29 (+)

44 4 1
                                    

Pov Willow

Otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to białe ściany i jasne światło. Przypominało mi to Skrzydło Szpitalne. Czy będzie chociaż jeden rok, w którym nie wyląduje w szpitalu. W pewnym momencie poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Spojrzałam się w tamtą stronę. Zobaczyłam Toni, która spała na krzesełku, a głowę miała opartą na łóżku. Delikatnie wyswobodziłam swoją dłoń, żeby jej nie obudzić. Pomińmy fakt, że nie wiem co się stało. Ostatnio co pamiętam jest moją kłótnia ze Snape'm.

Zaczęłam przeczesywać jej włosy. Naprawdę Antoniette spadła mi z nieba. Jest pierwszą osobą, w której się zakochałam. Mogę to przyznać. Zakochałam się w niej, ale ciężko mi to powiedzieć na głos.

- Will - mruknęła, a ja się zaśmiałam z tego. Głowa dziewczyny podniosła się. Była zaspana, ale to wyglądało słodko. Jak by była małym dzieckiem - Willow obudziłaś się. Kiedy to zrobiłaś?

- Chyba niedawno. Od kiedy tu leże ?

- Dwa dni. Bałam się o ciebie, wiesz?

- A wiesz co się stało? Bo jedyne co pamiętasz to jak kłóciłam się z Smarkerusem

- Severus... Severus rzucił na ciebie jedno zaklęcie, którego nie znam. Gdy to zrobił miał już odejść, ale...

- Ale co? - spytałam ciekawa

- Ale zagroziłam mu, że jeżeli tobie nie pomoże zrobię wszystko, żeby starcił jakiekolwiek prawo do Stan'a. Przesadził tak bardzo, że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu.

- Nie musiałaś tego robić, wiesz o tym? - w moich oczach pojawiły się łzy.

- Musiałam. Za bardzo mi na tobie zależy. - patrzyłyśmy sobie w oczy do momentu, gdy przypomniałam sobie co miałam zrobić.

- Toni - Zaczęłam niepewnie. Unikałam jej wzroku jak tylko mogłam. - Miałam to wcześniej powiedzieć, ale nie miałam kiedy.

- O co chodzi? - zmarszczyła brwi - Twój ton mi się nie podoba.

- Dwa dni temu mój tata został zaatakowany w Ministerstwie przez węża. Przynajmniej mówił tak Harry. Może to brzmieć dziwnie, ale on wraz z Voldemortem są jakoś połączeni i widzi co tamten robi. Rodzeństwo wraz z Harry'm pojechali do domu Syriusz'a. Też miałam wyjechać z nimi, ale nie zgodziłam się. Nie chciałam Cię zostawiać - poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Spuściłam głowę w dół, żeby nie zauważyła tego.

- Powinnaś pojechać, wiesz o tym - usiadła na łóżku, którym leżałam

- To jedź ze mną. I tak zostało trzy dni do Świąt, więc Dumbledore nie będzie miał nic przeciwko. Porozmawiam z nim.

- Nie, nie mogę. Jedną rzeczą którą mogłabyś dla mnie zrobić to przygarnięcie na święta Stan'a. Nie chciałabym, żeby wiedział poniektóre rzeczy. Jest za mały na to. Oczywiście jak byś chciała.

- Oczywiście, że pomogę, ale obiecaj mi, że chociaż na chwilę do nas przyjdziesz. Nikt do ciebie nie będzie miał pretensji. Nifmadora musi sama się ogarnąć. Do tej pory się do mnie nie odezwała. - westchnęłam.

- To przeze mnie

- Słucham? Nie mów tak. Dora jest specyficzną osobą i sama muszę to ogarnąć.

- Wiesz jak bardzo cię uwielbiam? - uśmiechnęła się do mnie

Dziewczyna podniosła się i złączyła nasze usta w delikatny pocałunek. W pewnym momencie usłyszałyśmy jak otwierają się drzwi do Skrzydła Szpitalnego.

- Chyba nie przeszkadzam? - spytał z lekkim uśmiechem

- Nie, oczywiście, że nie Albusie. Coś się stało?

- Nie, chciałem tobie tylko przekazać, że dzisiaj wieczorem musisz wrócić do domu.

- Nie mogłabym poczekać jeszcze kilka dni i wrócić razem z uczniami.

- Wiesz co o tym sądzę, Willow.

- Albusie to tylko trzy dni

- Nie i sama wiesz dlaczego. Nie zmienię zdania.

- Nie patrz tak na mnie Will. Poradzę sobie, a ty jedź. Wiem, że musisz

Spojrzałam na nią niepewnie

- Eh, no dobra, ale pamiętaj co tobie mówiłam

- Pamiętam, ale nie obiecuję. Pójdę spakować rzeczy Stan'a i za niedługo przyniosę tobie. - Uśmiechnęłam się lekko i wyszła.

631 słów

Cichy szept serc Where stories live. Discover now