treinta y uno

272 17 0
                                    

13 września.

No cóż, cały sierpień nie należał do najlepszych. Szybko podsumowując po powrocie od rodziny Gaviego pokłóciliśmy się i nie rozmawialiśmy, potem 6 sierpnia dzień po urodzinach chłopaka, a dzień przed moimi urodzinami. Pablo dowiedział się, że spałam prawie naga w jednym łóżku z jego kumplem z drużyny i że całowałam się z moim przyjacielem. Za to moja kiedyś zarzucona mu zdrada z Ana Pelayo okazała się prawdą do której sam się przyznał. No cóż może i nie weszłam w ten nowy rok życia najlepiej, ale wierze że uda mi się to wszystko naprostować poprzez wyjazd do Stanów, na którego właśnie się pakuję.

-Wszystko okej? W czymś ci pomóc?- zapytała spokojnie moja mama wchodząc do pokoju. Od całej tej sytuacji jest bardzo, ale to bardzo wspierająca i pomocna.

-Wszystko okej- wymusiłam uśmiech wkładając kolejne rzeczy do walizki -Już kończę się pakować więc nie, ale dziękuję- zamknęłam ostatecznie walizkę zasuwając zamek.

-Obiecujesz, że wrócisz? Nie zostaniesz tam na kilka lat znowu? Bez prawie żadnego kontaktu z nami?- kobieta podeszła do mnie i pogładziła mnie po policzku.

-Obiecuję, zostaję tam do 7 listopada i ani dnia dłużej- przytuliłam kobietę

-Czuję się znowu jakbyś wyjeżdżała na kilka lat, a nie miesięcy jeszcze po tym wszystkim co się stało jesteś strasznie przygnębiona i boje się, że...- przerwałam jej

-Mamo o nic się nie bój będę w okół najlepszych ludzi na świecie oni wszyscy o mnie zadbają- uśmiechnęłam się

-Chodź tutaj- kobieta przyciągnęła mnie do siebie zamykając mnie w uścisku

-Bardzo cię kocham- powiedziała ciągnąc nosem

-Ja ciebie też mamo nie płacz, nie będę tam umierać- odsunęłam się patrząc na jej spływającą słoną ciecz po policzkach. Usłyszałam ciche pukanie do pokoju, odwróciłam się i ujrzałam swojego ojca.

-Właśnie dostałem wiadomość, że oba samochody bezpiecznie dotarły pod dom- uśmiechnęłam się smutno i postawiłam walizkę wyciągając z niej rączkę. Mężczyzna przejął ode mnie bagaż i zniósł go na dół. Złapałam za swój plecak i zarzuciłam go na ramię. Schodząc na dół zobaczyłam już mojego szofera mianowicie Pedriego, który rozmawiał ze swoim trenerem.

-Gotowa?- mój przyjaciel spojrzał na mnie, na co kiwnęłam głową twierdząco.

Ubrałam buty i pożegnałam się z rodzicami i moim najkochańszym na świecie młodszym bratem. Wyszłam z domu, jeszcze raz żegnając się z rodzicami. Wsiadłam do czarnego porsche i już po chwili kierowałam się w stronę lotniska.

-Too co tam u Pablo- spojrzałam na niego kątem oka

-Nie najgorzej, radzi sobie skupił się bardziej na piłce i wydaje się naprawdę w porządku- odpowiedział dziwnie skrępowany

Resztę drogi rozmawialiśmy o różnych głupotach i innych sprawach, które obecnie mają lub miały miejsce w naszym życiu. Odwróciłam głowę patrząc na mojego przyjaciela, wtedy sobie uświadomiłam, że Pedri to jest jedyna osoba na której nigdy się nie zawiodłam, z którą zawszę dochodzę do porozumienia, przy nim mogę być szczera, mogę być sobą, a przede wszystkim jestem szczęśliwa. Kocham Pedriego jak mojego starszego brata, którego nigdy nie miałam, ale gdybym miała mieć to właśnie jego i tylko jego. Dojechaliśmy na lotnisko. Chłopak wyciągnął moją walizkę, z której wysunęłam rączkę do prowadzenia. Przytuliłam się do starszego bruneta najmocniej jak mogłam.

-Tak naprawdę to najbardziej będzie mi brakować ciebie i tego twojego głupkowatego humoru- zaśmiałam się kładąc głowę na jego ramieniu

-Mi ciebie też będzie, ale już nie długo się będziemy widzieć- pogładził moje plecy

He's the one || Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz