Let Me Down | Lellinger

128 11 4
                                    

Leżę na łóżku, a w moich oczach są łzy. Nie powstrzymuję ich, pozwalam im płynąć. Myślami wracam do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu minut.

Zawody w Willingen. Rodzinnym mieście Stephana. Zawody, które poszły nam całkiem dobrze. Stephan był 6., ja zająłem 12. miejsce. Jednak tego, co się stało po powrocie do hotelu się nie spodziewałem. Siedzieliśmy na stołówce jedząc kolację. Z naszej drużyny brakowało tylko Stephana, który wszedł chwilę później. Jednak nie był sam. Była z nim Jacqueline, jego narzeczona. Gdy tylko zobaczyłem ich razem poczułem niepokój.

- Chłopaki - zaczął Stephan.

- Cześć - przywitała się Jackie.

- Cześć - odpowiedzieli jej, ja nie miałem na to siły.

- Dobrze, że jesteście wszyscy. Przyszliśmy razem, bo chcieliśmy was zaprosić na nasz ślub. 21 maja. Mamy nadzieję, że wszyscy będziecie - uśmiechnął się.

Wtedy poczułem jak łamie się moje serce. Próbowałem powstrzymać łzy. Spojrzałem na Stephana. On jednak nie patrzył na mnie, chyba bał się spojrzeć mi w oczy. Oczywiście na twarz założyłem uśmiech, nie mogłem pozwolić, aby ktokolwiek zaczął się czegoś domyślać. Zaczęli rozdawać zaproszenia. Gdy dotarli do mnie Stephan spuścił wzrok całkowicie. A szkoda. Chciałem w tamtym momencie spojrzeć w jego oczy. Chciałem, aby zobaczył w moje oczy, aby pokazać mu ci czuję, jak bardzo zawiedziony jestem, jak bardzo mnie to boli. Stephan i Jackie usiedli. Ja po dokończeniu kanapki i dopiciu herbaty uciekłem do pokoju pod pretekstem bólu głowy i zmęczenia konkursem. Nie mogłem tam siedzieć dłużej, czułem, że nie dam rady powstrzymywać siebie i swoich emocji.

A teraz leżę i ryczę jak jakiś frajer. W gruncie rzeczy nim jestem. Jak idiota łudziłem się, że coś dla niego zobaczę. Ale z drugiej strony znałem realia. Nie moglibyśmy przyznać publicznie, że jesteśmy razem. Musielibyśmy się ukrywać, tak jak do tej pory. A tak, ma wszystko bez komplikacji. Tylko problem w tym, że ja go naprawdę kocham. I myślałem, że on mnie też, jednak jak się okazało tak nie było. Po chwili drzwi się otwierają i wchodzi przez nie Stephan. Staje obok mojego łóżka, jednak w pewnej odległości

- Andreas... - zaczyna niepewnie, jednak ignoruję go - Andi - podchodzi do łóżka i siada na nim - nie płacz proszę. Przepraszam. Wiem, że może powinienem był powiedzieć ci wcześniej, że planujemy ślub. Wiem, że cię tym zraniłem, przepraszam - chce dotknąć mojej nogi, jednak się odsuwam.

- To nie wystarczy, wiesz? - szepczę w końcu.

- Wiem. Andi, posłuchaj... - zaczyna, a we mnie coś pęka.

- Nie, to ty posłuchaj! Myślałem, że coś dla ciebie znaczę, że to co było między nami coś dla ciebie znaczy, jednak cholernie się pomyliłem! A wiesz, co jest w tym najgorsze?! Że ja cię kurwa kocham! - nie panuję nad sobą i krzyczę do niego, nie przejmując się tym, że ktoś może mnie usłyszeć.

- Ale ty i nasza relacja znaczysz dla mnie bardzo wiele. Też cię kocham - mówi, ale ja mu nie wierzę. Jego czyny mówią co innego

- Właśnie widzę - kpię - obiecywałeś, że z nią zerwiesz, a ty bierzesz ślub! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Że będziesz miał żonę, którą będziesz zdradzał ze mną?!

- Miałem z nią zerwać, ale zaczęła coś przebąkiwać o ślubie no i... - próbuje się tłumaczyć

- No tak, więc wolałeś zgodzić się na ślub, to ma sens - ironia aż ze mnie kipi - wyjdź!

- Andreas...

- Wyjdź! - wrzasnąłem. Odsuwa się od łóżka rzucając mi jeszcze jedno smutne spojrzenie, po czym wychodzi z pokoju. Wtedy zanoszę się płaczem, jeszcze większym niż na początku. Po chwili do pokoju wchodzą Markus i Karl. Oni jako jedyni wiedzieli o naszym związku.

- Andi - podchodzą do mnie i mnie przytulają - nie płacz, nie warto - mówi Karl.

- To tylko pokazało jakim jest frajerem - dodaje Markus.

- Ale ja go kocham - mówię szczerze,

- Wiem. Będzie bolało, ale w końcu przestanie. I jeszcze poznasz kogoś idealnego, kogoś, kto cię naprawdę pokocha - zapewnia Karl.

- Możemy coś dla ciebie zrobić? Potrzebujesz czegoś? Masz na coś ochotę? - Markus zasypuje mnie pytaniami.

- Może lody? - proponuje Karl, na co kiwam twierdząco głową. Po kilkunastu minutach Markus wraca z pudełkiem lodów.

- Dziękuję - mówię. Jestem naprawdę wdzięczny za ich wsparcie.

Przez następne kilka miesięcy zastanawiam się co zrobić. Przyszły mi do głowy trzy opcje

1. Nie idę w ogóle na ślub
2. Pójdę na ślub i pokażę, że mnie to nie rusza, że Stephan już dla mnie nic nie znaczy
3. Pójdę na ślub i go zepsuję

Ostatecznie jednak zostałem w domu. Chyba nie byłbym w stanie udawać obojętnego przez cały wieczór, a zepsucie tego najważniejszego dnia jakoś średnio mi odpowiadało. Jednak to boli. Cholernie bardzo. Nawet te kilkanaście tygodni nie pomogło. Jak widać, nie każda historia ma swój happy end.

Witam po dłuższej przerwie!

Nie wiem, czy komuś się spodoba, że wróciłam, ale z okazji Dnia Dziecka, Pride Month I niedawnego ślubu Stephana taki shocik.

Miałam teraz intensywny czas, musiałam skupić się na innych rzeczach, ALE mam dla was niespodziankę, stay tuned!

Trzymajcie się!

Ski Jumping One Shots 2Where stories live. Discover now