Evangeline
Tego dnia obudziłam się z zadziwiająco dobrym humorem, zdecydowanie różniącym się od pozostałych dni. Miałam wrażenie, że uśmiechały się do mnie nawet igły drzew, gdy na nie spojrzałam. A słońce świeciło specjalnie dla mnie. Shade, od razu, gdy się obudziłam, oznajmił, że wracamy do Waszyngtonu specjalnie na występ Cadena, bo przez noc uruchomił wszystkie środki bezpieczeństwa.
Caden grał w przedstawieniu jedną z głównych postaci. Ale nie dobrego bohatera, tylko złoczyńcę, których tak kochał. A gdy usłyszał, że Shade również ich woli, wpadł w euforię. Był ubrany w całości na czarno z peleryną jak u Batmana.
— Stęskniłam się za tobą. — Estell niemal od razu przytuliła mnie na powitanie. Do moich nozdrzy dotarł jej kobiecy zapach perfum. — Zajęłam wam miejsca. — Spojrzałam na siedzenia. Były jak najdalej od Felici i jej męża, ale praktycznie na samym przodzie. Oczywiście prawie spóźniliśmy się z Shade’em.
— Cztery?
— Czwarte dla Harry’ego. — Uniosłam brwi. — Nie patrz tak na mnie. Sam chciał przyjść. Zawsze jest tam, gdzie go nie chcą.
— Jasne. — Uniosłam palec na jej skraj dolnej wargi. — Trochę ci się szminka rozmazała. O tutaj.
— Jadłam lody. — Uniosłam brwi, próbując nie parsknąć.
— Pewnie.
— A gdzie jest twój szefuńcio? — Usiadła natychmiastowo, a ja za obok niej.
— Poszedł pomóc Cadenowi założyć kostium. Ale nie zmieniaj tematu.
— Jadłam loda. — Otworzyła lusterko i zaczęła poprawiać usta.
— W zimę jadłaś loda. — Zmierzyła mnie wzrokiem.
— Właśnie, a w zimę jesteśmy na ogrodzie.
— To pomieszczenie na ogrodzie, zrobione specjalnie na takie przedstawienia.
— Jednak za tobą nie tęskniłam. — Zaśmiałam się, ale ruda również po chwili posłała mi uśmiech. Pomieszczenie przyciemniło się, a jedynie mała scena była oświetlona przez czerwone światła. Miały one symbolizować wejście złego charakteru.
Shade usiadł obok mnie w ostatniej chwili, wyłączając przy tym dźwięk w telefonie. Spojrzałam w jego stronę, ale on miał utkwione oczy tylko w scenę.
— Ha, ha, ha — krzyk Cadena rozniósł się po całym pomieszczeniu, gdy zabawnie wbiegł na podium. Właściwie skakał bardziej jak kulawa małpa.
Shade włączył nagrywanie w telefonie, a Caden przez chwilę szukał go wzrokiem. Zauważyłam, że gdy Grey puścił mu oko, chłopiec nabrał pewności siebie.
— Jesteście gotowi, żeby poznać historię mojej wygranej? — Wyglądał zabawnie, gdy uniósł w dłoń, niczym Szekspir, ludzką czaszkę. — No to zaczynamy. — Od razu po nim wyszła Verinity śpiewając uroczą i krótką piosenkę. Byłam w szoku, bo dziewczynka niemal zawsze stresowała się ludźmi i zachowała się raczej nieśmiało.
— Wiedziałaś, że będzie śpiewać? — Zapytałam szeptem rudą przyjaciółkę, która miała łzy w oczach. Zauważyłam, że Harry wziął telefon Estell i nagrywał nim małą z lepszego widoku.
— Nic. Byłam pewna, że znowu zagra drzewo, bo właśnie to sobie wybierała. — Obie się do siebie uśmiechnęłyśmy i oglądałyśmy nasze dzieciaki razem.
~*~
— Tatuś obiecał, że zabierze mnie i Verinity na lody. — Caden krzyknął, wpadając w moje ramiona. Uśmiechnęłam się, widząc jego szczęście.
![](https://img.wattpad.com/cover/282533068-288-k871905.jpg)
YOU ARE READING
Salvation
RomanceOcalmy wszystko to, co ze zniszczenia pozostało. Finałowa część przygód Evangeline i Shade'a. Para rozstała się w nietypowych okolicznościach, zostawiając po sobie zniszczenie, jak zawsze mieli w zwyczaju. Ich życia powoli zaczęły się ukształtowywa...