23 (+)

45 5 0
                                    

Pov Willow

Na spacerze byłam może z godzinę nie dłużej. Gdy zaczęłam się robić coraz chłodniej wróciłam do kwatery. Weszłam do pokoju zdziwiona widząc siostrę siedząca na moim łóżku. Trzyma jakąś kartkę.

- Co tam masz? - podeszłam do niej biorąc pergamin

Przeczytałam wiadomość i spojrzałam na Ginny, która miała głupi uśmiech na twarzy.

- Chcesz coś mi wyjaśnić? - uniosła jedną brew do góry.

- Nic nie mam do wytłumaczenia - zdjęłam płaszcz

- Ta a ja jestem Umbrige. Mów co was łączy.

- Do cholery, nie rozumiesz, że jeszcze nas nic nie łączy? - gdy zrozumiałam co powiedziałam zakryłam sobie buzię. Usłyszałam pisk szczęścia - Ogarnii się dziewczyno.

- Przyznałaś się, że do niej coś czujesz. Co zrobisz z Remusem w tej sytuacji?

Westchnęłam i zrozpaczona usiadłam na łóżku.

- Nie wiem nic. Jestem bezradna. - W moich oczach pojawiły się łzy - Remusa kocham i szkoda mi go na prawdę, ale...

- Will, czy naprawdę go kochasz. Czy robisz to tylko dla Michelle?

Nie wiem co mam powiedzieć.

- Halo, Will, żyjesz jeszcze?

- Tak, tak. Naprawdę go kocham, ale przy Toni czuje się inaczej niż przy nim. Wiem, że nie skrzywdził by mnie. Jest inna niż każdy myśli. Ktoś musi mi wreszcie uwierzyć. Nie wiem co wstąpiło w Dorę. Nigdy taka nie była.

- Postaw się na jej miejscu. Podejrzewam, że tak samo byś zareagowała. Wiesz ile osób z rodu Black jest wydziedziczonych?

- Nigdy się tym nie interesowałam...

- Ja też nie, ale widziałam nasze pokolenie. U nas też była osobą z rodu Black i została wydziedziczona. To samo tyczy się Syriusza i Andromedy.

- Nie odzywa się do mnie odkąd wyszłam ze szpitala.

- Daj jej przemyśleć. Na pewno to dla niej ciężki temat, tym bardziej, że Antoniette jest córką tej gorszej siostry Andromedy.

- Dobra nie będę tego przedłużać, bo musisz się przygotować dla kogoś - poruszyła dwuznacznie brwiami

- Daj spokój Gin. Nic z tego nie będzie. Daj spokój. - wstałam i podeszłam do szafy.

- A ja wiem, że coś z tego będzie. Jestem twoją jedyną siostrą i wiem, że jest coś magicznego między wami i nie zaprzeczysz mi tutaj. A teraz widzę, że potrzebujesz pomocy...

***

- Jest po ciszy nocnej, więc zostań u mnie. Ja za niedługo przyjdę.

- Uważasz, że poszłabym? - zaśmiała się - Będę czekała na wszystkie nowiny od ciebie. A teraz idź, bo koleżanka na ciebie czeka.

Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z komnaty. Boje się tego spotkania. Nie wiem o co jej chodzi. Było dobrze, później źle, a teraz chce ze mną rozmawiać po tym jak na mnie nakrzyczała.

Zostało mi kilka kroków od Pokoju życzeń i wącham się czy mam tam wejść.

- Sadziłam, że nie przyjdziesz - usłyszałam jej głos za sobą. Moje serce waliło niemiłosiernie. - Może wejdziemy do środka? Nie będziemy tu stały - przed nami pojawiły się drzwi do pokoju.

Bez odpowiedzi weszłam do środka i usiadłam na sofie tam gdzie ostatnio.

- O czym chciałaś porozmawiać? - nie mogę na nią spojrzeć, jeżeli bym to zrobiła to nie wiem co zrobię. I te jej oczy, one są magiczne.

- Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam tak zareagować. Po prostu dręczy mnie to, że jestem traktowana jak moja matka. Przez połowę życia wychowała mnie ciotka, bo matka jest w Azkabanie. Nikt nie wie jak się czułam. Gdy dowiadujesz się przez głupi list, że jedyną osobą z rodziny została zamknięta.

- Może i nie wiem jak to jest, ale wiedz, że moja rodzina nie była traktowana zbytnio dobrze od lat. Zdrajca krwi nie raz to słyszałam. Większość z nas na to nie patrzy. W wieku osiemnastu lat zaczęłam pracować, żeby pomóc rodzicom. Wiesz jak ciężko było? Ale nie podawałam się do tej pory. Chciałam się po prostu dowiedzieć, dlaczego Nifmadora tak zareagowała, gdy się o tobie dowiedziała.

636 słów

Cichy szept serc Where stories live. Discover now