczach. Teraz wydawały się być barwy srebra.
Hermiona nie przestawała się uśmiechać, czując jego ciepły oddech na swojej twarzy.
- Takiego cię zapamiętałam - szepnęła. Zdumiony Draco uniósł brwi, a potem w odpowiedzi ją pocałował.
Cdn

Póki nie przyjdzie śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz