11 (+)

56 7 0
                                    

Pov Willow

- Wołała mnie Pani - weszłam do gabinetu Umbrige

Gdy rozejrzałam się po nim to aż obiad chciał mi się zwrócić. Za dużo różowego, bo koty mi nie przeszkadzały. 

- Oczywiście. Proszę usiąść - pokazała na krzesełko - Herbatki? - spytała

- Nie, dziękuje

- Dobrze. Zauważyłam już na samym początku, że masz chyba problem ze swoim dzieckiem. 

- Dlaczego tak twierdzisz? 

- Na rozpoczęciu nie chciała z tobą usiąść i od kiedy uczniowie rządzą nauczycielem?

- Bo to są moi bracia i mogą z nią spędzać czas.

- Po za szkołą jesteście rodziną. Tutaj między wami jest relacja uczeń - nauczyciel nic więcej.

- Nikt nie może mi zabronić z kim jaką mam mieć relacje. Od tego jest dyrektor, a Pani nim jest.

-Jeszcze nie... - chyba miałam tego nie słyszeć - Wracając. Jeżeli nie zrobisz coś z dzieckiem będziesz musiała ją wysłać do domu. 

- A jeżeli nie mam z kim ją zostawić?

- To już nie problem. Najwyżej zrezygnujesz z posady nauczyciela. 

- Będziesz chciała mnie zwolnić? 

- Jeżeli będzie trzeba. Teraz zaczniemy temat twoich zwierząt. Nie byłam jeszcze na twoich zajęciach, ale wiem, że pokazujesz im te potworu.

-To nie są potwory, to po pierwsze - zaczęłam tracić  cierpliwość - Po drugie nie masz prawa mówić mi jak mam prowadzić zajęcia. To Albus mnie zatrudnił nie ty. Gdyby miał jakiś problem powiedziałby mi. 

- A Albus wie, że zatrudnił złodziejkę?

- Słucham?! - już nie wytrzymałam i wstałam z krzesła.

- Podejrzewam, że wypuściłaś swoje zwierzę, żeby kradło i później twoja córka przyniosła go tobie. Chociaż nie, ja wiem, że to zrobiłaś specjalnie. 

- Jak byś nie zauważyłam w naturze niuchacza jest zabieranie coś świecącego, więc jest to możliwe, że zabrał to co mu się podobało. Jeżeli uważasz, że kradnę to jesteś w wielkim błędzie. 

- Po Weasley'ach wszystkiego można się spodziewać. 

Trzasnęłam drzwiami 

***

Nie wiem czemu, ale moje nogi same powędrowały w stronę biblioteki. Nie wiedząc nawet która jest godzina wparowałam do środka. 

- Można ostrożniej je otwierać? Tym bardziej, że biblioteka już jest zamknięta.

- Nie, nie da się 

- Coś się stało? - spytała obracając się w moją stonę

- Umbrige. Jeżeli jeszcze raz się wtrąci w nie swoje sprawy to puszczę na nią Mantykorę.

- Co to jest?

- Jest bardzo niebezpiecznym greckim zwierzęciem o głowie człowieka, ciele lwa i ogonie skorpiona.. Jest tak samo niebezpieczny jak chimera i tak samo rzadka. Po cichu coś nuci, delektując się ofiarą. Skóra Mantykory odbija większość zaklęć, a ukłucie jej żądłem powoduje natychmiastową śmierć.

- Dość ostro - zaczęła zbierać książek, żeby odłożyć je na miejsce - A co tobie powiedziała? Oczywiście jak mogę wiedzieć

- Jeżeli się dowie, że pokazuje dzieciakom jakieś zwierzę zgłosi to Ministerstwu.

- Przecież to nic takiego. Robisz to legalnie, więc nic nie może tobie zrobić.

- To nie wszystko. Powiedziała, że mam wychować swoje dziecko, bo niedopuszczalne jest to, że biega jak urwis po całym Hogwarcie. I dała mi ultimatum. Mam ją uspokoić. jeżeli tego nie zrobię to każe mi ją spakować i zabrać do domu. - poczułam jak w moich oczach zaczynają się zbierać łzy.

- Ej, nie płacz - odłożyła książki na stolik i podeszła do mnie. - Jeżeli miałabyś odesłać Michelle do domu, podejrzewam, że większość uczniów by się za tobą postawiło. Szkoła nie będzie taka sama bez twojej córki.

- Stwierdziła jeszcze, że specjalnie wypuściłam niuchacza. Uważa mnie za złodziejkę. A widomo jakie są niuchacze. Co się świeci to od razu chcą to zabrać

- Ja to wiem i ty też to wiesz. Nikt normlanych nie powiedziałby takich rzeczy. - wytarła moje mokre policzki - Nie przejmuj się tym, dobrze? Kiedyś pożałuje za to co robi.  - Spojrzałam w jej oczy. Są takie przyciągające. Wyglądają jak dwa małe czarne węgielki. 

- Ym, dziękuje - odpowiedziałam i odsunęłam się od niej. - Znów mi pomogłaś . Kiedyś muszę się tobie odwdzięczyć

- Ja wiem w jaki sposób możesz

- W jaki? Mam się bać?

- Oczywiście - zaśmiała się - Pamiętasz jak kiedyś w szkole chciałaś mi pomóc w animagii?

- Tak, pamiętam. Nie przyszłaś.

- Wiem i żałuję tego. Dlatego chciałabym, żebyś mi w tym pomogła. Oczywiście jeżeli będziesz chciała. 

- Niech będzie, pomogę. Spotkajmy się tam, gdzie miałyśmy się w tedy spotkać w Weekend o północy. Będę czekała tyle ile w tedy. 

- A co zrobisz z Michelle?

- O to się nie martw. To już sama załatwię. - zaczęłam się kierować do wyjścia

- Na pewno przyjdę - usłyszałam jeszcze przed zamknięciem drzwi.

753 słów

Cichy szept serc Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon