14. Twoje obietnice są niewiele warte.

1.5K 60 7
                                    

Przystanęłam w progu drzwi frontowych, intensywnie obmyślając, jak mogłabym dostać się do swojego pokoju, aby przejść jak najbardziej niezauważona. W ostatnim czasie miałam wrażenie, że rzucałam się w oczy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. I będąc zupełnie szczerą, nie było to czymś pozytywnym.

Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, gdy po raz kolejny usłyszałam dwa podniesione głosy, wydobywające się z wnętrza domu. Wiedziałam, że choć w jakiś sposób jest to u nas normą, jednocześnie nigdy nie wróżyło niczego dobrego.

Krzyki nadal nie ustępowały. Nie mogłam tak stać pod drzwiami w nieskończoność. Musiałam coś zrobić. Musiałam podjąć jakąś decyzję. Mogłam jeszcze się wycofać. Pójść gdziekolwiek lub do kogokolwiek. Byleby tylko uchronić się przed...nimi. Ale to był moment, gdzie nie chodziło przecież tylko o mnie.

Była w tym wszystkim jedna osoba, która w takich chwilach potrzebowała mnie najbardziej. Musiałam być przy kimś, kto od samego początku dorasta w domu pełnym krzyku. Musiałam być silna i odpowiedzialna nie tylko dla siebie. Musiałam dać mojemu bratu to, czego nigdy nie byli w stanie dać mu jego rodzice.

***

- Czy ja cię proszę o zbyt wiele? - zapytałam oburzona. - Mógłbyś chociaż raz mnie posłuchać! Dean, do cholery, mówię coś do ciebie!
Moja cierpliwość z każdą sekundą roztapiała się tak samo, jak lody w rożku, które trzymałam. Tak bardzo skupiłam się na swoim monologu, że kompletne zapomniałam o zjedzeniu swojego deseru.

W końcu kilkanaście dobrych minut zajęło mi opowiedzenie Deanowi, o sytuacjach, które miały miejsce w ciągu ostatnich dni. Choć wiele szczegółów zostawiłam dla siebie, nie zmieniało to faktu, że chłopak mógł chociaż udawać, że mnie słucha i że w ogóle interesuje go to, co mam mu do powiedzenia. Zwłaszcza w tej chwili, gdy miałam potrzebę się komuś wygadać i zrzucić z siebie ciężar, który zalegał w mojej duszy.

- Mam być szczery czy miły? - Postanowił w końcu przerwać milczenie. Spojrzał na mnie przelotnie, przegryzając wargę.

- Dean, ja cię proszę. Nie mam dziś nastroju na żarty - odparłam twardo.

- To w takim razie, co chcesz ode mnie usłyszeć?

Zacisnęłam mocniej wargi, co nie uszło uwadze chłopaka. Zaśmiał się cicho pod nosem, po czym pociągnął mnie za dłoń, abym się zatrzymała i na niego spojrzała.

- No trochę zawaliłaś sprawę.

- Co?

- Zachowałaś się samolubnie. Było skorzystać z propozycji koleżanki. No, chyba że faktycznie wolisz mieć Ethana tylko dla siebie.

Zamurowało mnie. Stanęłam jak wyryta, obserwując twarz przyjaciela. Liczyłam, że to, co właśnie usłyszałam z jego ust, było tylko nieposzanowaniem mojej prośby o żartowaniu. Dean często gadał głupoty, ale ten tekst był już kompletnym przegięciem.

- Przeraża mnie twoja poważna mina, wiesz? Możesz wybuchnąć śmiechem, możesz nawet udawać, że tego wcale nie powiedziałeś. Ale nie licz, że ci na to cokolwiek odpowiem, bo przegiąłeś - warknęłam oburzona, wymijając go.

- Ale ty jesteś sztywna, matko. Chciałem tylko rozluźnić trochę atmosferę, bo ostatnio zachowujesz się jak nie ty.

Dramatycznie odwróciłam się na pięcie, patrząc na niego spod byka. Może i miał trochę racji. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że czułam, jak coś się we mnie zmienia i to na niekorzyść. Ale ile może znieść jedna dziewczyna, która jedyne co dostaje w ostatnim czasie od losu to jedno wielkie pasmo niepowodzeń?

- Jak bardzo zniszczę sobie przyszłość, jeżeli dokonam morderstwa z zimną krwią?
Po moich słowach nastąpiła chwila ciszy. Zauważyłam, jak w jego niebieskich tęczówkach coś niemal niewidocznie błysnęło.

Endless GoodbyeWhere stories live. Discover now