9. Niespodziewany gość

6.5K 318 720
                                    


Ten rozdział to jedynie wstęp do historii Nathana i Mare. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Koniecznie dajcie znać, co myślicie. Jak pewnie wiele z was już wie z Twittera - Nathan i Mare dostaną możliwość, aby poznać ich lepiej.

Gotowi na naszą Królową Węży i Ciszę?

Nathan

Wysiadłem z autobusu, wyrzucając do kosza patyczek po lizaku, który uprzednio wyjąłem z ust. W nawyku miałem trzymanie go między zębami i pozorowanie wyluzowanego chłopaka.

Przerzuciłem torbę przez ramię i ruszyłem w dobrze znaną mi stronę. Nie było mi zimno, ale zdecydowanie czułem pewnego rodzaju zmęczenie. Chciałem w końcu oderwać myśli od nudnej szarości małego miasta, w którym każdy znał każdego. Gdyby nie przeprowadzka do dziadka i zostawienie Starlight City, może nie byłbym taki... nieznośny. Jednak to zostawało w strefie przypuszczania, a ja wolałem skupiać się na tym, co przede mną.

Chciałem odłożyć rzeczy do mieszkania Evie i zaszyć się w jakimś miejscu do poranka. Mama na pewno jeszcze nie zawiadomiła jej o mojej ucieczce, bo na razie pewnie szukali mnie po całym mieście. Jak zawsze. Muzyka grała w moich słuchawkach, a świat wokół jakby stał w miejscu.

Waszyngton. Miasto cholernych bogaczy. Gorszy byłby tylko Nowy Jork albo Las Vegas. Na szczęście moja siostra zawsze wybierała duże i urodzajne rzeczy.

Mój telefon zaczął dzwonić dopiero po dwudziestej drugiej, gdy nie pojawiałem się w domu od ponad ośmiu godzin. Na wyświetlaczu widniało imię Santiago, a wiadomości od mamy przychodziły niemal co chwilę. Ich połączenia przerywały mi dźwięki piosenki.

Mamie zajęło kilka miesięcy, aby naprawdę wprowadzić Santiago do naszego życia. Mężczyzna był dawną miłością mojej rodzicielki, ale potem pojawił się ojciec i wiele innych problemów związanych z łamaniem prawa przez D'Angelo. Mama po prostu wybrała bezpieczniejszą opcję, która zdecydowanie się nią nie okazała. Tata sprowadził na nas długi, wiele łez i złości.

Jednak przede wszystkim — przez niego źli ludzie zwrócili na nas uwagę. Nie wiedziałem wiele. Tak naprawdę nie miałem pojęcia, o co chodziło tego pamiętnego wieczoru, gdy Alison straciła dziecko, a Chris zostawił Grey'ów raz na zawsze. Ale nietrudno było domyślić się, że pieniądze na koncie Santiago, jego tatuaże, kolekcja pistoletów i wiele innych, nie pochodziły z legalnych źródeł.

Ale nie był zły. Właściwie to nawet go lubiłem. Santiago nie chciał być moim ojcem i nigdy się za takiego nie podawał. Mimo wszystko szanował to, że nie byłem jego dzieckiem, ale dawał lub próbował dawać mi wszystko, co najlepsze. Mama, Evie czy Santiago nigdy nie wpływali na to, co powinienem myśleć o tacie.

Dziwnie czułem się z tym, że nie nienawidziłem taty, gdy niemal wszyscy wokół to robili. Tak naprawdę nie miałem z nim złych wspomnień i zawsze chętnie spędzaliśmy razem czas. Nawet wtedy, gdy rodzice się rozwodzili. A po jego nagłej śmierci, ja... Gdy dorastamy, zdajemy sobie sprawę z wielu rzeczy i dostrzegamy to, czego wcześniej nie byliśmy w stanie. Tak było ze mną i moim ojcem. Nie był aż taki zły, ale zdecydowanie też nie dobry. A po tym, jak Santiago zobaczył się z mamą, po prostu pewnego dnia został już z nami na stałe i nikt nie miał nic przeciwko.

A dziadek właściwie naprawdę go polubił. Evangeline od zawsze była ulubienicą babci, a ja dziadka. To o jego reakcję martwiłem się najbardziej i żałowałem, że go zostawiłem. Zamierzałem wrócić do domu, ale musiałem zmienić otoczenie choć na chwilę.

A gdy czujesz się, jakbyś spadał, jedyne co możesz zrobić, to dać pochłonąć się ciemności. Tak było i w moim przypadku.

~*~

SalvationWhere stories live. Discover now