21. Nie utrudniaj innym jazdy.

1.4K 63 19
                                    




Sheila's pov:

„ Jesteś w domu? Musimy pogadać."

Choć poranki nigdy nie były moją ulubioną częścią dnia, ten konkretny, był chyba jednym z najbardziej zaskakujących, jakie było dane mi przeżyć. W końcu nie każdy ma ten ,,zaszczyt", aby pierwszą rzeczą, jaką zobaczy zaraz po przebudzeniu, była wiadomość od kogoś, z kim nie miało się najmniejszej ochoty na rozmowę.

Ethan wysłał do mnie tę wiadomość w środku nocy, gdy ja będąc niczego nieświadoma, smacznie spałam. Czy on naprawdę oczekiwał, że w środku nocy będę skłonna z nim porozmawiać? Gdzie? W moim domu, w którym spali pozostali domownicy? Przecież moja matka, gdyby się dowiedziała, że jakiś chłopak przyjechał do mnie w środku nocy, to by mnie chyba wysłała na drugi koniec świata. Ten sam scenariusz miałby miejsce, gdybym to ja miała się wymknąć, aby się z nim spotkać. Choć w wymykaniu byłam dobra i miałam wprawę. W końcu przez niemal całe wakacje wymykałam się z domu nad ranem, aby móc obejrzeć wschód słońca. Jednak w tej sytuacji na siłę, próbowałam się usprawiedliwić, dlaczego spotkanie z Ethanem nie było dobrym pomysłem.

Nie miałam zielonego pojęcia, czego mógł ode mnie chcieć. To znaczy, podświadomie czułam, że jego ego ucierpiało w momencie, w którym tak łatwo przyszło mi go zignorować. Czy wiedział, dlaczego się tak zachowywałam? Tego nie wiedziałam, ale byłam przekonana, że moja reakcja i nastawienie do jego osoby, były jak najbardziej słuszne.

Naprawdę chciałam dać mu szansę. Wierzyłam w jego dobre i szczere intencje. Naiwnie łudziłam się, że bawił się ze mną tak samo dobrze, jak ja z nim. A robienie sobie tej głupiej, pieprzonej nadziei skończyło się w momencie, gdy ze schowka wyciągnęłam małe białe pudełeczko, owinięte kokardką. Alkomat. Pieprzony dureń wziął ze sobą alkomat.

Chciał mi go podarować w prezencie? A może chciał mnie sprawdzić, zanim wsiadłam za kółko? A nie zrobił tego, bo zapomniał. Może bał się, że mam znowu za dużo promili we krwi i prowadząc samochód, wylądujemy razem na drzewie? On naprawdę spróbował wzbudzić zaufanie, tylko po to, aby później zrobić coś takiego? Ten cały wieczór bycia miłym, sztucznego okazywania troski był tylko po to, aby potem perfidnie sobie ze mnie zażartować?

Mogłam się tego spodziewać. To, że dałam się nabrać na jego parszywe zagrania, było moją winą. I tylko i wyłącznie moją. Bo w jakiś niewytłumaczalny sposób, przez jedną krótką chwilę...

Mnie naprawdę zależało.

I chciałam wierzyć, że jemu również.

***

- Proszę, oto wszystkie rzeczy, o które mnie prosiłaś.

Otworzyłam zaspane oczy. Potrzebowałam chwili, aby się rozbudzić. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie zasnęłam i ile moja drzemka mogła trwać. Przekręciłam głowę, patrząc na chłopaka, który właśnie wszedł do mojego pokoju. Trzymaną w dłoniach reklamówkę odstawił na biurko.

- Boże Dean, jesteś tak na maksa kochany, naprawdę. Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła.

- Tego nie wiemy i chyba nie chcemy się dowiedzieć.

Zajął miejsce na skraju mojego łóżka. Chwycił za dużą kołdrę, którą byłam przykryta, aby podsunąć mi jej materiał niemalże pod sam czubek nosa.

- Musisz być przykryta, jeżeli chcesz wyzdrowieć. Jak się czujesz? Wyglądasz jak trup.

- Ja i trupy dziękujemy za komplement. Będziemy nawiedzać cię zza światów, jak już mnie tam do siebie przyjmą.

- Niby taka chora, a poczucie humoru zdrowe, jak ryba.

- Taki już mój urok. - Machnęłam teatralnie ręką - W końcu dzisiaj jest halloween. Chyba żadne przebranie nie jest mi potrzebne. Nie wiem tylko, czy to dobry pomysł, żebyś tutaj ze mną przesiadywał. Nie chcę cię zarazić.

Endless GoodbyeWhere stories live. Discover now