34 (+)

25 4 0
                                    

Pov Willow

- Nie wiem o czym gadacie, ale chyba możecie już skończyć? Nudne to już się robi.

- Nie, do momentu gdy nie ustalimy szczegółów twojej misji. -odezwał się Alastor - Słuchaj uważnie co się dzieje na zebraniach Zakonu, a nie bujasz w obłokach. Zginiesz jeżeli nie będziesz słuchała.

- Mną się nie przejmuj, Moody. A ty Albusie miałeś nikomu o tym nie mówić  - spojrzałam na starca.

- I tak by się dowiedzieli 

- Gdybym miała już wszystko zaplanowane w tedy by się o wszystkim dowiedzieli. Nie znacie się na zwierzętach. Zakończyłam temat. - wstałam

- Gdzie idziesz? Zaraz kolacja - odezwała się mama

- Na razie nie jestem głodna - wyszłam

 Dalej uważają, że nie dam sobie rady sama. Nie jestem już dzieckiem, żebym nie mogła  sama wszystkiego ustalić. Gdy chciałam otworzyć drzwi do pokoju usłyszałam głosy z pomieszczenia obok. Trochę to dziwne, bo ten pokój powinien być pusty.  Po cichu tam podeszłam. Na pewno jest tam Ginny i Hermiona. Jeszcze musi tam być trzecia osoba, ale za cicho mówi, żebym mogła rozpoznać głos. Nie pukając otworzyłam drzwi. 

- Toni - ucieszona, pokonałam dzielącą nas przestrzeń. Nie zwracając uwagi na dziewczyny, po prostu wpiłam się w jej usta. 

 -To my już sobie pójdziemy

 -Tak, tak idzie sobie od razu na kolacje. Mama już chyba ją zrobiła. - usłyszałyśmy cichy chichot 

- Dlaczego nie wysłałaś patronusa, że już jesteś? - ujęłam jej twarz dłońmi 

- Nie chciałam wam przeszkadzać. Tym bardziej, że mieliście zebranie.

- A chuj z nim. Szczerze było tak nudne, że nie wiem zbytnio o czym gadali. 

- Widać, że nie masz zbytnio humoru

- Moody mnie wnerwił - przewróciłam oczami - za bardzo wtrąca się w moją misję 

- A może się martwi o ciebie. Chcieli by, żeby wszystko było dopracowane i nic tobie się nie stało, skarbie.

- Ta, na pewno Alastor - przewróciłam oczami i opadłam plecami na łóżko. - On ma większość rzeczy gdzieś. Tylko jutro będę musiała jeszcze przeżyć zebranie i to będzie jak na razie koniec.  Ale zmieńmy temat. 

W pewnym momencie poczułam jak ktoś siada na moich udach. 

- Jutro pójdę z tobą na to zebranie.

 - Co? Nie ma mowy - oparłam się na przedramionach 

- Nie pytam się w ogóle o twoje zdanie, słońce - poczułam jej usta na swojej szyi

- To nie jest bezpieczne. Tym bardziej, że... - Toni zassała skórę nad obojczykiem

- Wiesz o tym, że nie zmienię zdania, dlatego nie ma sensu... - spojrzała w moje oczy i wyszeptała mi w usta - kontynuować tego tematu

Bez słowa obróciłam ją pod siebie i wpiłam się w jej usta. 

- Te trzy dni bez ciebie to jednak za długo - mruknęłam

- A co z Remusem? Powiedziałaś mu?

- Porozmawiam z nim, obiecuję. To nie jest takie proste. - zeszłam z niej i wstałam z łóżka. 

- To jest proste. Albo przyznaj się mi, że zależy tobie na Remusie. Zrozumiem to. 

- Traktuje go jako przyjaciela. Nic do niego nie czuję. Zależy mi tylko na tobie.

- Wiedz o tym, że do niczego Cię nie zmuszam, Will. Chce, żebyś dobrze się czuła

- Zrobię to tylko daj mi czas, proszę - spojrzałam na nią ze łzami w oczach 

536 słów

Cichy szept serc Where stories live. Discover now