4. Moje oceaniczne oczy

5.7K 279 808
                                    

Proszę nikogo nie zabijać. Wyjaśnię. Przysięgam.

Evangeline

- Spóźnimy się. - Oznajmiłam, gdy Harry zakładał marynarkę, a ja wygładziłam sukienkę. Poprawiłam jeszcze czerwoną szminkę w samochodowym lusterku. Miałam wrażenie, że za bardzo się rozmazała.

- Chcieli to niech czekają.

- Masz czasami za duże mniemanie o sobie.

- Witaj w świecie mężczyzn, Evie. - Pokręciłam głową. Wysiedliśmy w dość niepozornym miejscu na obrzeżach miasta.

- Jak właściwie nazywa się ten mężczyzna, który nam to zlecił? Jego imię wypadło mi jakoś z głowy. - Zapytałam, gdy drzwi automatycznie otworzyły się, wpuszczając nas do budynku.

- Uwierzysz, że mi też jego imię jakoś wypadło z głowy? - Spojrzałam na niego, próbując zatamować śmiech.

Zdecydowanie oboje byliśmy sklerotykami. Chociaż u niego w głównej mierze udział brał wiek. W końcu miał ponad trzydzieści lat... Staruszek. Ja za to miałam zupełnie inną teorie na swój temat.

- Dzień dobry. Miałam zaprowadzić państwa do sali konferencyjnej. Wszyscy już czekają. - Przed nami nagle stanęła kobieta, która jak każdy w holu była ubrana na czarno, a na szyi miała perły.

Ja ubrałam się w czarną sukienkę za kolano, która była jak moja druga skóra. Dekolt niestety sięgał, zbyt głęboko, ale elegancja sukienki na grubych ramiączkach na szczęście mnie ratowała. Poza tym miała na sobie swoje ukochane czarne Valentino, na które odkładałam z kilku wypłat.

Uwielbiałam te buty. Obiecałam sobie, że kiedyś będę miała szafę w każdym z kolorów. Na razie miałam tylko dwie pary - czarną oraz czerwoną, ale nie było opcji, że na tym poprzestanę. Marzenia były po to, aby je spełniać. A ja byłam tą stereotypową kobietą.

Poza tym na szyi miałam swój srebrny łańcuszek z ptakiem, który w dziobie trzyma słonecznik i kilka pierścionków. To jedyna biżuteria, jaką zakładałam na co dzień. No dobra trochę się odwaliłam tylko dlatego, że naprawdę długo nie mieliśmy tak ważnego spotkania.

- Co ma pani na myśli, mówiąc wszyscy? - Weszliśmy do windy, a ja poprawiłam kosmyk uciekający z mojej fryzury.

Przy Cadenie wręcz nie mogłam mieć długich włosów. Blond fale nie sięgały już do pasa, ale do połowy ramion. Przez pierwsze dni po ich ścięciu wręcz płakałam, ale musiałam to zrobić.

- Musiały chyba nastąpić pewne utrudnienia w komunikacji. - Zmarszczyła idealne brwi. - Państwa firma została wybrana łącznie z inną do udziału w tym projekcie. Po przedstawieniu planu i innych takich do państwa należy decyzja o podjęciu współpracy. Mam nadzieję, że to nie problem. - Czysty nieprofesjonalizm. Gorzej byłoby chyba, gdyby wysłali dokumenty nie do tych ludzi, do których trzeba.

- Skądże... - Odpowiedział Harry, wymieniając ze mną dwuznaczny wzrok. Wyszliśmy z windy, patrząc dookoła. Biuro na samej górze było prawie puste. Jak w prawie każdej firmie. Moje szpilki stukały o kafelki, tym charakterystycznym dźwiękiem, który kochałam.

Harry przepuścił mnie w drzwiach, a ja mocno ścisnęłam teczkę z dokumentami w dłoniach. Asystentka naszego "szefa" czy kimkolwiek miał się okazać, zasłaniała mi dwóch mężczyzn z innej firmy.

Nie raz miałam okazję być z Harry'm na spotkaniu pełnych mężczyzn. Na początku przerażało mnie to jaką, niby władzę nade mną mają. Uważali się za lepszych, a ja chciałam w to wierzyć. To było bardzo głupie z mojej strony.

SalvationWhere stories live. Discover now