siete

1.9K 56 26
                                    

-Co księciu- spojrzałam na chłopaka

-Suń dupsko, sie rozwaliłaś jak nie wiem co- przesunął moją nogę

-Chodź tu Pedruś skarbie moje- wyciągnęłam ręce w jego stronę, a ten się rozłożył na mnie.

-No ale gdzie na mnie- Gavi burknął

-Ale ty masz problemy kotku psotku- zaśmiałam się mu w twarz.

-Chcesz przyjechać do mnie?- szepnął mi do ucha młodszy Hiszpan

-To jedyne o czym marze- odpowiedziałam też szepcząc mu do ucha.

-Dobra- „krzyknął" szeptem

-No i dogadani, dawaj piona- zbiliśmy męską piątkę

-O chuj ale siadło- zaśmialiśmy się w tym samym momencie na głośny rozlegający po całym autokarze się dźwięk






Dojechaliśmy pod dom mojego ojca autokarem. Mieliśmy odwozić każdego zawodnika po kolei, a że trener to „najważniejsza osoba" to byliśmy pierwsi.

-Ava! wysiadamy- wydarł się na cały autokar mężczyzna

-Sie robi- energicznie wstałam na proste nogi i wybiegłam z autokaru prosta w krzaki. Tak przez całą drogę chciało mi się lać że ja nie mogę.

-GDZIE MI DUPA ŚWIECIĆ BĘDZIESZ- wydarł się ojciec

-TO NIE WIEM KACZKE DAJ BUTELKĘ OBOJĘTNIE ALE DAJ JA NIE WYTRZYMAM- wyszłam z krzaków na ugiętych nogach.

Kierowca autokaru podawał mojemu ojcu ostatnie rzeczy i zamknął bagażnik. Spojrzałam w ostatnią szybę autokaru, Gavi i Pedro się na mnie gapili śmiali jak z idiotki. Pokazałam im szybko i dyskretnie środkowego palca i ruszyłam w stronę furtki. Rura do domu i potem prosto do toalety. Łzy aż mi poleciały z ulgi.





-Wychodzę i biorę auto!- zamknęłam drzwi

Spojrzałam na kluczyki samochodu, a potem na samochody przede mną. Spojrzałam na samochód który wydał z siebie dźwięk odblokowania moje oczy przybrały wielkość pięciu złotych. Przecież jak ja coś zrobie z tym samochodem to ojciec mi chyba łeb odetnie. Podeszłam do luksusowego samochodu i wsiadłam ręce same aż mi się pociły na samą myśl, że mam złapać za kierownice.




-Kuurde, no nieźle Pani Hernández wozi się Rolls Roycem widzę- powiedział Hiszpan wychodząc przed dom

-Nic mi o tym nie mów nawet, tyle stresu się najadłam- zamknęłam drzwi od samochodu i podeszłam do chłopaka. Uśmiechnął się i przytulił. Chłopak się rozejrzał dokoła i po chwili już jego usta znajdywały się na moich, jego dłonie zjechały na moje pośladki i delikatnie je ściskały

-Te Gavira nie zapędzaj się i zabieraj łapy- odsunęłam swoją głowę od jego marszcząc brwi

-Przecież wiem, że to lubisz- uśmiechnął się cwaniacko

-Skąd taki pomysł?- zdziwiłam się patrząc w jego brązowe tęczówki

-Bo nadal je tam trzymam i nic takiego nie mówisz- parsknął śmiechem, patrzyłam się na chłopaka nie wiedząc co powiedzieć.

-Dobra chodź już do środka- puścił mnie i się odwrócił. Kopnęłam chłopaka w tyłek, a ten odwrócił się jak sparaliżowany.

-Co tam kotku- mówiłam próbując ukryć śmiech

-Żebym ja ci tak za chwile nie zrobił, ale ręką- uśmiechnął się

Przewróciłam oczami i weszłam do środka.

