23. Próbuję nabyć nowe znajomości.

1.6K 80 17
                                    

Informacja o rzekomym wyjeździe sylwestrowym zmusiła mnie do tego, aby niezwłocznie zacząć działać. Choć do samego wyjazdu miałam sporo wątpliwości i zastrzeżeń, to jednej rzeczy byłam niemalże pewna.

Chyba byłabym na siebie do końca życia wściekła, gdybym przegapiła taką okazję. A fakt zrobienia w tym dniu czegoś ciekawszego niż dotychczas, wydawał się opcją, którą nie miałabym serca odrzucić. Dlatego też od razu po powrocie ze szkoły, zaczęłam obmyślać plan działania. Musiałam zorganizować pieniądze i cudem uzyskać zgodę na wyjazd. To były dwa równie ciężkie do zrealizowania podpunkty.

Doszłam do wniosku, że z informowaniem matki najlepiej będzie trochę poczekać. Musiałam poważnie zastanowić się nad tym, jaką wersją zdarzeń się z nią podzielę. Tak na wszelki wypadek. W końcu czasem małe zatajenie prawdy okazywało się najlepszym rozwiązaniem.

Po przekroczeniu progu swojego pokoju momentalnie rzuciłam się z laptopem na łóżko. Zaczęłam przeglądać wszystkie możliwe stronki z ofertami pracy. Byłam załamana faktem, jak wiele z nich miało jakieś wygórowane wymagania. Równie wiele musiałam odrzucić na samym starcie, głównie ze względu na mój wiek bądź mniejszą dyspozycyjność. W ferworze tego wszystkiego musiałam również pamiętać o nauce i szkole, do której chcąc czy też nie, musiałam chodzić.

Moja pensja za wykonywanie papierkowej roboty u Kevina nawet w najmniejszym stopniu nie byłaby w stanie pokryć kosztów wyjazdu. Nie miałam zamiaru nikogo, a tym bardziej jego czy matki prosić o jakiekolwiek pieniądze. Żadna pożyczka również nie wchodziła w grę. Ambar wspomniała mi coś o wpłacie zaliczki do końca przyszłego tygodnia, więc miałam naprawdę niewiele czasu. Musiałam zdecydować się na cokolwiek. Po dłuższym czasie wysłałam w końcu swoje cv do kilku miejsc, do których się kwalifikowałam. Kilka godzin później przyszła mi pozytywna odpowiedź zwrotna z jednego z nich.

Miałam ogromną nadzieję, że nie pożałuję swojego wyboru.

***

- Wychodzisz gdzieś?

Usłyszałam za swoimi plecami głęboki głos. Momentalnie zaprzestałam pakować rzeczy do dużej bawełnianej torby. Nerwowo położyłam ją na blacie kuchennym. Przełknęłam głośno ślinę, powolnie odwracając się na pięcie w stronę wysokiego mężczyzny. Przyglądał mi się uważnie przez grube oprawki okularów. Zmarszczył brwi, krzyżując ręce na piersi.

- Umówiłam się z koleżanką w bibliotece. Mamy za kilka dni bardzo ważny test, do którego postanowiłyśmy się razem pouczyć - skłamałam bez najmniejszego zająknięcia.

Mimo że mój głos brzmiał pewnie, Kevin patrzył na mnie z dość nieufnym wyrazem twarzy. Liczyłam, że kupi moją odpowiedź i zostawi mnie w spokoju. Poza tym, że był chłopakiem mojej matki, nie był dla mnie nikim ważnym. Nie przepadałam za nim. Z wzajemnością zresztą. Od pierwszej chwili, gdy Martha przedstawiła mi i Jessice swojego partnera, obie zgodnie stwierdziłyśmy, że źle mu się z oczu patrzy. Nie miałyśmy w tej kwestii za wiele do gadania, bo nasza matka zachowywała się tak, jakby miała klapki na oczach. Jakiś czas później urodził się Harry i straciłyśmy jakiekolwiek nadzieje, że para się rozpadnie.

Mimo że obie darłyśmy z nim koty, nasz topór wojenny został zakopany w momencie, w którym Jessica wyprowadziła się z domu. Można powiedzieć, że sama go zakopałam ignorowaniem go i jego docinek na tyle, ile było to tylko możliwe. Zrobiłam to tylko dlatego, że samej ciężej było mi stawiać temu czoła. Zupełnie prościej było, mając u boku starszą siostrę.

Szczerze powiedziawszy może na palcach obu rąk, byłam w stanie wyliczyć nasze jakiekolwiek konwersacje, które były związane z czymś innym niż z pracą biurową, którą zdarzało mi się u niego wykonywać niedzielami. Dlatego byłam tym bardziej zdziwiona, że mężczyzna w ogóle zdecydował się do mnie odezwać.

- Mam nadzieję, że pamiętasz, że wieczorem mamy bardzo ważną kolację z klientami z Europy i zarówno ciebie, jak i Herrego nie ma być w domu. Wynajdź dla niego jakieś zajęcie, żebyście tylko nie pałętali nam się pod nogami - warknął niezbyt przyjemnie.

Tak, własny syn również mu przeszkadzał. Cały Kevin. Skupiony tylko i wyłącznie na pieniądzach. Gdyby tylko mógł, to mogę się założyć, że i własną rodzinę by sprzedał. Siebie w to oczywiście nie wliczałam, bo zapewne byłabym jedyną osobą, za pozbycie się, której by jeszcze dopłacił. Czy to czyniło mnie wyjątkową?

Endless GoodbyeWhere stories live. Discover now