31 (+)

35 2 0
                                    

Pov Willow

- Albusie, mogę mieć do ciebie jedno małą prośbę? - spytałam niepewnie. Podziwiam Albusa za to, że zauważył co jest pomiędzy mną, a dziewczyną.

- Oczywiście, moja droga

- Chciałabym, żebyś pod moją nieobecność w następnym semestrze zaopiekował się Antoniette. Sam wiesz dlaczego.

- Wiesz o tym, że nie musisz tego robić.

- Ale chce. Muszę oswoić Rogongona i Spichobrzucha.  Już wiem gdzie są. Jeszcze muszę odnaleźć Gromoptaka, nundu. Charlie ma mi pomóc, gdy złapie smoki.

- Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy możesz wziąć ze sobą brata.

- Nie, sama wolę to załatwić. Te zwierzęta są niebezpieczne. Jedyne to Gromoptaka nie jest agresywny. Nie wybaczyłam bym sobie jeżeli komuś by coś się stało.

- Nie, nie zgadzam się - zaskoczona spojrzałam w tamtą stronę. Zajebiście dlaczego akurat teraz musiała się o tym dowiedzieć. - kiedy zamierzała o tym mi powiedzieć?

- To ja może was zostanie. Gdy będziesz gotowa do powrotu do domu powiadom mnie. - Gdy był przy drzwiach odwrócił się do nas - Will tylko powiedz prawdę. Na pewno tobie pomoże. - i wyszedł. Dzięki Albusie.

- Wytłumaczysz mi to? - jest zła. Mam nadzieję, że to zrozumie.

- Eh, nie wiedziałam jak zacząć ten temat... - przerwałam i spojrzałam na nią niepewnie.

- Chciałaś mi powiedzieć dzień przed wyjazdem?

- Nie, na pewno nie. Musiałabym to dobrze poukładać, żeby tobie to przekazać.

- Od kiedy wiesz o tym?

- Od trzech może czterech tygodni. Oprócz mnie i Albus nikt o tym nie wiedział.

- Dlatego czasami widziałam cię na śniadaniu

- Tak to był jeden z powodów

- Co musisz zrobić

- Muszę znaleźć cztery stworzenia. Dwa smoki, Gromoptaka i nandu. Gdy będę je miała muszę je oswoić. Będą pod moją opieką dwadzieścia cztery godziny na dobę. Po kilku tygodniach podczas zajęć w szkole będę brała po jednym z uczniów, żeby się przyzwyczaiły do ludzi.

- A po co one są?

- Albus poprosił mnie, ale nie powiedział po co. Chociaż się domyślam.

- Nie rozumiem tego. Przyjaźnicie się, a wysyła cię na pewną śmierć. To nie jest normalne - oburzyła się.

- Tonie, proszę cię. Muszę to zrobić. Nie ma innego wyjścia.

- Jest dużo rozwiązań, ale trzeba pomyśleć.

- Nie ma zbytnio. Ponieważ Nawet Scamander nie chce się zgodzić na pomoc, dlatego Dumbledore o to mnie poprosił. Jestem ostatnia osobą, która mogła by to zrobić.

- Jest jeszcze Hagrid

- Hagrid nie może. Będzie za mnie prowadził zajęcia

- No to będziemy razem

- Co? - spojrzałam na nią wielkimi oczami - Nie, nie ma takiej opcji. Tylko ja jadę. Michelle zostaje z Rmusem i moimi rodzicami.

- Jadę z tobą, albo nie jedziesz wcale.

- Dajesz mi ultimatum? - zdziwiłam się

- Innego wyboru nie mam

- Nie, Antoniette. Nie mogę cię wziąć, zrozum to. - w moich oczach pojawiły się łzy.

- A ty zrozum to, że nie chce zostać tutaj sama. - podeszła do mnie bliżej. Między nami mała przestrzeń, że prawie stykaliśmy się nosami.

- W Hogwarcie nikt cię nie zastąpi. Jesteś jedyną osobą, która... - nie było mi dane dokończyć przez jej usta. Robiła to delikatnie i powoli. Moje serce zabiło szybciej.

- Proszę - wyszeptała łącząc nasze czoła. Miała przymknięte oczy, ale widziałam, że po jej policzkach poleciały łzy - Nie mogę ciebie stracić. Tym bardziej teraz.

- Nie będziesz sama.

- Będę. Severus dowiedział się co jest między nami. - dopiero teraz spojrzała na mnie. Kazał mi zabrać swoje rzeczy i wynieść się. Odsunęła się ode mnie i złapała się za głowę. - Aktualnie nie mam się gdzie podziać.

- No to będziesz z nami na Grimmould  Palce - uśmiechnęłam się do niej

- Nie powinnam, sama wiesz dlaczego

- Po pierwsze - podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej policzku - nie przejmuj się innymi. Jeżeli coś będą gadać w tedy ja wejdę w ich dyskusję. - stanęłam na palcach i pocałowałam ją w nos, a ona się uśmiechnęła. - a po drugie. Na zebrania Sama Wiesz Kogo będziesz normalnie chodziła. Nikt się o nich nie dowie. Chociaż jak dla mnie Albus powinien wiedzieć.

- Albus wie o mnie i Severusie. Powiedziałam mu, gdy byłam jeszcze w szkole.

- Czyli wiesz, że Smarkerus też jest w Zakonie Feniksa?

- Jakim Zakonie?

- Kurde, za długi język mam

- Ukrywasz cos jeszcze przede mną? - No i znów to samo

Westchnęłam i spojrzałam na nią niewinnie.

- Nie, już nie. Zakon jest teoretycznie to samo co Śmierciożercy, ale tylko po jasnej stronie.

- Jesteś w nim?

- Gdybym w nim nie była nie miała bym zadania.

- Też chce być w Zakonie. - powiedziała od razu

- Toni, nie rób tego. Wycierus jest już z nami, gdy ty jeszcze będziesz i on będzie cię tam widział to...

- Z nim już skończyłam. Muszę załatwić tylko papiery. Tylko przestań na niego tak mówić. Może nie jestem już z nim, ale nie lubię tego.

- No weź...

- Willow, nie. Ostatni raz to powiedziałaś.

- Dobra - przewróciłam oczami. - Musisz się już zbierać. Zobaczymy się tak to za trzy dni.

- Stan będziesz grzeczny, dobrze? - Antoniette podeszła do syna, który leżał na łóżku nie daleko mnie.

- Tak, mami. Tylko nie rozumiem, dlaczego taty nie ma. Pokłóciłaś się z nim?

- Można tak powiedzieć, ale porozmawiamy jak się spotkamy.

- Mhm, Kocham cię - pocałował ją w policzek. Rozczuliłam się na ten widok.

Chłopiec do mnie podszedł i złapał za dłoń.

- No to idziemy - za nim przeteleportowałam się, Toni pocałowała mnie i wysłała wiadomość do Albusa, że zaraz będę w domu.

927 słów

Cichy szept serc Where stories live. Discover now