-Głodna?- wszedł do kuchni, a ja zaraz za nim

-Nie jadłam-usiadłam na blacie

-Gavira, zaproponuj jakąś rozrywkę- spojrzałam na niego i poruszałam brawami.

-Basen?

-Basen- zeskoczyłam z blatu i poszliśmy na ogród

Chłopak ściągnął koszulkę i dresy, a ja stałam w zakłopotaniu co mam zrobić.

-No dajesz, czy w ubraniach się kąpiesz?- wskoczył do wody robiąc przy tym wielki plusk

Chwilę stałam i myślałam, ale stwierdziłam po chwili że i tak prędzej czy później się z nim prześpię więc bez różnicy mi to. Zdjęłam bluzkę i spodenki pokazując swój szary komplet bielizny z Calvina Kleina. Zaczęłam schodzić powoli po drabince. Chłopak zagwizdał.

-Coś ci nie pasuje mój drogi?- zapytałam z lekką ironią w moim głosie

-Wręcz przeciwnie- uśmiechnął się. -Masz fajne gacie- chlapnęłam na niego wodą -I dupe też- dodał tym swoim głupkowatym głosem

-Idiota- przewróciłam oczami próbując się utrzymać nad wodą.

-Jaki krasnal- chłopak podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

-Bardzo śmieszne- oburzona zmarszczyłam czoło

Rozmawialiśmy chwilę o jakiś rzeczach, dopóki pod bramę chłopaka nie podjechał jakiś czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Wpatrywaliśmy się dyskretnie na rozwój akcji. Nagle z samochodu wysiadł wysoki elegancko ubrany mężczyzna. Zaraz zaraz zaraz, czy to przypadkiem nie jest ochroniarz ojca?

-Wyłaź szybko- szepnęłam

-Czemu co się dzieje, kto to jest?- zapytał zestresowany chłopak

-Ochroniarz ojca, szybko wyłaź nie może nas zobaczyć- weszłam i zgarniając swoje ubrania z leżaka

-Rozepnij mi stanik- zwróciłam się do chłopaka

-A będę mógł zobaczyć?- zapytał podchodząc do mnie i rozpinając mi stanik

-To nie czas na żarty- założyłam białą koszulkę i czarne jeansowe spodenki.

Do drzwi zadzwonił dzwonek. Spojrzeliśmy się na siebie z chłopakiem i zaczęliśmy sobie nawzajem pokazywać, że trzeba otworzyć drzwi.

-Dzień dobry w czym mogę pomóc?- zapytał Pablo otwierając drzwi od domu

-Poszukuję Panny Avy, ojciec się bardzo o nią martwi nie daje oznak- oznajmił

-Skąd Pan wiedział, że tu jestem?- zapytałam stojąc za chłopakiem.

-Samochód ma wbudowywany GPS w razie kradzieży- powiedział znad tych swoich okularków.





Siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy, pokazywałam chłopakowi moje różne zdjęcia ze stanów i dzieciństwa. Hiszpan oglądał wszystkie z zaciekawieniem.

-Avs- spojrzał na mnie

-hm?- wymruczałam podnosząc wzrok z telefonu

-Bo nie, że coś ale bo no zdjęłaś stanik i się nie osuszyłaś i tak jakby ci no eee koszulka zmoczyła trochę i widać ci całe no dydy- wyszczerzyłam oczy spoglądając na swoją koszulkę. Co ja miałam w głowie zdejmując ten stanik

-Od jak długa to widziałeś?- zapytałam w delikatnym skrępowaniu?

-No trochę już długo- oznajmił

-Czemu mi nie powiedziałeś

-No bo już się napatrzyłem- puścił mi oczko

Wstałam i zaczęłam powoli odchodzić tyłem w stronę schodów, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Weszłam do połowy schodów, zdjęłam z siebie mokrą bluzkę i rzuciłam przed schody. W momencie gdy tylko bluzka zderzyła się z podłogą usłyszałam jak chłopak się zrywa z swojego siedzenia i biegnie. Pobiegłam na górę prosto do jego sypialni...

He's the one || Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz