21. Idź w stronę światła

5.2K 349 289
                                    

Shade

— O czym chciałaś ze mną porozmawiać? — zapytałem po jakimś czasie. Kątem oka spojrzałem na blondynkę, która wyglądała jak gdyby spała. Prawdopodobnie właśnie tak było.

Jechałem przez jakąś godzinę w całkowitej ciszy. Ciemna droga ciągnęła się przez lasy, a jedynym światłem było to z lamp samochodu. Jednak mimo względnego spokoju, przez cały czas zachowywałem czujność.

— Chciałbym, żebyś nadal mnie kochała — powiedziałem, nie oczekując odpowiedzi. W końcu blondynka spała. — To wiele by mi ułatwiło. A teraz nie jestem pewien, co mam zrobić, żebyśmy wrócili do tego, co było kiedyś.

Spojrzałem na Evangeline kątem oka. Jej klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Była taka piękna, gdy spała. Pierce była dla mnie rzeźbą, a ja artystą, który w głowie miał miliony wizji, na które mógłbym ją zaprezentować światu.

Powoli wschodzące słońce dosięgało jej twarzy. Drobinki deszczu sprawiły, że odbicie tęczy widoczne było w całym samochodzie. Do tej chwili brakowało mi jedynie muzyki. Cała ta sytuacja wydawała się być w pewnym sensie nostalgiczna. Coś na pozór kontynuacji naszego tańca w deszczu.

Czasami czułem się zagubiony. Miałem moment, gdy potrzebowałem, aby to ktoś powiedział mi, co robić, kiedy wszystko wokół zaczynało się powoli niszczyć. A sprawa z Chrisem była jedynie wierzchołkiem góry, która sięgała tysiące mil głębiej.

Ale nikt nie jest w stanie powiedzieć ci, co masz robić, gdy jesteś dorosły. Pewne decyzje muszą być podjęte przez ciebie i tylko przez twoją osobę. Nie wiedziałem, co może przynieść jakiekolwiek z moich zachowań. Tylko do pewnego momentu potrafiłem przewidzieć to, co czeka mnie i moją rodzinę.

— Zabrałeś nas do zamku? — Zachrypnięty głos Evangeline dotarł do moich uszu. Blondynka w końcu obróciła się w moją stronę, jednocześnie mnie przy tym zaskakując. Przerwałem swoje rozważania i spojrzałem w jej stronę.

— Spałaś? — Pokiwała delikatnie głową, jednak na mnie nie patrzyła. Jej wzrok skupiony był na murach zamku, który znajdował się w oddali. Zawsze gdy wracałem do tego miejsca czułem się, jakbym odwiedzał swój drugi dom.

— Nie mówiłeś, że tutaj przyjedziemy. Nie informowałam obsługi, że będziemy chcieli przyjechać w grudniu.

— Nie przyjedziemy bez zaskoczenia, ale nie chciałem, żeby coś dotarło do Chrisa. A tak na odległość nie będzie w stanie nic zrobić.

— Brzmi mądrze. — Pociągnęła za rękawy szarej bluzy, jakby było jej zimno w dłonie. To był jeden z jej tików nerwowych.

— Nie musisz się tym stresować. — Zmarszczyłem twarz. — Musisz, ale nie nad wyraz. Po prostu zostaw to mnie. Wszystko zaplanowałem.

— Czyli... — przerwała, gdy auto napotkało na swojej drodze kamienie. — Mamy wakacje?

— Oczywiście, że nie. Za bardzo rozpuściłaś mój pracoholizm. Nic, tylko ostatnio cały czas robię wszystko, ale nie pracuję. A projekty się opóźniają... — Próbowałem zażartować, ale na moje słowa blondynka spuściła wzrok. Niemal natychmiast przerwałem. — Napisałem im maila i zostaniemy tu przez kilka dni pod pozorem sprawdzenia całości obiektu i prac nad nim. Poza tym chcę ci pokazać, jak kilka rzeczy będzie wyglądać na żywo.

— Brzmi okej.

— To ty z naszej dwójki zawsze byłaś mniej marudna rano. — Spojrzałem na jej sińce pod oczami, które wydawały mi się większe niż były wtedy, gdy wsiadała do samochodu. Poza tym iskra w jej oczach zmalała.

SalvationWhere stories live. Discover now