-35-

37 1 1
                                    

- My się znamy? - Zapytałam i spojrzałam na mężczyznę, Mason Mount... Piłkarz Chelsea... Co jest!?
- No jeszcze nie, ale Jack i Phil już trochę o tobie opowiadali - Powiedział i wyciągnął rękę - Mason Mount - Przedstawił się a ja uścisnęłam jego dłoń, Bartek także wyciągnął rękę. To jest prze słodkie...
- Maria Bednarek - Przedstawiłam się a Mason zaczął bawić się z małym.
- A jak ma chłopiec pięknej Marii na imię? - Zapytał w trakcie zabawy z Bartkiem.
- Bartek - Odpowiedziałam z uśmiechem i po prostu zakochałam się w sposób w jaki zachowywał się do dzieci.
- Co robisz tutaj w Londynie? - Zapytał zdziwiony i spojrzał na mnie.
- Chciałam gdzieś Bartka wziąć by nie siedział tylko w domu - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mam nadzieje że będę cię widywać bardziej regularnie - Puścił mi oczko, kolejny? Choć muszę przyznać że zauroczyłam się... Nawet to w jaki sposób się zachowuje w stosunku do Bartka, sprawia że strasznie mi się to podoba.
- No zobaczymy, może ty przyjedziesz do Manchesteru - Zaśmiałam się, Maria! Ty go znasz od kilku minut!
- Dziękuje za propozycje, na pewno skorzystam - Powiedział i spojrzał się na mnie - Pani psycholog - Zaśmiał się.
- Czyli Jack i Phil już trochę opowiadali? - Zaśmiałam się.
- Może troszeczkę - Odpowiedział z pięknym uśmiechem Mason Mount.
- Stary! Wszędzie cię szukamy! - Krzyknął męski głos i dwóch mężczyzn podeszło do Masona.
- Spotkałem Marię o której Jack nam opowiadał - Powiedział Mason w stronę Bena Chilwell.
- Ben Chilwell - Przedstawił się jeden.
- Kai Havertz - Przedstawił się drugi.
- Nie będę przeszkadzać - Powiedziałam i zaczęłam iść dalej z wózkiem.
- Do zobaczenia! - Powiedział za mną Mason a ja posłałam mu lekki uśmiech. Czy ja właśnie się zauroczyłam w gościu którego widzę pierwszy raz? Co jest grane...
Tydzień później w sobotę, musiałam iść do pracy, a niania Bartka się rozchorowała... Więc wzięłam go ze sobą, no jasna cholera... Przecież mnie z tej roboty zwolnią. Na spokojnie wzięłam Bartka do gabinetu i w rogu położyłam mate z zabawkami by się bawił, i się bawił.
- Proszę - Powiedziałam gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Cześć - Powiedział Pep i wszedł do pomieszczenia, odrazu zauważył młodego - No cóż to za słodziak - Zaśmiał się i usiadł na fotelu.
- Niania się rozchorowała więc musiałam go wziąć - Stwierdziłam.
- Na spokojnie, każdy wie że jesteś samotną mamą więc każdy to rozumie - Powiedział Pep i lekko mnie uspokoi - Mówiłaś że chcesz mieć z chłopakami taki typu warsztat, więc uznałem że czemu nie dziś? Każdy ma czas - Stwierdził a ja popatrzyłam na Bartka.
- O niego się nie martw, wiesz ile ciotek się tutaj znajdzie - Zaśmiał się i zaczęliśmy ten nasz warsztat, dokładnie taki sam jaki robiłam w Legii. Bartkiem zaopiekowała się jedna z sekretarek, wszystkie te kobity zakochały się w nim od pierwszego wejrzenia.
- Witam panowie - Powiedziałam wchodząc do pomieszczenia pełnego zawodników, stanęłam za "mównicą" i zaczęłam swój warsztat.
- Ktoś tutaj wie co to był dywizjon 303? - Zapytałam i spojrzałam na zawodników, cisza... Rękę podniósł Zinczenko.
- Dla tych którzy nie wiedzą. Czyli większości... Był to dywizjon Polaków, nie tylko Polaków, ale pojechali do Anglii żeby walczyć. Choć na początku trzymali ich daleko od samolotów, po jakimś czasie zobaczyli siłę Polaków. Polacy byli tam żeby walczyć o imię Polaków, także o Anglię. Jeśli jeden widział cel i odłączył się od grupy, jeden albo dwóch leciało z nim. Nie ważne co - Powiedziałam bardzo emocjonalnie i zauważyłam zainteresowanie na twarzach - Chcę żebyście i wy tak robili, nie ważne co pomagamy sobie. Wiadomo co nie? Damy wam markery, za moment i napiszecie co cenicie w każdej z tych osób. Uwierzcie mi trzeba mieć jaja! żeby stanąć przed kimś i napisać co podoba się nam w naszym „konkurencie". Mówimy tutaj także o przyjmowaniu komplementu. Nie stoimy i nie szukamy kto co mógł napisać, albo "to wiem, to napewno wiem. Ciekawe kto to napisał?". Przyjmujemy to z dziękuje. Trener ma markery - Powiedziałam i zauważyłam że trener chcę coś powiedzieć. Ale tak, pojechałam tym samym warsztatem co na Legii.
- Chcemy te zdjęcia oprawić w ramkę, będziecie mogli zrobić z nimi co chcecie. Ale jest to fajna pamiątka - Powiedział Trener i rozdał markery. Każdy wziął się do „pracy", podobało mi się zaangażowanie chłopaków. Chyba nigdy nie widziałam ich aż tak zmotywowanych na moich zajęciach, tak to jest po prostu „pierdzielenie" o Chopinie, a tutaj widać że ich to zainteresowało.
- A pani psycholog nie ma tutaj zdjęcia? - Zaśmiał się Phil Foden a ja tylko lekko się zaśmiałam.
- Zajmij się innymi osobami - Zaśmiałam się przyglądam się zawodnikom, widziałam zaangażowanie. Być może właśnie tak muszę ich motywować?
Tygodnie mijały, moja relacja z Mason Mount'em stawała się coraz bardziej bliska, praca była przyjemnością a Bartek świetnie się czuł w nowym otoczeniu. Żyć nie umierać.

Bliźniaczka | Bartosz KapustkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz