quince

1.5K 48 5
                                    

Przez następny prawie miesiąc, a dokładniej 3 tygodnie i 6 dni siedziałam w domu, wychodziłam jedynie do stajni aby urozmaicić sobie chociaż trochę życie, jednak i tak się to nie udawało. Kontaktu nie miałam z nikim, nawet do moich rodziców się nie odzywałam pomimo, że mieszkamy pod tym samym dachem. Ostatni raz widziałam ich 7 dni temu, łazienkę mam w pokoju a po jedzenie wychodziłam jedynie gdy byłam sama w domu lub w nocy, potem wracałam do pokoju i zamykałam drzwi na klucz. Czułam się tak strasznie obco w domu, jakbym była u kogoś w gościach i jedyne o czym marzyłam to już po prostu wrócić do siebie do domu. Leżałam w dresie na łóżku, a na środku leżał laptop z którego oglądałam nowe odcinki „Ginny&Georgia". Czułam się okropnie, można sobie pomyśleć że dramatyzuje i że wie o tym tylko jakieś 12 osób. Dla mnie to jest o 12 osób za dużo no 11 bo mój tata wiedział.

-Tylko nie to- wymamrotałam gdy zobaczyłam, że moja kolejna już w tym tygodniu jednorazówka miga. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, która jest zamykana na klucz, wrzuciłam zużytą do niej i wyciągnęłam kolejny kartonik, który otworzyłam i wyciągnęłam w foli zapakowaną „truciznę". Wrzuciłam papierek i pudełko do szuflady i ją zamknęłam z powrotem na klucz. Może i to się wydawać dziwne, mam osiemnaście lat a i tak ukrywam się z tym przed rodzicami że palę. Nie umiałabym im tego po prostu powiedzieć. Położyłam się na łóżku zaciągając się. „Mm mango" pomyślałam wypuszczając dym z ust.

-Ava, skarbie razem z tatą chcemy z tobą porozmawiać- zapukała do drzwi moja mama. Wyłączyłam lecący serial i podeszłam do drzwi.

-Już chwila, za sekundę przyjdę- uśmiechnęłam się smutno i znowu zamknęłam drzwi. Schowałam wszystko to co nie powinno się znajdywać na wierzchu jakieś butelki, kartoniki czy folie. Złapałam klamkę i otworzyłam drzwi. Światło które było zapalone na korytarzu oślepiło moje oczy. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Widziałam moich rodziców elegancko ubranych. Siedzieli na kanapie w ciszy i patrzyli się przed siebie. Usiadłam na kanapie na przeciwko, podkuliłam nogi pod siebie patrząc na nich.

-Av więc chcemy razem z tobą porozmawiać na temat tej twojej adopcji- mój ojciec trzymał jedną rękę na ustach która była oparta o kolano, a w drugiej trzymał papiery.

-Więc chodzi o to skarbie, że mama gdy byliśmy młodsi nie mogła zajść w ciążę. Bardzo się staraliśmy o dziecko jednak nie udawało się. Nie mieliśmy wtedy pieniędzy na takie głębsze leczenie, więc razem z mamą zdecydowaliśmy się na surogatkę. Znaleźliśmy kobietę, która była chętna na urodzenie. Jednak nie chcieliśmy z mamą, żeby dziecko było od innej matki i innego ojca. Wtedy zaczęliśmy myśleć, żebym ja dał „nasienie" dla tej Pani i żeby doszło potem do sztucznego zapłonienia. No i po długim czasie się udało, ta kobieta nosiła cię w brzuchu wszystko było okej. Potem gdy się urodziłaś ta Pani stwierdziła, że ona jednak ciebie nie chce oddawać. Potem przez lata toczyły się sprawy sądowe, na które z mamą wydaliśmy kilka milionów, braliśmy największe kredyty jak się dało i pożyczaliśmy pieniądze. Byłaś w tym momencie moją pierwszą córką, o którą walczyłem do samego końca, byłaś taką moją gwiazdką na niebie- przerwał

-Mamo, gdzie idziesz?- kobieta wyszła z salonu podejrzewam dlatego że była pomalowana i nie chciała się popłakać.

-Słuchaj mnie Ava- pstryknął palcami

-Słucham- kiwnęłam głową

-Po jakiś 2 latach wygraliśmy sprawę w sądzie, jednak twoją mamą dalej w papierach była ta Pani. Wtedy z mamą zadecydowaliśmy, że ona podpiszę papiery adopcyjne żebyś była jej córką. Bo nie chcieliśmy, żebyś musiała się widywać z tą kobietą, też dobre było to, że po urodzeniu kobieta się zgodziła na to żebyś przyjęła moje nazwisko- przetarł swoją twarz dłonią po chwili
znowu kontynuując

-Wtedy po kilku latach, gdy mieliśmy z mamą o wiele więcej pieniędzy zaczęliśmy to badać. Lekarz powiedział, że można spróbować zapłodnienia i udało się mama zaszła w ciążę z młodym- skończył swoją wypowiedź

-Czyli, chcesz mi powiedzieć, że przez osiemnaście lat swojego życia nie wiedziałam, że jestem twoją prawdziwą córką, a nie byłam adoptowana?- mężczyzna pokiwał głową

-Czemu mi nie powiedzieliście?- do moich oczu zaczęły się nalewać łzy które wytarłam rękawem bluzy

-Czekaliśmy na ten jeden moment, w którym będziesz na tyle dojrzała i to zrozumiesz- rozpłakałam się, za dużo informacji w takim krótkim czasie

Wstałam i poszłam się przytulić do mojego ojca. Usiadłam mu na kolanach bokiem. Przytulił mnie mocno i pocałował w głowę kołysząc na boki. Nie wiem już jak miałam zareagować na tą wiadomość nie wiedziałam nic.







-Pamiętaj, pilnuj domu, nie rób żadnych imprez

-Oh daj spokój tato, przecież nie zrobie żadnej imprezy- wzruszyłam lekko poddenerwowana ramionami

-A przypomnieć tobie jak 3 lata temu, u nas przed domem była policja, karetka i 5 wozów strażackich?- zapytał z uniesionymi brwiami

-Miałam 15 lat!- wykrzyczałam lekko

-Dobra my idziemy, Luca u babci my wracamy za 4 dni. Pa kocham cię skarbie- posłał mi buziaka zamykając drzwi

-Pa, ja ciebie też






Siedziałam sama nudząc się, wzięłam telefon i weszłam w kontakty wybierając numer Gaviego

-Av?- usłyszałam głos chłopaka

-No ja, słuchaj bo rodzice wyjechali na 4 dni i sobie pomyślałam, że może chciałbyś pomieszkać trochę ze mną?- podrapałam się za uchem

-Jasne, spakuje się i będę za niedługo- rozłączył się.

Tak strasznie stęskniłam się za tym chłopakiem. Mam mu tyle do wyjaśnienia.

Posprzątałam w pokoju i powywalałam wszystkie śmieci. Otworzyłam okno i zapaliłam świeczki. Tak śmierdziało duchotą w tym pokoju, że nie dało się wytrzymać. Przebrałam się w szare dresy i czarny koronkowy stanik. Usłyszałam trąbienie, zbiegłam na dół otwierając chłopakowi bramę.

-Hej słodka- przytulił się do mnie mocno

He's the one || Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz