29. Koniec to zaledwie początek

4.4K 296 303
                                    

Swoje reakcje po raz ostatni możecie zostawić pod #trylogiazniszczenia na Twitterze. Epilog o dwudziestej. Chcę przedłużyć ten moment jak najdłużej, bo nic nie widzę przez łzy...

Evangeline

Życie po tym, gdy prawie się umarło jest odmienne. Nie dziwne, po prostu inne. Spodziewałam się, że załamanie zawładnie każdą częścią mojego ciała, a smutek i nostalgia będą moją codziennością.

Jednak tak nie było, co doskwierało mi jeszcze bardziej. To może wcale nie smutek, ale po traumatycznych przeżyciach towarzyszył nam szok.

Minęło pół roku, od kiedy nie było ze mną dziadka. Pół roku pełnego zawirowań i rozpoczętych historii na nowo. Ale w każdej z nich towarzyszył mi Shade.

Wydrukowałam ostatnią tabletkę z wykresem i w końcu mogłam zamknąć znienawidzonego Excela. Zdążyłam ze wszystkim chwilę przed czternastą. Byłam wykończona, a świadomość, że nadal mogłam mieć błędy, mnie dobijała. Shade nie chciał, żebym zajmowała się pracą, ale to była jedna z gałęzi, przez które przyswajałam się do codzienności.

Moje czarne szpilki ponownie stukały o marmurowe podłogi, gdy kierowałam się do gabinetu Shade'a. Po drodze przeszłam obok jednej z białych rzeźb, która stała w holu. Najnowsza przedstawiała Hadesa i Persefonę w swoich objęciach. Wokół nich widniał świat, który zaczął się odbudowywać po zniszczeniu. Lub tak właśnie ja go interpretowałam.

Nie mogłam znaleźć momentu, kiedy dokładnie nić porozumienia na nowo połączyła mnie i Shade’a.

Otworzyłam drzwi, delikatnie wcześniej pukając. Nie czekałam na pozwolenie, aby wejść. Jego gabinet już dawno stał się miejscem, w którym spędzałam większość czasu. Shade pracował przy biurku, a ja na ulubionym fotelu pod kocem. Zawsze pozostawał blisko mnie.

Gdy weszłam do pomieszczenia, Grey siedział przy biurku z otwartym laptopem. Rzucił mi spojrzenie i pokazał skinieniem głowy, abym podeszła bliżej.

– Zrobiłam…

– Muszę się z panem zgodzić, panie Grey, jednak wolałbym mieć na to dowody. – Usłyszałam głos z laptopa i zdałam sobie sprawę z tego, że w kalendarzu mężczyzny wcześniej widniała konferencja. Przymknęłam oczy, próbując bezszelestnie zostawić teczkę z dokumentami.

– Przewidziałem to – mruknął i chwycił mnie za nadgarstek, gdy chciałam odejść. Nie patrzył w moją stronę, ale czułam, że czegoś ode mnie chciał. – Przesłałem panom plik z wszystkimi aktywami, które posiadamy lub posiadać będziemy. – Szybko kliknął myszką. – W kolejnym pliku znajdują się prognozy na przyszły rok, dotyczące inwestycji, o której rozmawialiśmy. Następnym projekt jest tym, o którym wspominała moja asystentka.

Otworzyłam szerzej oczy, widząc, co im wysyła. Spojrzałam na niego, chcąc go kopnąć. Przecież to zdecydowanie nie nadawało się na profesjonalną konferencję, a to, że tego nie sprawdził, tylko wysłał im od razu po tym, gdy to zrobiłam…

– Ciekawa analiza. – Shade się wyciszył, jednak jego wzrok był przez cały czas utkwiony w rozmówców.

– Czy ty jesteś normalny?! – pisnęłam, podchodząc bliżej, ale unikając tego, aby złapała mnie kamera. – To było okropne.

Zaszczycił mnie tylko jednym spojrzeniem. Dłonią nakazał mi pozostać w miejscu, a właściwie zająć miejsce na biurku. Siedziałam wyprostowana, czekając, co ci starzy ludzie powiedzą i z czym będą mieli problem. Czułam załamanie samą sobą, gdy każdy z nich przez chwilę milczał. Ze stresu złapałam palec Shade'a, bawiąc się nim. Na jego ustach pojawił się rozbawiony uśmiech, jednak ledwie dostrzegalny.

SalvationWhere stories live. Discover now