9. Jaki on jest?

2.1K 68 4
                                    

Gdy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju, dosłownie ledwo żywa padłam na łóżko i nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Ciągnące się za mną pasmo wydarzeń doprowadziło mnie do takiego stanu przemęczenia zarówno psychicznego, jak i fizycznego, w jakim nie byłam nigdy wcześniej. Każda z moich drzemek miała to do siebie, że choćbym nieważne jak zmęczona była, zawsze pozostawałam w trybie czuwania. Tak było i w tym przypadku. Zbudziłam się momentalnie, słysząc ciche pukanie do drzwi. Choć sam sen bywał w moim życiu, zwłaszcza w ostatnim czasie ciężkim tematem.

- Proszę.

Zaspanym głosem zaprosiłam gościa do środka. Miałam wielką nadzieję, że nie będzie nim moja matka, gdyż na konfrontację z nią nie byłam jeszcze gotowa.

- Hej, można? - Zza drzwi wychyliła się głowa promiennej Jess. Gestem dłoni przywołałam ją do środka. Zamknęła za sobą drzwi, patrząc na mnie czule. - Ellie ugotowała zupę, pomyślałam, że ci przyniosę, bo ze sprawdzonych źródeł wiem, że dobrze działa na kaca.

- Dziękuje, ale nie jestem gło... - zaczęłam.

Choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje tłumaczenia na nic się nie zdadzą, wręcz bardziej zaoferują dziewczynę do podjęcia próby wepchnięcia we mnie tej cholernej zupy.

- Nawet nie próbuj. - Machnęła dłonią, wcinając mi się w zdanie. - Dobrze cię znam i wiem, że na pewno jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś. Musisz nabrać siły. - Pochyliła się nade mną, odstawiając miskę na stolik. - Jak się czujesz?

- Czy odpowiedź, że czuję się dokładnie tak, jak wyglądam, będzie dla ciebie satysfakcjonująca? - prychnęłam, zmieniając pozycję. Plecami oparłam się o wezgłowie, robiąc dziewczynie miejsce do siedzenia. Usiadła obok mnie, przykładając chłodną dłoń do mojej skroni.

- Cóż, nie chcę być niemiła, ale faktycznie wyglądasz jak śmierć. - Podała mi miskę zupy, którą z niezadowoleniem przyjęłam. Zapadła między nami chwila ciszy, podczas której widziałam jak Jessica wpatrywała się zarówno w miskę, jak i we mnie, czekając, aż zacznę jeść. Widząc, że nie mam wcale takiego zamiaru, chwyciła za łyżkę, nabierając na nią zupę. - Zjesz sama, czy mam cię nakarmić?

Troska, z jaką do mnie podchodziła, zawsze łamała mi serce. Samo jej spojrzenie wprawiało mnie w dziwną powinność, aby się jej posłuchać. I tak było od zawsze. Nigdy nie poznałam drugiej tak opiekuńczej osoby, jak ona. Gdy byłam mała, byłam ogromnym niejadkiem. Jessica zawsze mnie zagadywała, próbując wepchnąć we mnie jedzenie.

- Tak, jak kiedyś? - odparłam z nostalgią.

- No dawaj mała, leci samolocik.

Posłusznie otworzyłam buzie, próbując się nie roześmiać.

- Sheila...powiesz mi co się stało?

Cudem przeklęłam zupę. Poczułam, jak momentalnie staje mi w gardle. Nagle zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam, że prędzej czy później padnie to pytanie. Martwiła się. Miała tak dużo swoich zmartwień, a ja nieumyślnie dokładałam jej kolejnych. Mogłam jej skłamać, aby choć trochę ją uspokoić.

Zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. Z czasem jednak po prostu zaczęłam przedstawiać jej okrojone wersje wydarzeń, aby się nie martwiła. Jednak, gdy jakimś cudem dowiadywała się prawdy, wiedziałam, że moim zatajaniem tylko ją raniłam. Kolejnego ciosu z mojej strony mogłaby nie znieść. Takim oto sposobem powiedziałam jej o wszystkim, co we mnie siedziało. O chłopaku z mojego snu, o przebiegu imprezy, o niefortunnym wypadku, spojrzeniach na korytarzu, a także o tym, że ten sam chłopak kilka godzin wcześniej podwiózł mnie do domu. Dziewczyna z przejęciem słuchała wywodu ani razu mi nie przerywając.

- To tyle. Brzmi to jak scenariusz do jakiegoś dennego filmu. Zdaję sobie z tego sprawę - zaśmiałam się cicho, próbując jakoś wybrnąć z tego z twarzą.

- No powiem ci, że nawet poszłabym na takie coś do kina. Lubię romanse. -Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się w dziewczynę w osłupieniu. - Opatentuj to kiedyś, może i nawet na tym zarobisz - zarechotała, kręcąc w palcach pasmo moich włosów.

- Pokaż uszy - powiedziałam stanowczo, na co dziewczyna zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. - Ja się tyle produkowałam, a ty w tym czasie ogłuchłaś czy słuchałaś czegoś innego? Taka z ciebie siostra - prychnęłam zirytowana.

- Co? O czym ty mówisz?

- O czym TY mówisz. Gdzie ty w całym moim wywodzie dostrzegłaś jakiś romans? Chyba ci się historie pomieszały.

Jessica cicho westchnęła, kręcąc głową z politowaniem.

- Boże drogi, litości. Czy ja muszę ci tłumaczyć tak oczywiste rzeczy? Widziałaś w ogóle tego chłopaka? Czy po walnięciu łbem o dno, straciłaś nie dość, że rozum to jeszcze wzrok? - wytrzeszczyła oczy - Gdyby nie fakt, że jestem twoją siostrą i ty miałaś z nim styczność jako pierwsza, sama bym się za niego wzięła. Ale chyba jest młodszy ode mnie. A to pech.

- To sobie go weź. On mi się nawet nie podoba. Zresztą widziałam go pierwszy raz w życiu. Tobie coś powie...

- To dlatego, gdy o nim mówisz, cały czas się uśmiechasz? Możesz mnie okłamywać, ale złotko popatrz w lustro. W życiu nie widziałam, żeby ci się tak oczy świeciły, kiedy o czymś lub o kimś opowiadasz. - zamilkłam. Westchnęłam cicho, przegryzając wargę.

- Nigdy więcej niczego ci nie powiem. Najlepiej zakończmy ten temat w tym momencie, bo robi mi się niedobrze od samego słuchania twoich fantazji.

Byłam stanowcza i zirytowana. Nie miałam nawet siły, aby słuchać tych głupot.

- Ah tak? No dobrze, niech ci będzie. - W jej głosie wyczułam nutkę jawnego rozbawienia. - W takim razie nie dowiesz się, o czym rozmawialiśmy, gdy wczoraj cię przywiózł. - Podniosła się z łóżka, zatrzymując się przy drzwiach. - Aha i jeszcze jedno. Lepiej skontaktuj się z Deanem. Nie chciałabym być teraz w twojej skórze. - Wyszła, zostawiając mnie samą.

Miałam przechlapane.

Endless GoodbyeWhere stories live. Discover now