Epilog

5.1K 343 418
                                    

*Sun (z języka angielskiego) oznacza słońce.

- Mam szczerą nadzieję, że więcej już cię nie zobaczę.

Na ustach blondynki pojawił się jeden ze szczerych uśmiechów, które zdobiły twarz kobiety coraz częściej. Evangeline uścisnęła dłoń kobiety, z którą spędziła dziesiątki godzin na rozważaniu i rozumieniu swoich emocji oraz swojej osoby. W pewnym sensie wiedziała o niej wszystko, a Evie znała jedynie jej imię.

- Również żywię taką nadzieję.

- Zanim mnie opuścisz, chciałabym dać ci jeszcze to. - Kobieta wyjęła z szuflady biurka gruby notes i podała go Evangeline. - Większośc kart jest pusta. Zostawiłam je dla ciebie, abyś mogła w trudnych chwilach napisać o tym, co cię dręczy. Ale mam nadzieję, że bardziej przyda ci się do spisywania szczęśliwych wspomnień, do których będziesz wracać z uśmiechem.

- A co ty napisałaś na początku? - Blondynka zaczęła otwierać zielony notatnik. Terapeutka zamknęła zeszyt.

- Dowiesz się tego, gdy będziesz w domu. Ale mogę zdradzić ci jedynie, że zawiera notki o twoich postępach. - Kobieta przez chwilę milczała. - Zawsze możesz tutaj wrócić, ale...

- Nie mam potrzeby. Od dłuższego czasu naprawdę nie muszę. A nasze rozmowy przebiegają... dobrze.

- Dokładnie. - Kobieta wstała, aby się pożegnać. - Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Nie zapominaj, że zasługujesz na szczęście.

Po raz ostatni ścisnęły swoje dłonie na pożegnanie. Evangeline zamknęła drzwi od gabinetu, który odwiedzała ostatnie pięć lat.

Wpatrywała się w drewnianą powłokę jedynie przez chwilę. Wzięła głęboki wdech, który był pierwszym, po którym poczuła ulgę. Ulgę, która była początkiem długotrwałej.

Udało się jej.

Po raz ostatni pożegnała się z recepcjonistką i wyszła na parking. Czekał na nią. Zawsze na nią czekał. Po raz ostatni spojrzała na przychodnie, w której mieścił się gabinet jej psycholog.

Weszła do samochodu. Brunet był tak samo szczęśliwy, jak ona. Ostatnio naprawdę byli szczęśliwi, szczerze szczęśliwi. Nawet mimo niepowodzeń.

- Jak się mają moje dziewczyny? - Mężczyzna pocałował najpierw Evangeline, a potem jej brzuch.

- Jeszcze nie wiemy, czy to dziewczynka.

- Mamy syna, więc kolejna musi być mała księżniczka.

- Myślę, że to będzie kolejny syn. - Shade spojrzał na blondynkę i uniósł brew.

- Mam pewność...

- Mamo! Ja chcę brata. Nie poradzę sobie z kolejną dziewczyną. - Caden odezwał się z fotelika na tyle. - Już mam Scooby'ego. Wystarczająco dużo zwierząt.

~*~

- Tato! Sunflower zabrała mi lizaka! - oznajmił Asher z pretensją. Ash otrzymał imię po zmarłym bracie Shade'a. Mimo że nikt nie miał okazji go poznać, na zawsze wywarł wpływ na całą historię rodziny Grey'ów.

- Nie można tak robić.

- Tatusiu, ale... - Brunetka z lekko kręconymi włosami spojrzała w oczy ojca i zrobiła niewinną minę. - Mówiłeś, że nie można być na mnie złym.

Sunflower, najmłodsza z rodzeństwa, wyglądem przypominała ojca, choć jej zachowanie bardziej odzwierciedlało matkę. Szczególnie gdy próbowała namówić ojca na cokolwiek, czego chciała. Wtedy zawsze układała usta w podkowę i szybko mrugała powiekami. Evangeline mówiła, że Sunflower była rozpieszczona. Shade uważał, że każde z ich dzieci takie było.

SalvationWhere stories live. Discover now