hesitation

11.1K 478 1.1K
                                    

Otwieram oczy.

Nie jest to łatwe zadanie i przez chwilę skołowana nawet nie wiem, gdzie jestem. Kiedy obraz wreszcie przestaje być rozmazany, powoli zaczynam sobie wszystko przypominać.

Na początku uderza mnie to, dlaczego tu właściwie jestem. Wyjechałam służbowo, do pracy ze znajomymi, tego jestem pewna. Na tym chyba aktualnie też kończą się moje pewniaki.

Przez głowę zaczynają mi przelatywać poszczególne wspomnienia z wczorajszego dnia. Przypominam sobie bankiet i to, jak poznałam prawdziwe oblicze Olivii. Wracają do mnie urywki konfrontacji z nią, jak i nieprzyjemna rozmowa z Cameronem. Czuję skurcz w brzuchu, na samą myśl o tym.
Dalej na liście są oczywiście Ana i Lucas, którzy nie byli przekonani co do mojej wersji wydarzeń. Stwierdzam, że koniecznie muszę z nimi jak najszybciej porozmawiać. Rozumiem, że oboje mogli być trochę zdziwieni moją postawą, dlatego nie stanęli za mną ślepo murem. Jednak w tamtym momencie najbardziej na świecie chyba potrzebowałam wsparcia i o dziwo je dostałam.

Jako ostatnie wspomnienie uderza mnie końcówka wieczoru i czas spędzony z Michaelem na plaży. Nadal nie potrafię pojąć, jak do tego właściwie doszło. Wydaję mi się, że zostaliśmy po prostu trochę wyalienowani przez grupę. Może to dlatego nagle się dogadaliśmy? Tak naprawdę chyba to jest jedyne logiczne wytłumaczenie tej sytuacji.

Rose Reed i Michael White się dogadali. To jest chyba o wiele bardziej szalone i zadziwiające niż dwulicowość Olivii Shelton.

Unoszę się do pozycji siedzącej i od razu sięgam po telefon, żeby zerknąć na zegarek. Okazuje się, że jest dziewiąta rano. W nocy miałam naprawdę niemałe kłopoty z zaśnięciem. Czuję się też z tego powodu średnio wyspana.

Sprawdzam wiadomości i widzę, że ktoś do mnie napisał.

David: Żyjesz tam w ogóle jeszcze?

Uśmiecham się pod nosem. To miłe, że o mnie myśli.

Rose: Niestety

Kręcę głową i odkładam telefon na poduszkę obok mnie.

Postanawiam się wreszcie podnieść z łóżka. Przychodzi mi to jak zwykle z ogromnym trudem, ale w końcu jakoś daję sobie radę. Staję obok niego i delikatnie się przeciągam.

- Czas naprawić szkody. - mamroczę pod nosem sama do siebie.

Kiedy wchodzę do łazienki i zaczynam się zajmować poranną rutyną, w mojej głowie znowu rodzi się milion pytań. Zastanawiam się, jak teraz będzie wyglądał mój kontakt z Cameronem. Skoro ewidentnie mi nie wierzy, a Olivia nadal mąci mu w głowie, to co się teraz stanie? W końcu razem pracujemy, nie możemy ot tak zacząć się unikać.
Właściwie to w unikaniu się i tak nie jestem za dobra.

W ten sposób ponownie wciągam w swoje myśli cholernego Michaela. Naprawdę nie powinnam zawracać sobie nim głowy, ale muszę przyznać, że wczoraj mnie zaskoczył. Nie zachowywał się tak, jak zwykle, kiedy zostaliśmy sami na tej plaży. Taką jego wersję chyba byłabym w stanie zaakceptować w swoim otoczeniu, a może nawet polubić? Nie sądziłam, że kiedyś dojdzie do takiego momentu, ale jestem w stanie to teraz przyznać.

Mimo wszystko wydaje mi się, że to były tylko ulotne chwile i jestem prawie pewna, że wrócimy na stare tory. W końcu to Michael, nie mógłby sobie pozwolić na to, żeby ktokolwiek pomyślał, że można go lubić. Co to, to nie on. Za bardzo uderzałoby to w jego reputację, która polega dosłownie na byciu kutasem.

Myję zęby i twarz, po czym wykonuję delikatny makijaż. Nie jest to nic nadzwyczajnego, zwłaszcza że jest bardzo ciepło i mocna tapeta zaraz by mi spłynęła. Stawiam na trochę korektora, tusz do rzęs i błyszczyk. Niestety moja cera wcale nie ma się już tak dobrze, jak jeszcze do niedawna. Powoli zbliżają mi się tak zwane babskie dni i obstawiam, że to pewnie dlatego.

play with fireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz