24. Świat od góry

6.5K 340 221
                                    

Shade

— Nie stresuj się. Jest bezpieczny. — Evangeline po raz kolejny pomasowała palcami moje udo.

—  Ty nie panikujesz?

— Panikuję, ale jeśli będę tak samo nerwowa jak ty, to oboje wyskoczymy z tego samolotu.

— Mam złe przeczucia. Na pewno coś się stanie.

— Zawsze tak mówisz, jeśli chodzi o Edoardo.

— Nie mam na myśli Edoardo. — Zmarszczyłem brwi i zacząłem obserwować ludzi w samolocie. Chciałem wziąć dla nas pierwszą klasę, ale Evangeline stwierdziła, że musimy chociaż raz na jakiś czas wrócić do początków. Cholernie nie rozumiałem, dlaczego wydawało jej się to lepsze niż cisza i spokój.

— Mama do mnie dzwoniła — zaczęła, gdy ostatni pasażerowie zaczęli zajmować miejsca. W linii prostej obok nas siedziała Jude i Jade. Bliźniaczki żywo o czymś dyskutowały. — Nathan znowu ma problemy w szkole.

— Przecież mogą mu załatwić korepetycje. 

— Nie chodzi o naukę. — Przekręciła zielonymi oczami. — Cóż, nie tylko o nią. Jest inteligentny, ale jeśli coś go nie interesuje, to nawet się za to nie bierze. — Brzmiało to jak ktoś, kogo znałem. — Znowu się z kimś pobił. A właściwie sam zaczął bójkę. Znika na całe noce, nawet Santiago czasami nie jest w stanie tego zauważyć. Nathan potrafi wpisać coś do programów tak, że on nawet nie widzi tego, że kamera nagle przestała nagrywać. — Wyrwało mi się parsknięcie. Jednak od razu się opanowałem, widząc minę blondynki.

— To nastolatek. Oni tak mają. Przypomnij sobie, jacy byliśmy my.

— Nie chodzi prawie w ogóle do szkoły. Wychodzi i wraca o identycznych porach, jakby tam był, ale to tylko udawanie. Santiago zaczął go nawet odwozić i przywozić ze szkoły, ale to nic nie daje. Chcą go stamtąd wyrzucić. A on to wszystko olewa. — Wypuściła głęboki wydech. — Mama nie wie, co robić, a Santiago traci do niego cierpliwość.

— Jakby kiedykolwiek jakąś miał… — Uderzyła mnie w ramię.

— Santiago udało się z nim pogadać, a właściwie Nathan wykrzyczał w jego stronę kilka rzeczy. Powiedział, że chce się wyrwać z tamtego miasteczka, tak samo, jak kiedyś mama.

— Domyślam się, że w związku z tym wpadłaś na jakiś rewelacyjny pomysł. — Zaczęła sunąć dłonią wyżej, a w jej oczach pojawiła się prośba. Zatrzymałem jej palce, przykładając je sobie do ust i składając na jej ręce delikatny pocałunek. — Nie będziemy rozwiązywać problemów przez dotyk, tylko rozmowę.

— Ależ z ciebie nudziarz. Od kiedy wolisz taką drogę? — Dałem jej pstryczka w nos, przez co kobieta zmrużyła oczy, ale się ode mnie nie odsunęła. — Pomyślałam, że mógłby u nas pomieszkać przez pół roku. Uczyć się w tej prywatnej szkole, do której chodzi Mare i my byśmy mieli na niego oko. A jeśli istnieje jakaś osoba, do której czuje ogromny respekt, ale nie za bardzo ją lubi, to… — wzięła głęboki wdech, a mój wzrok na chwilę przesunął się w dół, na jej dekolt — jesteś nią ty.

— Mam się użerać z jakimś gówniarzem we własnym domu aż przez pół roku? — Spojrzała na mnie swoim nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem. — Nawet nie mamy dla niego pokoju.

— Jest. Dodatkowa sypialnia, która wcale nie była w remoncie, gdy spałam u ciebie pierwszej nocy. Caden powiedział mi potem, że mnie okłamałeś, bo chciałeś móc przytulać w nocy mamusię.

— Mamusia chyba nie miała mi tego za złe, co? — Tym razem to ja nachyliłem się do jej ucha. Jednak ona odsunęła moje dłonie i bardziej się wyprostowała.

SalvationМесто, где живут истории. Откройте их для себя