12. Dawny sekret

6.5K 346 642
                                    

Evangeline

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że pójdziemy na kolację do Alison i Matteo Grey'ów, uznałabym go za wariata. W końcu Matteo zostawił rodzinę dawno temu.

Ale tym razem nie chodziło o stare sprawy, ale o dawny sekret. Moją tajemnicę. Mojego Cadena i to, że kolacja z jego nowymi dziadkami zdecydowanie nie należała do tego, czego chciałam. Poza tym czułam się, jakbym była ptakiem, na którego czeka śmierć przez dzikie zwierzę. Byłam bliska końca przez to, jak bardzo winna się czułam. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spać w nocy, choć na zewnątrz pokazywałam, że się nie przejmuję.

Wolałam zrzucić w pewnym sensie winę na los, niż stanąć twarzą w twarz ze swoim odbiciem.

Odbiciem pełnym zniszczenia, winy i całkowitej destrukcji. Bo właśnie taka byłam.

— Czyli że będę miał dwie babcie? — Wyrwałam się ze swoich myśli, gdy Caden spojrzał w moją stronę. Jechaliśmy metrem, więc nie miał zbyt wielu rozrywek. Nie mógł nawet patrzeć na wiele rzeczy za oknem, bo głównie otaczały nas ściany.

— Już je masz. — Odchrząknęłam, poprawiając kilka włosów, które uciekły mi z koka.

— A znasz ją? — Brunet zastanawiał się przez chwilę, marszcząc brwi. — Mamę taty.

— Tak. — Niestety. Nie wiedziałam, jak spojrzę Alison w oczy. Będzie mną zawiedziona.

Przede wszystkim będzie zawiedziona swoją najlepszą przyjaciółką. Bo Melissa Pierce wybrała mnie, swoją córkę, a nie prawdę przed przyjaciółką.

— A fajna jest? — Poczułam łzy w oczach, ale zaczęłam szybko mrugać, aby się ich pozbyć.

— Bardzo. — Czułam, jak moje dłonie drżą. Zresztą to samo zauważył Caden.

— Zimno ci, mamo? Będziesz chora? — Przymknęłam na chwilę oczy. Musiałam wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiłam. Każdą odpowiedzialność.

— Tylko trochę, ale to nic. — Pociąg stanął, a ja szybko wyciągnęłam z niego Cadena. Było już późne i ciemne popołudnie, więc zdecydowanie chciałam uciec z metra jak najszybciej mogłam.

— A dziadek? Jest fajny?

— Tak. Bardzo fajny.

— Tak jak dziadek Santiago?

— Tak. — Musiałam w końcu zacząć mu odpowiadać normalnie. — Zresztą tak samo, jak twój tata, lubi rysować. — Cadenowi zaświeciły się oczy. — A babcia robi najlepsze desery lodowe.

— Mega! Już ich lubię.

Wyszliśmy z metra w stronę, którą podał mi Shade. Stresowałam się nie tylko spotkaniem z kimś, kto był mi kiedyś bardzo bliski, ale i z nim samym.

Ostatnim razem, gdy byliśmy sami... Pokręciłam głową. Na pewno wszystko mi się przewidziało. Zdecydowanie nie chciał mnie pocałować. A ja... też nie chciałam?

Chciałam, i to bardzo. To był chyba największy problem. Nie powinnam się tak zachowywać, a tym bardziej moje serce nie powinno na nowo się poruszać, gdy go widziałam. Między nami wszystko było zakończone.

Shade chyba też to zauważył, bo przez kilka dni się nie widzieliśmy. Pisał do mnie nad wyraz oficjalne maile z tym, co mam zrobić w pracy i nie wołał mnie do siebie osobiście. Nawet nie zadzwonił, żeby poinformować mnie o piątkowej informacji u jego rodziców. Po prostu napisał suchego sms-a.

Więc to ja musiałam być wariatką żyjąca przeszłością.

— Co tak długo? — Usłyszałam na wstępie, widząc lodowatą twarz Shade'a.

SalvationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz