XIII. Intryga wychodzi na jaw

501 201 516
                                    

— Któż to się obudził? — Zdumiony Philipp odłożył gazetę na stolik i stanął nad łóżkiem kuzyna. — Jak się miewamy?

— Idź stąd — wymamrotał Amade. — Głowa mnie boli. Nie mam sił się z tobą droczyć.

— Ach, nie mów do mnie tak, jakbyś był moją żoną. — Skrzywił się Philipp i skrzyżował ramiona na piersi. — Nigdy nie przypuszczałem, że będę prowadził cię do powozu w takim stanie. Nie ukrywam, że musiałem się sporo natrudzić. Może i składasz się tylko ze skóry i kości, lecz wcale nie ważysz tyle, ile piórko — ciągnął, pomijając to, iż przeczołgał go za kołnierz. 

— Wyjdź już! — wrzasnął Amadeus, nie mając zamiaru słuchać jego paplaniny. 

— Jesteś niewdzięczny! Gdyby nie ja, leżałbyś tam do dziś! — krzyknął oburzony. Nie oczekiwał od swego gburowatego kuzyna uznania za to, iż nie pozostawił go na pastwę losu, lecz należało mu się choć podziękowanie.  — Zaraz wyruszamy do kościoła — przypomniał.

— Boże... Byliśmy w Wigilię i w Boże Narodzenie... Przecież i tak nie zostaniesz świętym — burknął, wychylając bladą twarz spod pościeli. — Powiedz mojemu ojcu, że nigdzie nie idę. — Wiedział, że narazi się na gniew rodziciela. Szanował pobożność ojca, lecz w obecnej sytuacji nie wyobrażał sobie wstać na równe nogi, a tym bardziej stawić się w świątyni.

***

Elena ziewnęła głośno, po czym wyciągnęła ramiona ku sufitowi. Mimo sporej ilości alkoholu, jaką wczoraj wypiła, czuła się tak, jakby cały wieczór spędziła o szklance soku wiśniowego. Podciągnęła się na łokciach, dostrzegając na fotelu Anę. Kobieta powstała z miejsca i z zaplecionymi na piersiach rękoma przystanęła przy ramie łóżka. 

— Rafael mi wszystko opowiedział — westchnęła cicho Ana, opadając na wolną połowę łóżka. — Zachowam jednak dla siebie, co o tym myślę — rzekła, sięgając po liścik leżący na stoliku nocnym. — Enriqueta przyniosła to dla ciebie — oznajmiła i podała szwagierce kopertę.

— Zapewne kolejne wynurzenia zranionego mężczyzny — westchnęła Elena, oglądając z obu stron kopertę. — Nawet się nie podpisał. — Pokręciła głową niezadowolona. — Spal to. Nie zamierzam zgadywać, kim jest — poleciła poirytowana. 

— Może zdradził swe imię w środku. Otwórz i się przekonaj — poprosiła podekscytowana Ana, podając jej nożyk do papieru. — Jestem ciekawa, co może być w takim liściku miłosnym.

— Same brednie, żałosne porównania do płatków róż, gołębic, gwiazd na niebie... — wymieniała ze znudzeniem. Podobne listy dostawała po każdym balu. Kiedyś wpędzały ją one w zachwyt, z czasem jednak zaczęły nużyć.

— Gdybym wciąż była niezamężna, marzyłabym o epistołach od tajemniczych wielbicieli — wyjawiła z rozmarzeniem Ana. Ułożyła się na podusze i wlepiła wzrok w sufit. — To takie romantyczne...

— Dziecinne — skwitowała Elena. Rozcięła kopertę i wyjęła z niej list, w którym od razu się zaczytała. 

— I co? — zapytała zaciekawiona starsza z kobiet.

Elena odlepiła spojrzenie od liściku, po czym zmięła go w dłoniach. W jej oczach zagościła złość. Pełne wargi dziewczyny zaczęły drżeć. Zrzuciła z siebie kołdrę i ułożyła stopy na chłodnej podłodze, lecz gdy tylko podjęła próbę powstania na równe nogi, jej kolana ugięły się, a ona sama upadła. 

— Chyba... Chyba... — Plątała się w swej wypowiedzi, trzymając się za spuchniętą kostkę. — Chyba skręciłam nogę — wydukała z bólem w głosie Elena.

Winny ródOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz