juz chcemy wakacje

107 10 0
                                    

Klara

Był już koniec maja. Na zewnątrz robiło się coraz cieplej, w powietrzu unosił się zapach kwiatów i... diagnoz.

Szkoła jak zwykle nie dawała nam chwili na odpoczynek. Nauczyciele straszyli, że ocena z diagnozy będzie pierwaszą w nowym roku szkolnym (choć byłam święcie przekonana, że coś takiego jest nielegalne!). Przez tę niezbyt radosną perspektywę nawet największe obiboki były widywane z zeszytem w trakcie gorączkowych powtórek. Aż bałam się co mnie czeka przed maturą!

Większa część naszej grupy chodziła na ten sam profil, więc postanowiliśmy robić wspólne powtórki. Marcel dołączył do nas, bo stwierdził, że woli się uczyć z kimś, ale nie ma w klasie kumpli. Bez żadnego anonsowania wprosiliśmy się Mirkowi na chatę (no co? On miał najlepsze warunki!). Chłopak nie był wcale zdziwiony, bo od kilku dni powtarzaliśmy nasz popołudniowy rytuał powtórkowy.

- A właśnie - Mirkowi przypomniało się coś tuż przed wejściem do domu - moi rodzice są akurat w domu, więc sory za nich od razu.

Zdziwione uniosłyśmy brwi i spojrzałyśmy na siebie z Alicją jednocześnie. Obie miałyśmy całkiem miłe wspomnienia rodziców Mirka.

- Wiecie - zaczął tłumaczyć szybko - mogą być nieco "podekscytowani", jeśli tak to mogę nazwać. Raczej rzadko widują moich znajomych. Mogą się narzucać - dodał, żebyśmy mieli jasność co do upierdliwości jego rodziców.

- Spoko luz, na bank nie będą się tak narzucać jak moja ośmioletnia siostra - uznał rzeczowo Jacek.

- Albo mój brat idiota - dodałam.

Mirek uśmiechnął się tylko z politowaniem i otworzył drzwi. Od progu pdzywitał nas puchaty bury kot. Sfinks pewnie była niedaleko i usłyszała mirkowy głos zza drzwi. Tylko do niego przychodziła tak radośnie.

Dom wydawał się być pusty ale to były tylko pozory, nawet nie zdążyliśmy dojść do salonu, gdy naszych uszu dobiegły powolne kroki dwóch par stóp. Z czego jedne stopy ewidentnie były odziane w buty na wysokim obcasie.

- Dzień dobry dzieci! - krzyknęła do nas piękna kobieta, w prostej sukience, która podkreślała jej krztałty.

Pani domu szła pod rękę wraz z mężem, majestatycznym krokiem pokonując schody. Mężczyzna był ubrany nieformalnie, ale nadal sprawiał wrażenie dystyngowanego. Po prostu roztaczał taką aurę.

- Dzień dobry proszę państwa!!! - krzyknęła moja dziewczyna entuzjastycznie machając do nich ręką. Mirek zaliczył facepalma, ja spaliłam się ze wstydu, a chłopaki gdzieś z tyłu próbowali śmiać się jak najciszej. - Dziękujemy, że możemy się u państwa uczyć!

- Ależ to żaden problem moje dziecko - rzekła pani Renata dosłownie płynąc w naszą stronę. Poruszała się z gracją niczym łabędź na jeziorze. - Bardzo się cieszymy z waszej obecności. Mirek dużo o was opowiada.

- Mamo... - jej syn uniósł oczy ku niebu w niemej prośbie.

- No co? To prawda! Zawsze jesteś taki podekscytowany gdy twoi przyjaciele mają do nas przyjść!

- Właściwie to dziś mieliśmy się uczyć, więc tego ten... pójdziemy już do biblioteki! - próbując ukryć zażenowanie Mirek oddalił się szybkim krokiem w stronę salonu.

Miłość, której nie szukałamWhere stories live. Discover now