Pov Willow
- Albusie, mogę mieć do ciebie jedno małą prośbę? - spytałam niepewnie. Podziwiam Albusa za to, że zauważył co jest pomiędzy mną, a dziewczyną.
- Oczywiście, moja droga
- Chciałabym, żebyś pod moją nieobecność w następnym semestrze zaopiekował się Antoniette. Sam wiesz dlaczego.
- Wiesz o tym, że nie musisz tego robić.
- Ale chce. Muszę oswoić Rogongona i Spichobrzucha. Już wiem gdzie są. Jeszcze muszę odnaleźć Gromoptaka, nundu. Charlie ma mi pomóc, gdy złapie smoki.
- Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy możesz wziąć ze sobą brata.
- Nie, sama wolę to załatwić. Te zwierzęta są niebezpieczne. Jedyne to Gromoptaka nie jest agresywny. Nie wybaczyłam bym sobie jeżeli komuś by coś się stało.
- Nie, nie zgadzam się - zaskoczona spojrzałam w tamtą stronę. Zajebiście dlaczego akurat teraz musiała się o tym dowiedzieć. - kiedy zamierzała o tym mi powiedzieć?
- To ja może was zostanie. Gdy będziesz gotowa do powrotu do domu powiadom mnie. - Gdy był przy drzwiach odwrócił się do nas - Will tylko powiedz prawdę. Na pewno tobie pomoże. - i wyszedł. Dzięki Albusie.
- Wytłumaczysz mi to? - jest zła. Mam nadzieję, że to zrozumie.
- Eh, nie wiedziałam jak zacząć ten temat... - przerwałam i spojrzałam na nią niepewnie.
- Chciałaś mi powiedzieć dzień przed wyjazdem?
- Nie, na pewno nie. Musiałabym to dobrze poukładać, żeby tobie to przekazać.
- Od kiedy wiesz o tym?
- Od trzech może czterech tygodni. Oprócz mnie i Albus nikt o tym nie wiedział.
- Dlatego czasami widziałam cię na śniadaniu
- Tak to był jeden z powodów
- Co musisz zrobić
- Muszę znaleźć cztery stworzenia. Dwa smoki, Gromoptaka i nandu. Gdy będę je miała muszę je oswoić. Będą pod moją opieką dwadzieścia cztery godziny na dobę. Po kilku tygodniach podczas zajęć w szkole będę brała po jednym z uczniów, żeby się przyzwyczaiły do ludzi.
- A po co one są?
- Albus poprosił mnie, ale nie powiedział po co. Chociaż się domyślam.
- Nie rozumiem tego. Przyjaźnicie się, a wysyła cię na pewną śmierć. To nie jest normalne - oburzyła się.
- Tonie, proszę cię. Muszę to zrobić. Nie ma innego wyjścia.
- Jest dużo rozwiązań, ale trzeba pomyśleć.
- Nie ma zbytnio. Ponieważ Nawet Scamander nie chce się zgodzić na pomoc, dlatego Dumbledore o to mnie poprosił. Jestem ostatnia osobą, która mogła by to zrobić.
- Jest jeszcze Hagrid
- Hagrid nie może. Będzie za mnie prowadził zajęcia
- No to będziemy razem
- Co? - spojrzałam na nią wielkimi oczami - Nie, nie ma takiej opcji. Tylko ja jadę. Michelle zostaje z Rmusem i moimi rodzicami.
- Jadę z tobą, albo nie jedziesz wcale.
- Dajesz mi ultimatum? - zdziwiłam się
- Innego wyboru nie mam
- Nie, Antoniette. Nie mogę cię wziąć, zrozum to. - w moich oczach pojawiły się łzy.
- A ty zrozum to, że nie chce zostać tutaj sama. - podeszła do mnie bliżej. Między nami mała przestrzeń, że prawie stykaliśmy się nosami.
- W Hogwarcie nikt cię nie zastąpi. Jesteś jedyną osobą, która... - nie było mi dane dokończyć przez jej usta. Robiła to delikatnie i powoli. Moje serce zabiło szybciej.
- Proszę - wyszeptała łącząc nasze czoła. Miała przymknięte oczy, ale widziałam, że po jej policzkach poleciały łzy - Nie mogę ciebie stracić. Tym bardziej teraz.
- Nie będziesz sama.
- Będę. Severus dowiedział się co jest między nami. - dopiero teraz spojrzała na mnie. Kazał mi zabrać swoje rzeczy i wynieść się. Odsunęła się ode mnie i złapała się za głowę. - Aktualnie nie mam się gdzie podziać.
- No to będziesz z nami na Grimmould Palce - uśmiechnęłam się do niej
- Nie powinnam, sama wiesz dlaczego
- Po pierwsze - podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej policzku - nie przejmuj się innymi. Jeżeli coś będą gadać w tedy ja wejdę w ich dyskusję. - stanęłam na palcach i pocałowałam ją w nos, a ona się uśmiechnęła. - a po drugie. Na zebrania Sama Wiesz Kogo będziesz normalnie chodziła. Nikt się o nich nie dowie. Chociaż jak dla mnie Albus powinien wiedzieć.
- Albus wie o mnie i Severusie. Powiedziałam mu, gdy byłam jeszcze w szkole.
- Czyli wiesz, że Smarkerus też jest w Zakonie Feniksa?
- Jakim Zakonie?
- Kurde, za długi język mam
- Ukrywasz cos jeszcze przede mną? - No i znów to samo
Westchnęłam i spojrzałam na nią niewinnie.
- Nie, już nie. Zakon jest teoretycznie to samo co Śmierciożercy, ale tylko po jasnej stronie.
- Jesteś w nim?
- Gdybym w nim nie była nie miała bym zadania.
- Też chce być w Zakonie. - powiedziała od razu
- Toni, nie rób tego. Wycierus jest już z nami, gdy ty jeszcze będziesz i on będzie cię tam widział to...
- Z nim już skończyłam. Muszę załatwić tylko papiery. Tylko przestań na niego tak mówić. Może nie jestem już z nim, ale nie lubię tego.
- No weź...
- Willow, nie. Ostatni raz to powiedziałaś.
- Dobra - przewróciłam oczami. - Musisz się już zbierać. Zobaczymy się tak to za trzy dni.
- Stan będziesz grzeczny, dobrze? - Antoniette podeszła do syna, który leżał na łóżku nie daleko mnie.
- Tak, mami. Tylko nie rozumiem, dlaczego taty nie ma. Pokłóciłaś się z nim?
- Można tak powiedzieć, ale porozmawiamy jak się spotkamy.
- Mhm, Kocham cię - pocałował ją w policzek. Rozczuliłam się na ten widok.
Chłopiec do mnie podszedł i złapał za dłoń.
- No to idziemy - za nim przeteleportowałam się, Toni pocałowała mnie i wysłała wiadomość do Albusa, że zaraz będę w domu.
927 słów
![](https://img.wattpad.com/cover/323071813-288-k440575.jpg)
YOU ARE READING
Cichy szept serc
RomanceDwie kobiety pracujące w Szkole Magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Obydwie mają swoje rodziny, prywatne życie, ale żadna z nich nie spodziewała się, że ich życie zmieni się do góry nogami. Wyjdzie im to na dobre czy raczej na złe? Tego nikt nie wie...