5 (+)

82 9 0
                                    

Pov Willow 

- Fred, George nie będę z 5wami dyskutowała. Michelle musi ze mną dzisiaj usiąść. 

- Nie, nie musi

- Musi, bo nowi pedagodzy są

- Kto będzie tym razem? - Spytali oboje

- Dowiecie się na uczcie, jeżeli pospieszymy się. Czy co roku musi być ten sam problem?

- Tak! - krzyknęli, a ja tylko przewróciłam oczami.

Weszliśmy do wielkiej sali. Oczywiście spóźniliśmy się.

- Fred, George oddajcie moją córkę! - krzyknęłam. Wiem, że wszyscy na nas patrzą, ale przyzwyczaiłam się. 

-  A to nasza siostrzenica, więc mamy też do niej prawo. 

- Ale Michelle musi coś zjeść i pójść spać. 

- No to zje z nami i w tedy ją tobie oddamy. Nigdy tobie to nie przeszkadzało

- Już wam to tłumaczyłam - George postawił małą na podłodze

- Mamo, proszę. Chce zjeść z wujkami. 

Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. W tym momencie poczułam jak ktoś próbuje wejść do mojej głowy, ale się powstrzymałam to. Szukałam osoby, która to robi. W którymś momencie moje spojrzenie skrzyżowało się z czarnymi jak węgiel oczami.

- Przeprasza, Albusie za spóźnienie, ale widziałeś, że były małe komplikacje. 

- Nic się nie stało - uśmiechnął się

***

Cieszę się, że pierwsze zajęcia są dopiero za dwa dni. Przez ten czas sobie przygotuję wszystkie materiały na zajęcia. Jako jedyna w rodzinie umiem i zarazem uwielbiam opiekować się magicznymi zwierzętami. Chociaż kilka się zdarzyło nie magicznych.

- Mami idę do cioci Ginny, dobrze? - córeczka podeszła do mnie

Może i ma trzy latka, ale wychowała się w zamku. Pewnego dnia Remus miał zajęcia, a ja poszłam do kuchni po jedzenie dla małej. Gdy weszłam do pomieszczenia, gdzie miała spać Michelle. A jej tam nie było. Przerażona zaczęłam jej szukać. Okazuje się, że w jakiś sposób  trafiła do gabinetu swojego chrzestnego. Wiem, że nie miałam się o co martwić, ponieważ są uczniowie, którzy są pozytywnie do niej nastawieni. Nawet Slytherin. 
- Tak idź, tylko ciocia ma cię odprowadzić
- Tak, pamiętam - dała mi buziaka w policzek i pobiegła
Wracając do zajęć. Wczoraj po kolacji dostałam swój plan od Minervy. Ucieszyłam się, gdy pierwsze zajęcia będę miała z Gryffindorm, chociaż z nimi będzie jeszcze Slytherin. Zastanawia mnie dlaczego Minerva łączy te dwa domy, wiedząc, że one się nie dogadują.
Plan zajęć nie wygląda tak źle. W poniedziałek mam tylko trzy godziny. Dwa od rana i jedna po obiedzie. We wtorek mam pięć godzin. Praktycznie wszystkie od rana. Środę mam wolną. W czwartek cztery godziny i w piątek tylko dwie. Sądziłam, że będzie tego więcej, ale mam bardzo podobny do zeszłego roku.
Naszykowałam sobie wszystko co będzie mi potrzebne. Chciałam już wejść do walizki, ale nie dane mi było. Zobaczyłam patronusa Dumbledor'a.
- Will mogłabyś przyjść do mojego gabinetu?
Bez słowa zamknęłam walizkę. Schowałam pod moje łóżko i wyszłam z pokoju.
Przez całą drogę, każdy uczeń który mnie mijał witał się ze mną. Odkąd zaczęłam uczyć każdy miał do mnie szacunek, sama nie wiem dlaczego
- Cytrusowe dropsy - powiedziałam hasło. -Dzień dobry Albusie. Wzywałeś mnie.
- Oczywiście Willow. Mam dla ciebie zadanie. Mam tylko nadzieję, że nie przeszkadzam? - spojrzał na mnie z nad okularów połówek
- Nie ma żadnego problemu. W czym mogę pomóc?

532 słów

Cichy szept serc Where stories live. Discover now