unusual meetings

11.5K 277 360
                                    

Winda wjeżdża na odpowiednie piętro wieżowca. Rodzice Any mieszkają na Broome Street. Jest to ulica położona w Lower Manhattan. Penthouse, który należy do państwa Harris, mieści się na ostatnim piętrze budynku. Nie chce wiedzieć ile milionów, jest warte to mieszkanie. Nigdy nie gadam o takich rzeczach z Aną. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak duże musiały pójść na to pieniądze.

Skoro dziewczyna organizuje imprezę, to znaczy, że jej rodzice gdzieś wyjechali. Nie widzę innej opcji. Pan Harris jest jeszcze całkiem pobłażliwy wobec Any, ale jej matka dostałaby zawału, gdyby się o tym dowiedziała.

Ana ma oczywiście własny apartament i nie mieszka z rodzicami na co dzień. Jej mieszkanie też jest przestronne i całkiem luksusowe. Wiadomo jednak, że nie może się równać miejscem, do którego właśnie wjeżdżam windą. Tu jest nawet pieprzony prywatny basen na tarasie. To już inny poziom przepychu.

Ostatni raz spoglądam w duże lustro na jednej ze ścian windy. Mam na sobie kostium, który już od dawna chciałam ubrać, ale nigdy nie miałam takiej okazji. Przebrałam się za piratkę. Nie jest to jakiś wyjątkowy pomysł, ale nie jest też bardzo oklepany.

Mam na sobie białą sukienkę z długim rękawem i odkrytymi ramionami. Ściągnęłam ją w talii czarnym gorsetem. Na głowie zawiązałam sobie białą chustę, bo niestety mój kapelusz piracki gdzieś zaginął. Wykorzystałam do tego stroju też jednorazowe tatuaże. Zrobiłam sobie je na dłoniach i nogach. Sukienka jest dość krótka, więc ciekawie wyglądają wystające spod niej czarne wzroki, położone na moich udach. Zrobiłam też jeden na policzku, w kształcie kotwicy. Dobrałam do wszystkiego dużo biżuterii. Na rękach mam srebrne sygnety, na szyi parę naszyjników, a moje uszy przyozdabiają duże wiszące kolczyki. Włosy pokręciłam, zaplotłam dodatkowo dwa warkoczyki, które zwisają mi teraz przy buzi. Na nogi założyłam czarne skórzane kozaki, kończące się przed kolanem.
Uważam, że wyglądam ciekawie i naprawdę postarałam się przy doborze tego kostiumu.
Niestety wiązało się to też z moim delikatnym spóźnieniem, za co Harris pewnie chce mnie już zamordować.

Winda wreszcie dojeżdża na właściwe piętro, więc z niej wysiadam. Moim oczom ukazuje się widok, który zawsze robi na mnie tak samo duże wrażenie. Ogromny salon w kolorach kremu z wysokim sufitem, przeszkloną ścianą i przy okazji wyjściem na równie rozległy taras. Drzwi na niego są aktualnie otwarte, ponieważ jest ciepło. Tam też znajduje się wspomniany przeze mnie wcześniej basen. Ten penthouse jest chyba najładniejszym, jaki miałam okazje zobaczyć w swoim życiu. Przyznaje to bez zawahania.

W salonie kręci się sporo osób, większości nie kojarzę. Dziwie się, bo myślałam, że to będzie mała impreza. Ana raczej uważa, kiedy organizuje coś w rodzinnym mieszkaniu, a dużo ludzi, oznacza zawsze dużo możliwych szkód.

Szukam wzrokiem tej jednej osoby, aż wreszcie dostrzegam w tłumie organizatorkę. Harris jest ubrana w strój wróżki. Uważam, że wygląda uroczo. Ma na sobie błękitną tiulową spódnicę i tego samego koloru krótki top. Na plecach doprawiła sobie sztuczne skrzydła. Jej głowę zdobi srebrny diadem. Pomalowała się też całkiem mocno i tak, żeby makijaż pasował jej do stroju.

Widzę, jak dziewczyna też wreszcie mnie dostrzega i zmierza w moją stronę.

- No i jak tam impreza? - pytam od razu.

Na jej twarzy pojawia się dziwny grymas.

- Nawet mnie kurwa nie pytaj. Miało być mniej ludzi! Okazało się, że każdy wziął jakichś znajomych i chyba będę musiała wynająć firmę sprzątającą. - mówi na jednym wdechu.

- Może nie będzie tak źle.

- Czekam właśnie na Nicole, bo ma zaraz być razem z Jamesem. Nie wiem, czy kogoś jeszcze ze sobą brali. - dodaje, ignorując moją odpowiedź. - Jak chcesz się przywitać z Lucasem, to gada na tarasie z Cameronem.

play with fireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz